Artykuły

Pasjonująca biografia Wilhelmiego

"Wilhelmi. I tak będę wielki!" - pasjonująca biografia aktora.

Miał w sobie wiele z Marlona Brando i Jacka Nicholsona. Ale najwięcej z... samego siebie. Aktor o jedynej w swoim rodzaju mimice, ekspresji ciała, lekko chrapliwym glosie. Brutal i bon vivant. Grywał postaci silnych mężczyzn, ulegających instynktom, ale sprawdzał się też w romantycznym repertuarze. Jego Mazepa, jeszcze z czasów spektaklu dyplomowego, wykazywał szlachetny poryw i wrażliwość. Świetną kreację brutala młody Wilhelmi stworzył jako Stanley Kowalski w "Tramwaju zwanym pożądaniem". Ta sama rola zapoczątkowała także karierę Marlona Brando. Przez pewien czas Wilhelmi trochę przyjmował pozy i nosił się jak Brando, co naturalnie wywoływało kąśliwe uwagi kolegów artystów. Ale ważniejsze było to, że - jak wspomina aktora na łamach książki Rychcika Janusz Gajos: - Romek był wtedy w uderzeniu, mówiło się, że to przedstawiciel generacji silnie idącej do przodu. Bardzo na niego liczono, a on liczył na siebie.

I żył intensywnie, wielokrotnie. Życiem każdej odegranej postaci. Nasycał je pomysłami, największymi emocjami, artystyczną gorączką. Dlatego zapamiętaliśmy go dobrze jako Nikodema Dyzmę czy mającego totalitarne zapędy gospodarza domu Anioła w serialu "Alternatywy 4", także jako dziennikarza, prowadzącego nocny program radiowy w "Ćmie". Był też Olgierdem w "Czterech pancernych...". Ta rola była powodem do dumy dla syna aktora, który musiał kiedyś przyprowadzić całą klasę do domu, by koledzy mu uwierzyli, że Olgierd to jego tata.

Wielki aktor, którego wspomnienie wywołuje ciepło w sercu i uśmiech na twarzy ludzi. Może u kilku osób z branży - nie do końca. Bo Roman Wilhelmi - jak można się zorientować po lekturze biografii Marcin Rychcika - nie zawsze był lubiany przez kolegów aktorów i nie wszyscy reżyserzy dawali sobie radę z pełnym temperamentu aktorem, z jego dociekliwością w pracy nad rolą. Ale kiedy przekonał się do roli, dawał z siebie wszystko i tego samego wymagał od partnerów. Nic dziwnego, że nie zawsze za nim przepadano. A już zupełnie nie wtedy, kiedy po otrzymaniu kolejnej, atrakcyjnej propozycji obsadowej potrafił, robiąc żart, zadzwonić do jednego z młodych aktorów pytając: - No to, o co chodzi z tym Hamletem?

Ze spektaklu na spektakl, od roli do roli prowadzi nas Marcin Rychcik w swojej książce poświęconej Wilhelmiemu. To znakomicie, profesjonalnie opracowana biografia i artystyczna, i pokazująca człowieka. Jego życie prywatne, fascynacje kobietami, dwa małżeństwa, kontakty z synem, słabości, ułomności charakteru, do których sam aktor się szczerze przyznawał, opisane zostały bez wścibstwa, ale prawdziwie i serdecznie.

Marcin Rychcik "Roman Wilhelmi. I tak będę wielki!", Oficyna Wydawnicza RYTM, 2004

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji