[W ostatnim okresie ...]
Sławomir Mrożek: "Portret". Reżyseria: Kazimierz Dejmek. Scenografia: Jacek Ukleja. Muzyka: Zbigniew Karnecki. Teatr Polski w Warszawie. Prapremiera w listopadzie 1987 roku.
W ostatnim okresie rozrachunek ze stalinizmem stał się bodaj najważniejszym tematem sztuki. Dramaty, filmy, powieści i pamiętniki obnażające ogrom zbrodni i skrywane przez lata kulisy życia politycznego. Los jednostki zaplątanej w tryby historii.
Oczywiście wcześniej także powstawały dzieła mówiące o błędach i wypaczeniach. Ale te utwory, które docierały do oficjalnego obiegu, mówiły o tym w sposób zawoalowany.
Ostatni dramat Mrożka "Portret" jest już osadzony w rzeczywistym świecie. W tych kategoriach może być odbierany dosłownie, jako opowieść o Polsce schyłku lat 50. W Warszawie Rosjanie budują Pałac Kultury, wypuszczeni są ostatni więźniowie polityczni. Bohaterami sztuki są dwaj przyjaciele. Bartodziej - dawny działacz polityczny ślepo wierzący Stalinowi, rozmawiający po nocach z jego portretem. Jego bogiem. Szary nikczemny człowieczek, który uwierzył w wielkość wodza, jego nieomylność, w jego idee. 0becnie w odstawce, na rencie, schorowany, mieszkający w małym domku na dalekiej prowincji. Bartodzieja prześladuje widmo Anatola. Dręczą go coraz większe wyrzuty sumienia, że wydał dawnego przyjaciela. Ma wątpliwości i chciałby ponieść karę za swój postępek. I nagle widmo znika mówiąc "Daj mi trupa, a zostanę z tobą". Prześladowany przez wyrzuty sumienia dowiaduje się z gazety, że jego niedoszła ofiara żyje. Ma wyjść na wolność.
Anatol - druga postać dramatu. Ofiara dyskretnego donosu. Dziesięć lat przesiedział w więzieniu dla politycznych, w tym dwa lata w celi śmierci. W końcu zrehabilitowany, wychodzi na wolność. Obsypywany zaszczytami, wielbiony przez władzę, mieszka w pięknym mieszkaniu, ma młodą przyjaciółkę.
Mężczyźni spotykają się, bowiem są ze sobą związani na dobre i złe. Jeden domaga się kary dla siebie, drugi... normalnego życia.
Pozornie oczywiste jest kto katem, a kto ofiarą. Jednak to oni obaj padli ofiarą historii, która jest bezlitosna, której nie interesuje los jednostki. Każdy z nich miał swojego kata i swoje więzienie. Anatol prawdziwe ze strażnikami, a Bartodziej - sumienie. A wszystkiemu jest winny tylko On. Portret.
Wydawać by się mogło, że po drugim akcie - po spowiedzi, wybaczeniu, toaście za wiecznie żywego Ojca-Stalina, powinno nastąpić zakończenie. Ale Mrożek dopisał akt trzeci. Z karą dla obu. Anatol po rozmowie z Bartodziejem zostaje sparaliżowany, na wózku inwalidzkim. Do swojego małego domku zabiera go żona Bartodzieja. I obaj mężczyźni znów są razem aż po kres dni...
Po prapremierze dramatu rozgorzały spory, jak należy go interpretować. Szukano analogii do Gustawa-Konrada, do mickiewiczowskich "Dziadów", wielkiej literatury romantycznej. Wychodzą w tym nasze polskie kompleksy, bowiem z równym powodzeniem monolog Bartodzieja do portretu Stalina można porównywać do monologu Hamleta. A słowa o zbrodni i odpowiedzialności - do wielkich greckich tragedii. Ale oto niech już się martwią historycy literatury pisząc długie eseje o związkach Mrożka z ...
Jedno jest pewne. Na scenie Teatru Polskiego jest wystawiana znakomita sztuka w wybornym wykonaniu. W roli Bartodzieja Jan Englert, Anatola - Piotr Fronczewski. Wyśmienity to duet, dzięki któremu sztuka wiele zyskuje. Jest w niej prawda, ironia i owe podskórne pulsowanie, które tak bardzo niepokoi widzów i krytyków.