Artykuły

Nie pyskować na Szczepkowską

W ostatni Wielki Piątek miażdżącą przewagą głosów prezesem ZASPu została Joanna Szczepkowska. Legitymuje się sporym dorobkiem scenicznym, telewizyjnym i filmowym. Od kilkunastu lat publikuje felietony, napisała kilka książek, ogłosiła koniec komunizmu w Polsce, a ostatnio wypięła się na reżysera, którego miała dość, i wkrótce... została szefową nas wszystkich. Co na to aktorskie kapituły, strażnicy powagi, tradycji, etosu i godności artystów scen polskich? Ano ze zdziwieniem i niepokojem patrzą na pierwsze poczynania Pani Prezes - pisze Sławomir Pietras w Angorze.

Związek Artystów Scen Polskich to silna korporacja zawodowa, której pierwszy statut podpisali Jaracz, Osterwa i Zelwerowicz. W gronie dotychczasowych prezesów widnieją takie nazwiska jak Kotarbiński, Dygas, Schiller, Wyrzykowski, Szletyński, Holoubek, Łapicki i Gogolewski. ZASP to wielka tradycja etosu sztuki, ochrony zawodu, patriotyzmu, okupacyjnej konspiracji, opieki nad członkami (Dom Artystów Weteranów w Skolimowie) i kształcenia zawodowego (przedwojenny PIST).

Dziś zrzesza artystów teatru, opery, estrady, radia, telewizji i filmu. Zawsze z trudem i oddaniem mediował, godził, reprezentował i bronił sprzecznych interesów tego barwnego i różnorodnego środowiska. Zwyczajowo corocznie w Wielkim Tygodniu odbywa się walny zjazd delegatów, na którym omawia się ważne sprawy, a co 4 lata wybiera nowe władze.

Sam nie bardzo wiem, czy jestem jeszcze członkiem ZASP-u. Dawno temu zakładano Sekcję Dyrektorów, do której wstąpiłem, mając rekomendacje nie byle kogo, bo Beaty Artemskiej i Izabeli Cywińskiej. Po pewnym czasie uchwalono, aby dyrektorów usunąć, jako że są pracodawcami, czytaj wyzyskiwaczami. Za kilka lat odwrotnie: poproszono nas o powrót, uznając za ważny składnik środowiska teatralnego.

Znów minęło trochę czasu i dostałem pismo, aby przedstawić świadectwo ukończenia szkoły lub kursów artystycznych, pod groźbą usunięcia ze Związku. Jestem z wykształcenia prawnikiem, napisałem pracę magisterską o ochronie praw autorskich, grać na fortepianie nauczyła mnie pani prof. Fusiecka-Trzemielowa, która już nie żyje i mam świadectwo ukończenia rytmiki u prof. Walerego Śliwskiego w wieku lat 6. Więc niczego nie wysyłałem, pracując na rzecz Skolimowa, wspierając koła ZASP-u w swoich kolejnych teatrach, zawsze identyfikując się z etosem ZASP-owskim. Od czasu upadku PRL-u spowiadam się u Skolimowskiego kapelana ks. Kazimierza Orzechowskiego, co gwarantuje mi odpust zupełny i przyszłe miejsce w niebie.

W ostatni Wielki Piątek miażdżącą przewagą głosów prezesem ZASP-u została Joanna Szczepkowska. Jest wnuczką Jana Parandowskiego, córką Andrzeja Szczepkowskiego, niegdyś przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Kultury i Sztuki i prezesa ZASP-u w latach 1981-1982. Wyszła za mąż za aktora, ma dwie córki, też aktorki. Legitymuje się sporym dorobkiem scenicznym, telewizyjnym i filmowym. Od kilkunastu lat publikuje felietony, napisała kilka książek, ogłosiła koniec komunizmu w Polsce, a ostatnio wypięła się na reżysera, którego miała dość, i wkrótce... została szefową nas wszystkich.

Co na to aktorskie kapituły, strażnicy powagi, tradycji, etosu i godności artystów scen polskich? Ano ze zdziwieniem i niepokojem patrzą na pierwsze poczynania Pani Prezes. "Będę reprezentować związek, a nie środowisko". Błąd! Zawsze dotąd ZASP był głosem środowiska. W sprawach zasadniczych reprezentował wszystkich, a nie tylko niektórych. Kwestia wynagrodzenia prezesa nie powinna być przedmiotem warunków stawianych publicznie. To nie wróży najlepiej. Lęk przed osobistą gwarancją materialną za finansową działalność organizacji świadczy o małej wiedzy w tej dziedzinie oraz o braku odwagi w braniu odpowiedzialności. Perspektywa przekształcenia ZASP-u w związek zawodowy to sprawa przedwczesna, wymagająca dyskusji, konsultacji i przemyśleń. Były już takie próby, niestety dotąd niefortunne. Osobnym problemem są nowi członkowie, brak młodzieży, długość kadencji.

Pierwsza w historii tej organizacji kobieta na stanowisku prezesa nie będzie miała łatwego zadania i nie powinna się nastawiać na dochody z tej pracy. Kiedyś podczas wakacji w Skolimowie, gdy wracaliśmy z kolacji, Andrzej Szczepkowski zaproponował wstąpienie do sali telewizyjnej, gdzie właśnie sędziwe artystki oglądały "Kobrę". Usiedliśmy cichutko z tyłu, jako że Prezes chciał zobaczyć, jak funkcjonuje jeszcze wtedy czarno-biała telewizja w życiu towarzyskim naszych nestorów. Po chwili wśród uśpionych z lęku przed kryminałem pensjonariuszek obudziła się przedwojenna chórzystka z wileńskiej Lutni. Koleżanki, jakichś dwóch nowych siedzi z nami i zabiera miejsce, mimo że w willi dla gości mają telewizor kolorowy! Proponuję zebrać podpisy w tej sprawie.

Irena Jedyńska - niegdysiejsza balerina zespołu Diagilewa - rozpoznawszy w nas Prezesa i dyrektora opery, uciszyła buntownicę, mówiąc: Pyskować trzeba było w chórze w Lutni w Wilnie, a teraz proszę siedzieć cicho i czekać, co się zdarzy.

Na razie proponuję to samo w przypadku nowej Pani Prezes.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji