Artykuły

Sztuka wzruszania

Balladyna, rosyjska agentka Ninoczka, Zuta z "Ferdydurke" i Smugoniowa w "Uciekła mi przepióreczka" - to tylko kilka ról 26-letniej Doroty Landowskiej. W monodramie "Jordan" Anny Reynolds i Moiry Buffini zagra kobietę skazaną za dzieciobójstwo. Premiera jutro o godz. 19.30 w malarni Teatru Powszechnego.

Zamierzała studiować psychologię, polonistykę albo historię sztuki. Myślała o Akademii Sztuk Pięknych. Po sukcesie w konkursie recytatorskim zdecydowała się zdawać do warszawskiej PWST.

O egzaminach do szkoły teatralnej nie powiedziała nawet najbliższym. Zresztą nikt nie podejrzewał, że będzie próbować, należała do osób wyjątkowo nieśmiałych. Dostała się za pierwszym podejściem.

Jeszcze jako studentka trzeciego roku zagrała Helenę w "Śnie nocy letniej" w Teatrze Powszechnym. Po udanym debiucie - następne propozycje: Elke w spektaklu "Gimpel Głupek" według Singera, Ficia w "Onych" Witkacego w reżyserii Rudolfa Zioło.

Trzeba dorosnąć do ról komediowych

W Powszechnym gra czwarty sezon, gościnnie występuje na Scenie Prezentacje. Mogliśmy oglądać ją w kilkunastu spektaklach telewizyjnych, m.in. w "Wariatce z Chaillot", w "Lunii", w "Małych sztukach dla sceny jarmarcznej", "Chwilach szczęścia". Nie miała jeszcze tylko dużej roli filmowej.

Reżyserzy powierzają Dorocie Landowskiej niełatwe role: jej bohaterki to kobiety skomplikowane psychologicznie, zazwyczaj osamotnione, silne, a jednocześnie słabe i bezradne. Wystarczy przypomnieć jej Balladynę w spektaklu Jarosława Kiliana czy "chorą na umyśle" Rosę w irlandzkiej sztuce "Tańce w Ballybeg".

Ma za sobą postacie z polskiej klasyki: oprócz Balladyny Marynę z "Wesela" w reżyserii Krzysztofa Nazara, wreszcie Smugoniowa z telewizyjnej wersji "Uciekła mi przepióreczka" w reżyserii Agnieszki Glińskiej.

W jej repertuarze brakuje tylko ról komediowych. - Długo nie zdawałam sobie sprawy, że mogę publiczność rozśmieszać, w ogóle śmiać się na scenie, być aktorką charakterystyczną - mówi Dorota Landowska. - Taka poważna osoba jak ja, nie nadaje się do tego. Z błędu wyprowadziła mnie pani Ryszarda Hanin, od której dowiedziałam się kiedyś, że rozśmieszanie może być większą sztuką od wzruszania.

Sztuka, która budzi dreszcz

Od kilku tygodni uczestniczy w próbach monodramu ."Jordan", który reżyseruje Agnieszka Glińska.

- Tekst jest trudny, ostry, brutalny. Kiedy pierwszy raz go czytałam, bezwiednie zaczęłam płakać - wyznaje. -I chyba właśnie to wzruszenie, ten dreszcz, ten niepokój utwierdziły mnie, że muszę znaleźć odwagę i spróbować. Przeraziło mnie to, że można być aż tak samotnym. Bohaterka jest w moim wieku. Życie traktowała zbyt lekko, trochę bezmyślnie. Zabrakło jej tej kalkulacji - teraz trzeba tak postąpić, a teraz trzeba się wycofać. Dopiero z perspektywy czasu zaczęła oceniać i rozumieć.

- Przed przystąpieniem do prób chciałam rozmawiać z psychiatrami, psychologami, z więźniami. Ale później zjawili się w moim życiu ludzie, których historie wydały mi się równie wstrząsające.

Sharon Jones to autentyczna postać. Swoje dziecko zabiła, gdy próbowali jej je odebrać. Chciała zabić też siebie, ale ją odratowano. Spędziła kilka lat w więzieniu. W dzień swojego zwolnienia popełniła samobójstwo.

W Teatrze Powszechnym monodram Doroty Landowskiej grany będzie osiem razy, później spektakl weźmie udział w Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji