Artykuły

Fani żużla pójdą do teatru, miłośnicy teatru na żużel?

"Zapach żużla" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Pisze Dariusz Barański w Gazecie Wyborczej - Gorzów.

Jak mówił jeden z bohaterów: "Szczery, kurwa, jestem". Otóż żużel to nie moja bajka. Ale o żużlu w teatrze? To brzmi intrygująco. Jeśli teatr chciał pozyskać tzw. inną publiczność, to pewnie się uda. W moim przypadku efekt będzie a rebours: czas chyba wybrać się pierwszy raz w życiu na stadion...

Na biurku mojego kolegi leży pięć tomów encyklopedii żużla. Jednak nawet dziennikarz sportowy zagląda do nich rzadko (...) A zresztą, czy to kogo dziś obchodzi, jak zawodnik pojechał 10 lat temu? A może obchodzi tych, dla których żużel jest całym światem i życiem? Z takimi ludźmi rozmawiała również Iwona Kusiak, pisząc sztukę "Zapach żużla", która w miniony weekend miała swoje pierwsze przedstawienia na Scenie Kameralnej Teatru Osterwy (...)

Dominującym motywem w sztuce wyreżyserowanej przez Jacka Głomba jest starcie "nowego" ze "starym". Konfrontacja żużla, który dziś jest jak wszystko również biznesem, walką o sponsorów i kontrakty z tym żużlem, który przeszedł do historii, jest dziś tradycją i mitem. Spór tych "nowych", za których wszystko robią mechanicy i pani prezes, która być może tak naprawdę nie poczuła nigdy "zapachu żużla", z tymi, którzy dawno temu zwycięstwo zawdzięczali wyłącznie sobie. Ci starzy jeździli po krótką sławę i dzisiejsze 700 zł renty, ci nowi mają milionowe kontrakty. W tym starciu nie ma jednak zwycięzców ani przegranych (...) Chociaż... poza torem są również legendy, które opierają się upływowi czasu, zaklęte w spiżu (...) sztuka "Zapach żużla" jest osnuta na pewnej fabule, w którą autorka i reżyser dość pomysłowo uwikłali stworzone przez siebie postaci.

Początek spektaklu może zaskoczyć, bo wprowadza raczej w nastrój sycylijskich opowieści Mario Puzo, niż w historię o legendzie sportu motorowego. Leżący krzyżem Valentino (włoskojęzyczny tym razem Jan Mierzyński) przysięga na honor rodziny... że zapłaci za krzywdy, nawet krwią. Co przysięga, komu zapłaci? - Nie zdradzę, bo to właściwie clou całej anegdoty. Dość powiedzieć, że Valentino jest synem włoskiego żużlowca, który ma do spłacenia dług. Jedzie do Polski szukać Mistrza. Jeśli wiemy, że w 1984 r. słynny "Eddy" Jancarz przez młodego włoskiego zawodnika został ranny w głowę i trafił do szpitala, co oznaczało koniec jego błyskotliwej kariery i późniejszy życiowy dramat, to "jesteśmy w domu". Zresztą wyraźne gorzowskie aluzje w całym spektaklu dobitnie podkreślają też archiwalne zdjęcia Mirosława Wieczorkiewicza wyświetlane na ścianie. Po włoskiej obietnicy jest już swojsko: pojawiają się menele (Artur Nełkowski i Włodzimierz Chomiak), oczywiście każdy ze swoją żużlową historią. Wśród nich urzekająca Joanna Rossa jako menelka (gdyby ktoś nie poznał albo nie doczytał w pomysłowym "stylowo-żużlowym" programie). Pojawiają się też działacz (Michał Anioł), pani prezes (Karolina Miłkowska-Prorok), były zawodnik (Krzysztof Tuchalski), tłumaczka (Kamila Pietrzak) i Cezary Żołyński (jako fan żużla oczywiście, choć o nietypowej profesji). Wszyscy oni, ujawniając przy okazji swoje życiowe historie, prowadzą intrygę, aby pozyskać rzekomy skarb, który przywiózł Valentino.

"Zapach żużla" to sztuka, którą powinien obejrzeć każdy fan speedwaya, choćby przez sentyment. I nie zawiedzie się. To rzeczywiście sztuka o żużlu i to z motorem odpalanym na Scenie Kameralnej.

"Zapach żużla" to nie jest spektakl przeintelektualizowany, a jego przesłanie jest proste. Mieści się też w konwencji teatru miejskiego, lokalnego i "ludowego", z którego znany jest przecież Jacek Głomb.

Mam też osobiste odkrycie, może trafne, "dlaczego żużel". Dotarło do mnie, że u podstaw żużlowego mitu w społeczności Gorzowa są nie tylko legendy zawodników, ale wspomnienie bądź trauma dzieciństwa. O "żużlowym" dzieciństwie mówi w spektaklu pani Prezes, jeden z meneli jak mantrę powtarza, że wujek wziął go pierwszy raz na stadion, spotkał kumpli i zostawił samego. Ba, nawet sam reżyser opowiada, że w rodzinnym Tarnowie od najmłodszych lat chodził z ojcem na mecze. Coś w tym jest. Mnie "żużlowe ukąszenie" ominęło. I chyba nigdy nie będę wiedział, jak "pachnie żużel".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji