Artykuły

Nadchodzi czeska fala

Spektakl dozuje melancholię i humor tak, aby łzy szybko obeschły, a rozdarte serca zrosły się

Parę tygodni temu byłem na koncercie czeskiego barda Jaromira Nohavicy w Warszawie i przeżyłem szok. Publiczność w Teatrze Małym śpiewała razem z wykonawcą - nie tylko refreny, ale często całe piosenki. Język czeski, powszechnie w Polsce wyśmiewany, stał się dla kilkuset widzów językiem, w którym odbiera się i przeżywa sztukę. I to nie tylko w Warszawie, podobne sceny miały ponoć miejsce w Gdańsku i Gliwicach.

Czas już to powiedzieć - mamy do czynienia z sukcesem czeskiej kultury w Polsce. W kinach idą kompletami filmy nowej fali czeskiego kina: "Samotni" i "Powrót idioty", polscy pisarze Jerzy Pilch i Paweł Huelle nawiązują do prozy Kundery i Hrabala. W końcu ta inwazja dotarła do teatru.

Agnieszka Glińska wystawiła właśnie w warszawskim Teatrze Współczesnym adaptację opowiadania Bohumila Hrabala "Bambini di Praga". I chociaż aktorzy warszawscy nie mówią po czesku, to jednak udaje im się wywołać na scenie atmosferę łagodnej tragikomedii, jaką odnajdujemy w kinie i literaturze znad Wełtawy.

Glińska przed rozpoczęciem prób wywiozła swoich aktorów do Pragi, aby posmakowali czeskiego stylu życia. Nie wiem, na ile ich role są wynikiem tamtej wycieczki, a na ile cudownym działaniem prozy Hrabala, ale są to role zadziwiające. Nie ma typowego warszawskiego efekciarstwa, kabaretowego grania pod rechot publiki i rywalizowania o dostęp do scenicznej rampy.

W spektaklu bierze udział prawie 30 wykonawców i nie potrafiłbym powiedzieć, którzy z nich grają główne role. Wszystkie role są główne. I świetny Kierownik Krzysztofa Kowalewskiego, który jest na scenie przez prawie całe przedstawienie, i Nauczyciel Tańca Tomasza Borkowskiego, który ma zaledwie błyskotliwy epizod. Agnieszka Suchora, która ze wzruszeniem gra sprzedawczynię sztucznych kwiatów, poszukującą nie tyle klientów, ile uczucia, i Monika Krzywkowska (Panna Grudówna), która doprowadza do łez - ale ze śmiechu - swoimi gorącymi wyznaniami miłości do byków. Spektakl nie skupia się na jednej czy dwóch postaciach, przedstawia całą galerię drobnych rzemieślników, rzeźników, fryzjerów, ogrodników, stróżów, ich żon, dzieci i kochanek. Przewodnikami po tej galerii typów są czterej oszuści, którzy wciskają ludziom lipne ubezpieczenia na życie, wyłudzając przy tym tysiące koron. Grają ich Krzysztof Kowalewski, Andrzej Zieliński, Piotr Adamczyk i Borys Szyc. Nie są to jednak czarne charaktery, lecz łapczywi na życie marzyciele, którym miłość przychodzi równie łatwo jak oszustwa.

Naprzeciw siebie mają ludzi, którzy tylko przez przypadek zajmują się wyrobem trutki na szczury czy kiełbas. W gruncie rzeczy to również marzyciele - malarz prymitywista Zerko (Damian Damięcki) zamalowuje każdy wolny skrawek swego mieszkania z meblami włącznie, Ogrodnik (Bronisław Pawlik) grywa z zapałem na katarynce, a duchowym mistrzem producenta sztucznych kwiatów Krausego (Krzysztof Stelmaszyk) jest król Salomon.

To nowy temat w teatrze Agnieszki Glińskiej, która dotąd zajmowała się głównie rodzinnymi i kobiecymi dramatami. W "Bambini di Praga" odkryła dla siebie i dla nas świat, w którym dramaty, owszem, zdarzają się, ale ludzie wychodzą z nich mocniejsi. Dozuje melancholię i humor tak, aby łzy szybko obeschły, a rozdarte serca zrosły się. Pomaga w tym znakomita muzyka Oleny Leonenko, specjalistki od rosyjskich romansów, która zadebiutowała tu jako kompozytorka czeska. Jej ballady na gitarę, bandżo, akordeon i tarkę mają w sobie klimat staromiejskich podwórek i zadymionych barów sprzed pół wieku, w których rozgrywa się akcja spektaklu. Chciałoby się tylko, aby to nie była moda, ale trwałe zainteresowanie, aby Hrabal, Kundera czy Hasek pobyli dłużej na polskich scenach, mają bowiem coś ciekawego do powiedzenia o życiu na tym padole łez.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji