Artykuły

A w pralni wciąż brudno...

W tej pralni nic się nie pierze. Praczki zasiadają lub kładą się na stertach brudnej bielizny zapakowanej w toboły, worki. Swój czas wypełniają kłótnią, przekleństwami, słuchaniem opowieści o dziedzicu, u którego przed wojną służyła jedna z nich. Mówi się tu jeszcze o sprawiedliwości dziejowej, która dzieliła ziemie obszarników i o paru innych zdobyczach naszego ustroju. Mówi się niby odważnie, niby dowcipnie, ale nigdy wprost. Przeważnie zaś ordynarnie, prymitywnie.

Nie wiem kiedy Stanisław Tym napisał sztukę "Pralnia". Wystawiana w warszawskim Teatrze Na Woli robiła jednak wrażenie tworzonej w pospiechu, na zamówienie chwili, kiedy nie wiadomo było jeszcze jak wiele teatr może powiedzieć, ale odczuwało się już cenzorską odwilż. Powstał więc pseudokabaret, pseudotragifarsa z najniższych piwniczno-pralniczych sfer.

Brudna, szara piwnica, to miejsce, w którym od dawna pozoruje się jej właściwe przeznaczenie. Praczki zwykłe (plebs) i ekspresowe (elita) piorą więc brudy umowne. Za bardzo jednak umowne, aby można traktować to o czym mówi "Pralnia" poważnie.

Uznają może widzowie, te to parodia dziejów, w których pozorowane działania ukrywać mają demagogię władzy, niedostatek kondycji moralnej społeczeństwa. Na siłę można doszukać się takiego przesłania. W pralni "Radosny dzwon" z zażenowaniem śledzić można jedynie tępotę robotnic, przebiegłość i cynizm ich zwierzchniczek, a także niemrawą próbę rewizji złych obyczajów. Praczki boją się jedynie władczych przełożonych, a zwłaszcza jednej z nich, która z milczącym przyzwoleniem personelu ładuje do kotła tych, którzy się buntują.

Sztuka Tyma ma czasami żywy, wartki dialog. Wypełniają go jednak trudności dziwne, zaskakujące wulgarnością, psychologicznym uproszczeniem postaci i skarykaturyzowanych wydarzeń. Aktorzy poruszają się w tej rodzajowości swobodnie zwłaszcza Halina Łabonarska, przewodnicząca zarządu, Maria Chwalibóg, kierowniczka bielizny czystej i Barbara Rachwalska - Napiórna. W finale - dyskotekowym, dopisanym, właściwie nie pasującym do stylu całego przedstawienia, zmienione fizycznie praczki tańczą w rytm muzyki lat 70. Kolorowe światła migają na scenie, a sprawozdawca teatralny odnosi wrażenie, że gdyby sztuka Tyma powędrowała do szuflady byłaby to niewielka strata dla teatru polskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji