Artykuły

Witold Skaruch: Był mistrzem drugiego planu

Nasze pożegnanie

Gdy rozeszła się wieść, że Witold Skaruch nie żyje, przyjaciele byli w szoku. Jak to?! Przecież był w świetnej formie, przecież niedawno go widzieli, rozmawiali, umawiali się na spotkanie... Przecież na nic się nie skarżył... Jak zawsze był serdeczny, skory do żartów, uśmiechnięty. Tak było do pechowego grudniowego dnia ubiegłego roku, kiedy Witold Skaruch przewrócił się nieszczęśliwie i połamał sobie kręgosłup. Tak niefortunnie, że nie można go było operować. Cierpiał bardzo, ale jak zawsze zachował klasę. Znalazł się w szpitalu w Konstancinie, ale najlepsi lekarze nie byli mu w stanie pomóc. Mówiono o nim, że jest mistrzem drugiego planu. Zagrał w ponad stu filmach i serialach. Krytycy pisali, że "specjalizował się w wyrazistych epizodach". Mówiąc prościej, nie zapominało się o nim po wyjściu z kina. Zwykle obsadzano go w rolach inteligentów - świeckich i duchownych. Był księdzem w "Pociągu" Kawalerowicza i bratem furtianem, który wpuszcza Zagłobę wyciągającego z klasztoru pana Michała w "Panu Wołodyjowskim" Hoffmana. Jako księdza zatrudniał go też Marek Koterski w "Nic śmiesznego" i "Ajlawiu". Fantastycznie zagrał rehabilitanta Johna w filmie Jacka Bławuta "Jeszcze nie wieczór".

Kim był, zadecydowała wojna i lata powojenne

Ostatni obraz, w jakim go podziwialiśmy to notabene "Ostatnia akcja", gdzie brawurowo wcielił się w rolę byłego akowca Józka "Rotora", który wespół z przyjaciółmi pomaga wnuczkowi "Małolata" (w tej roli też już nieżyjący Jan Machulski) wymierzyć sprawiedliwość. Rola została doceniona. Witold Skaruch nominowany był za nią do nagrody "Złotej Kaczki". Urodził się w 1930 roku w Ciechankach Łańcuchowskich w rodzinie nauczycielskiej (ojciec aktor pięknie malował). W 1935 roku po przeniesieniu się z rodzicami i bratem Zdzisławem (został lekarzem) do Lubartowa, rozpoczął naukę w szkole powszechnej. W czasie wojny uczył się na tajnych kompletach. Po wyzwoleniu w Liceum Humanistycznym, które ukończył w 1949 roku.

Pytany o to, dlaczego został aktorem, odpowiadał, że zadecydowała o tym właśnie wojna i lata powojenne. To było naturalne, że wtedy młodzi ludzie wyposzczeni przez lata grozy, nie mający kontaktu z muzyką tańcem, teatrem garnęli się do kultury.

Najpierw recenzent teatralny, potem aktor

On też. Należał do kółka recytatorskiego, grał w teatrze szkolnym, śpiewał w chórze. No i miał wspaniałych pedagogów, dzięki którym pokochał teatr. Do pobliskiego Lublina jeździł na każdą premierę. W latach 1946-49 stał się korespondentem terenowym "Życia Lubelskiego". Traf chciał, że jego szefem był znakomity recenzent teatralny profesor Stanisław Papierkowski. Okazało się, że od pisania o teatrze do grania w teatrze dzieli pana Witolda już tylko krok. W 1953 roku skończył Wydział Aktorski PWST w Warszawie. Debiutował na scenie Teatru Dramatycznego w Szczecinie. Potem były teatry warszawskie: Dramatyczny (spędził w nim 28 lat), Ludowy, Polski.

Nie tylko grał. Był również reżyserem, bowiem w 1964 roku skończył Wydział Reżyserii warszawskiej PWST. Wcześniej w 1959 roku wyjechał na stypendium do Francji, gdzie odbył staż asystentury reżyserskiej u Jeana Louisa Barraulta i Rogera Planchona. Był cenionym reżyserem. Pracował w teatrach warszawskich: Rozmaitości, Dramatycznym, Kwadracie, Na Woli. A w kraju m.in. w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, Teatrze Śląskim w Katowicach, Teatrze Nowym w Łodzi i Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Zawsze dbał o to, by praca była przyjemnością

Witold Skaruch należał do tych aktorów i reżyserów, którzy, choć pracę traktowali niezwykle poważnie, to jednocześnie, by nie była ona znojem, na plan zawsze wnosili niezbędną dawkę humoru. Ktokolwiek z nim pracował wspomina, że pan Witold był niezwykle dowcipnym, radosnym i skorym do żartów człowiekiem. Poza tym miał w sobie to nieuchwytne "coś" co świadczy o klasie człowieka.

Choć nie zagrał pierwszoplanowych ról, był spełniony jako aktor. Był również spełniony jako człowiek. Dlaczego? Bo trafiła mu się rzecz rzadka w środowisku. Miał niezwykle udany związek małżeński. Poznali się na studiach. Janina Traczykówna mówi, że najśmieszniejsze było to, że na początku niespecjalnie się lubili. Zakochali się w sobie na ostatnim roku studiów. Od tego momentu byli nierozłączni. I udało im się razem przejść przez życie, mimo - jak twierdzi pani Janina - skrajnie różnych charakterów. - Właśnie w ten sposób uzupełnialiśmy się. Gdy mąż jest duszą towarzystwa, ja siedzę cichutko i milczę - mówiła.

Debiutowali razem na scenie Teatru Dramatycznego w Szczecinie. Ona grała Stellę w "Fantazym" Juliusza Słowackiego, on tytułową postać. Potem byli razem w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Kilka razy spotkali się na planie filmu. Pani Janina może pochwalić się nie byle jaką rzeczą: miała przyjemność zagrać w pierwszym polskim serialu "Barbara i Jan". Z Janem Kobuszewskim stanowili pierwszą polską parę serialowych detektywów. A był to 1964 rok! Prawdziwe, choć nam wydaje się, że seriale to wynalazek ostatnich lat. Ogromną jednak popularność przyniosła jej rola Michasi Ostrzeńskiej w "Nocach i dniach" Jerzego Antczaka.

Jak tylko mogli uciekali z Warszawy nad Pilicę

Ich wspólnym hobby był dom, położony na końcu wsi niedaleko Białobrzegów nad Pilicą. Ci, którzy mieli szczęście tam być, mówią, że jest to dom, z gatunku tych, z którego nie chce się wychodzić. Jeździli tam w każdej wolnej chwili, by odpocząć, by pomyśleć, by żyć w zgodzie z naturą. Tam pani Janina z pasją oddawała się pracy na działce...

W skrócie:

Urodził się: 11 stycznia 1930 roku w Ciechankach Łańcuchowskich Znany: Zagrał w ponad 100 filmach i serialach. Na ekranie debiutował w 1953 roku epizodem w "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza. Inne ważne filmy: "Pociąg", "Jak być kochaną", "Pan Wołodyjowski". "Nic śmiesznego", "Ajlawiu". "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", "Jeszcze nie wieczór". Reżyserzy często obsadzali go w roli Francuza ("Pogranicze w ogniu", "Marie Curie", "Maskarada". Od marca 2008 roku grał w powieści radiowej "Matysiakowie"). Oglądaliśmy go też w serialach: "Plebania", "Siostry", Ojciec Mateusz", "39 i pół". Po raz ostatni wystąpił w filmie "Ostatnia akcja" Zmarł: 17 lutego 2010 roku w Konstancinie pod Warszawą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji