Artykuły

Oliver - jeden z najpiękniejszych musicali

- Uwielbiam musicale. Kiedy byłam mała, oglądałam po kilka razy filmy z Fredem Astairem czy Barbrą Streisand, jeździłam na spektakle muzyczne i bardzo lubiłam tańczyć. Musical to dla mnie forma, w której widz może spotkać się z prawdziwą eksplozją emocji - mówi MAGDALENA PIEKORZ, reżyserka chorzowskiego "Olivera!", pokazanego na III Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni.

Ponad 40 dzieci i w sumie 120 osób na scenie. W środę 21 kwietnia w Gdyni w ramach Festiwalu Teatrów Muzycznych pokazany został "Oliver!" [na zdjęciu] w reżyserii Magdaleny Piekorz.

Piotr Sobierski: Jest pani kojarzona przede wszystkim z filmem, jednak w pani biografii znalazło się kilka przygód z teatrem. To stały element pracy?

Magdalena Piekorz: Bardzo lubię teatr, w tej chwili pracuję w Bielsku Białej nad spektaklem "Hotel Nowy Świat". To dla mnie duże wyzwanie, bo historia bohaterów, którzy spotykają się w hotelowej restauracji, opowiadana jest tu nie poprzez dialog, ale ruch. Inspiracją dla naszej teatralnej opowieści był znakomity film Ettore Scoli "Bal".

To prawda, że z wykształcenia jestem reżyserem filmowym, ale teatr i film to dla mnie tylko różne media, za pomocą których mogę porozumieć się z widzem. Filmy kręci się rzadko, a ze względu na ogromne nakłady finansowe, wiele projektów po prostu przepada. Znalazłam więc sobie sposób na życie, i prosto z planu filmowego "wchodzę" na scenę. Mam wrażenie, że ta naprzemienność działa odświeżająco, pomaga nie popaść w rutynę, stwarza okazję do twórczego rozwoju. Teatr jest mi niezwykle bliski, to możliwość prawdziwego spotkania z aktorem. Chociaż nie ukrywam, że jest dla mnie trudniejszy niż film.

Dlaczego?

- W teatrze wszystko widać jak na dłoni, nie ma montażu, który wytnie niedoskonałości. To z jednej strony ekscytujące, bo każde przedstawienie jest inne, ale i stresujące. Lubię mieć wszystko pod kontrolą, widzę każdy błąd i przeżywam, kiedy przedstawienie gorzej pójdzie. Kiedy realizuję film, mogę całkowicie zapanować nad materią.

Skąd pomysł na musical?

- Uwielbiam musicale. Kiedy byłam mała, oglądałam po kilka razy filmy z Fredem Astairem czy Barbrą Streisand, jeździłam na spektakle muzyczne i bardzo lubiłam tańczyć. Musical to dla mnie forma, w której widz może spotkać się z prawdziwą eksplozją emocji. Podobają mi się przede wszystkim te realizacje, w których muzyka i śpiew są elementem akcji dramatycznej, a nie ilustracją opowiadanej historii. Wtedy naprawdę pozwalam się porwać.

(...)

Od razu pojawiła się myśl o zrobieniu "Olivera!"?

- To jeden z najpiękniejszych musicali, jakie kiedykolwiek powstały, więc kiedy dowiedziałam się, że Rozrywka ma do niego prawa, nie było wątpliwości. No i bardzo chciałam pracować z dziećmi, a tu gra ich ponad czterdzieści! Przez moment myślałam także o spektaklu "Billy Elliot", który znakomicie pasowałby do realiów Śląska, ale "Oliver!" przeważył. Ma piękną muzykę, jest mądry, wzruszający i świetnie przetłumaczony przez Daniela Wyszogrodzkiego, kierownika literackiego Teatru Roma i znakomitego tłumacza.

No właśnie, udział takiej ilości młodych aktorów. Jak udało się ujarzmić tę gromadę?

Weszły mi na głowę [śmiech]. Z dziećmi pracuje mi się bardzo dobrze. Mają poczucie odpowiedzialności, są pracowite i angażują się na sto procent. Jeśli czują, że coś od nich zależy, potrafią dać z siebie wszystko. Mam wrażenie, że wprowadziły radość i energię do całego zespołu. Dawno nic nie dało mi tyle satysfakcji, co praca z nimi.

W trakcie prób wspomagał mnie fantastyczny asystent, który dzisiaj jest studentem reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie, Krzysztof Knurek.

Zresztą absolwent gdyńskiego Studium Wokalno-Aktorskiego.

- Tak, świetny asystent i bardzo zdolny aktor. Opracował cały program warsztatów, które organizowaliśmy dla dzieci w każdą niedzielę. Dzieci wybierały sobie swoje sceniczne imiona, dbały o rekwizyty, starsze opiekowały się młodszymi. Czasem przypominało to kolonie - aż żal się było rozstawać. Gdyby pan wiedział, ile łez wylaliśmy, kiedy trzeba się było się pożegnać na wakacje...

(...)

W Gdyni odebrała pani swoje najważniejsze nagrody za film "Pręgi", Złote Lwy od jury i nagrody publiczności. Przyjedzie tu pani na Festiwal Teatrów Muzycznych?

- Oczywiście, że przyjadę. Mam ogromny sentyment do Gdyni. I bardzo się cieszę, że będziemy mogli pokazać "Olivera!" na scenie, gdzie kilka lat temu przeżyłam jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Bałam się, że ze względu na rozmiar spektaklu i techniczne ograniczenia nie wyjedziemy z "Oliverem!" poza Chorzów. Świetnie, że się udało!

Festiwal Teatrów Muzycznych potrwa do poniedziałku 26 maja

Całość w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji