Artykuły

Polskie serie

Przez wiele lat jedynymi programami cyklicznymi naszej TV były filmowe serie produkcji zagranicznej, zaskarbiające tysiące entuzjastów owym Kildarom, "Świętym" i innym przystojnym reprezentantom zachodniej kinematografii czy telewizji, które wyspecjalizowały się w produkowaniu - na rzecz milionów - "ideału" człowieka dzielnego, szlachetnego, z którego czynami może solidaryzować się widz. Na narodziny polskiego telewizyjnego "bohatera" czekaliśmy dosyć długo. Stał się nim niewątpliwie kapitan Klos, pierwszą zaś jaskółką filmowych serii, przynoszącą postacie z krwi i kości, była "Wojna domowa". Wreszcie na ekran wkroczyli "czterej pancerni i pies", którego to cyklu ostatni odcinek obejrzeliśmy właśnie w minioną niedzielę. Niezależnie od tych czy innych zastrzeżeń, dotyczących niektórych scenariuszy, czy realizacji poszczególnych odcinków - jest rzeczą jasną, że załoga por. Jarosza została wyposażona przez twórców scenariuszy oraz aktorów cechami - pozwalającymi jej stać się "zbiorowym" polskim bohaterem z lat wojny. Dzielność, zaradność, humor tych czterech, typowość ich wojennych losów pozwoliła im stać się bliskimi znajomymi milionów widzów, na spotkanie z którymi się czeka. Niestety, mankamentem naszych polskich serialów jest ich krótkość. Zaledwie zdążymy polubić ich bohaterów, wypada się z nimi rozstać. Wydaje się, że tak jak Klos powrócił - po przerwie - na ekran - tak "Czterej pancerni i pies" stanowią program wart kontynuacji. Niestety, nie da się tego powiedzieć o teatralnym programie cyklicznym, nadawanym z Katowic, pt. "Mecenas Adam Kowalski". Swego czasu, po pierwszym odcinku, chwaliłam autora J. Ponityckiego za wkroczenie w dziedzinę współczesnych konfliktów społeczno obyczajowych. Mecenas Kowalski, szary obywatel, reprezentujący typ człowieka żywo zaangażowanego w życie swej kamienicy i otoczenia, stał się jednak w dalszych odcinkach postacią schematyczną, a jego potyczki - jak choćby ostatnia, w sprawie naprawy windy - rzucone na tło rodem z farsy. Niedobre scenariusze - źle następnie realizowane i grane - przekreślały szanse stworzenia, tak potrzebnego przecież w naszej TV, programu cyklicznego, dającego obraz polskiej codzienności.

Ponieważ cykliczność ma być, zdaje się, cechą nowego programu "Encyklopedia baletu", pytamy już teraz jego twórców, dlaczego w powodzi mentorskiego komentarza, fachowych nazw i demonstracji ćwiczeń UCZĄCEJ się dopiero, ale wyraźnie jeszcze "NIEDOUCZONEJ" młodzieży - pragną utopić szlachetny skądinąd zamiar popularyzacji tańca? Istnieje wyraźna granica między upowszechnianiem jakiejś dziedziny twórczości a wąską dydaktyką. Leonard Bernstein istotnie upowszechniał w swym cyklu znakomicie graną muzykę, twórcy "Encyklopedii baletu" zdają się natomiast pragnąć nauczenia nas tańczyć w balecie. Doprawdy, dziękujemy, nie skorzystamy... W ogóle, odnoszę wrażenie, oglądając niektóre ostatnie programy naszej TV, że są one robione przede wszystkim z myślą o usatysfakcjonowaniu ich twórców, a nie odbiorców. Tak więc w rozrywkowym widowisku warszawskim "Pięć minut przed zimą" najlepiej bawili się aktorzy, NUCĄCY sobie przy familijnym stole, STRZĘPY starych szlagierów, w krakowskim zaś magazynie kulturalnym "Maskaron" najwięcej miejsca poświęcono na wzajemne prawienie sobie uprzejmości i komplementów, kosztem pokazania nam choćby fragmentu tak zachwalanych, wierzę że słusznie, "Wieczorów Wawelskich".

Z teatraliów - obejrzeliśmy łódzką inscenizację "Eryka XIV" Strindberga, niestety chaotycznie zrealizowaną i w uproszczony sposób zagraną historię króla - szaleńca oraz naiwną "Kobrę" pt. "Samobójstwo", rzecz pseudofrancuską (te widoki wieży Eiffla) i pseudokryminalną. Swoistą sondą popularności Holoubka stał się program, również cykliczny - "Plebiscyt Arcymedesa". Nasz najmodniejszy aktor wywalczył, odtwarzając, w poprzednim odcinku postać Kapaka, ostatniego cesarza Inków - największą liczbę głosów dla tej - mniemam, dość mało znanej w Polsce - postaci historycznej, pobijając zwolenników Leonarda da Vinci i Kolumba. Proponujemy, aby w dalszych programach tego cyklu wykorzystać Holoubka do popularyzacji jakiejś polskjej mało znanej postaci historycznej. Korzyści będą wówczas jeszcze większe niż w wypadku Kapaka, którego nazwisko, dzięki TV (o potęgo!) znać będzie od tej pory każde dziecko...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji