Artykuły

Każdemu wolno marzyć

Przystojny mężczyzna poznaje młodą kobietę. On jest bogaty, ale ponury, ona jest biedna, ale wesoła. - To opowieść o marzeniach. Głównego bohatera spotyka nagroda za to, że odważył się marzyć - mówi Waldemar Krzystek, reżyser powstającego właśnie we Wrocławiu spektaklu Teatru Telewizji.

Akcja toczy się w kinie w Wiedniu, ale na potrzeby scenariusza zaadaptowano swojskie kino Ognisko.

W spektaklu "Miłość na Madagaskarze" główne role grają Bożena Baranowska i Janusz Gajos. Sztukę napisał austriacki dramaturg Peter Turrini, a przetłumaczył Marek Szalsza. Reżyseruje Waldemar Krzystek. Obok Baranowskiej i Gajosa wystąpią Marta Klubowicz, Igor Przegrodzki, Miłogost Reczek i Mariusz Kiljan. Producentem spektaklu jest Telewizja Wrocław.

To jest kino

Ognisko "gra" zaniedbane kino w Wiedniu. Jego właścicielem jest Josef Ritter (Janusz Gajos), który decyduje się zmienić coś w swoim życiu. Wczoraj, w pierwszym dniu zdjęć, kręcono scenę, w której Ritter wchodzi do kina. Zbiera z podłogi zgniecioną puszkę i chustkę, czyści popielnicę. Wygląda na zrezygnowanego - na nosie ma opadające okulary, ubrany jest w marynarkę i sweter, na szyi okręcony brązowy szalik. Spotyka Starszą Kobietę (Bożena Baranowska). Ta stoi w bufecie i roztłukuje młotkiem stare landrynki w woreczkach, tocząc monolog o kondycji kina i filmowej kopii. - A te dzisiejsze filmy są jeszcze gorsze niż rzeczywistość - mówi. - I przez to człowiek sam musi się uwznioślić. Panie Ritter, jeśli pan się nie uwzniośli, to wkrótce nie będzie pan miał kina. Nie możemy wiecznie grać "Żyjącej pustyni". Kopia jest już całkiem zniszczona, wygląda tak, jakby na pustyni ciągle padało. Disneyowi na pewno nie o to chodziło - krzywi się.

Nie ta marynarka

Czy przeciętnemu widzowi Teatru Telewizji przyjdzie na myśl, żeby badać perfekcyjnie załamania światła na marynarce głównego bohatera? Chyba nie, ale reżyser poświęca temu sporo czasu. Bo okazało się, że na pepitce odbija się światło. - Ale to jest nie do uniknięcia w telewizji - tłumaczy Tomasz Dobrowolski, operator kamery. Kratka zostaje zamieniona na sztruks, jednak po dłuższym badaniu reżyser decyduje się znów na pepitkę. Też patrzę na ekran, na którym ekipa śledzi świetlne załamania. I choć wytrzeszczam oczy, nic nie udaje mi się dojrzeć.

Waldemar Krzystek to perfekcjonista, sam układa śmieci na podłodze. I może być spokojny o ostateczny efekt.

Wszystko wygląda świetnie. Nawet oszklone drzwi zostały ustawione tak, by nie odbijało się w nich światło.

Za neonem z napisem "kino" widać dzienne światło. - Czy tobie, Tomek, nie przeszkadza, że za tym napisem widać jasność? - mówi reżyser do operatora. Akcja toczy się w listopadzie, tuż przed godziną 17.00. - To jest trochę za jasno - kręci głową Krzystek. Jasność została przyciemniona. - I tak jest ładniej - kwituje reżyser.

Próba toczy się dalej. Janusz Gajos wchodzi, poprawia szalik na szyi, kręci się przed barem. Bufetowa peroruje i uderza się młotkiem w palec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji