Artykuły

Bazylissa Teofanu

Dramaturgii Tadeusza Micińskiego towarzyszy swoista legenda. Ale niewielki z tego pożytek. W istocie jest to bowiem twórczość prawie nieznana scenicznie. Zaledwie kilka razy nasze teatry próbowały znaleźć do niej klucz. Pewna hermetyczność dramatów Micińskiego, ich ekspresjonistyczna stylistyka, ich zawiła historiozofia nie ułatwiały autorowi drogi na scenę.

PRAPREMIERA Bazylissy Teofanu - jednego z najbardziej znamiennych utworów pisarza - odbyła się przed 11 laty. Tekst odkrył dla Teatru Polskiego w Poznaniu Stanisław Hebanowski, zrealizował go - zresztą z powodzeniem - Marek Okopiński. Druga z kolei inscenizacja sztuki - "W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu", którą prezentuje obecnie Teatr Wybrzeża, jest już dziełem reżyserskim St. Hebanowskiego.

Dramat Micińskiego ma strukturę dość skomplikowaną. Rozgrywa się właściwie w dwóch planach - historycznym i filozoficznym. "Bazylissa Teofanu" to z jednej strony obraz walki o władzę w Bizancjum w X wieku, z drugiej - to obraz zmagań dwóch koncepcji świata, dwóch przeciwstawnych postaw - lucyferycznej i chrystusowej. Pierwsza jest dla Micińskiego symbolem buntu, wolności, dynamizmu, ale i dążenia do destrukcji, druga - symbolem dobra, ofiary, pokory, ale i pasywności. Tylko dostrzegając tę dwoistość planów "Bazylissy" można odczytać jej historiozofię i jednocześnie uwolnić tekst od zarzutu, że jest nie najlepszą kopią szekspirowskiego modelu dramatu.

Istotnie, zamysł Micińskiego był inny. Nie interesuje go sam mechanizm gry o władzę. Te wątki pozostają tylko pretekstem do ujawnienia wewnętrznej światopoglądowej problematyki utworu, egzystencjalnych stanów i postaw występujących w nim osób. Dlatego też ekspozycja fabuły, sytuacji i postaci, elementy motywacji tracą w tej sztuce ostrość i jednoznaczność, są podporządkowane ekspresjonistycznej wizji autora.

Tytułowa bohaterka dramatu - Bazylissa reprezentuje filozofię destrukcyjnego aktywizmu, dąży do katastrofy i zniszczenia świata, bo tylko w tym widzi szansę jego odrodzenia. Zbrodnicza, dionizyjska Teofanu jest bohaterką w istocie tragiczną. Głęboko wyobcowana z otoczenia, przerasta je maksymalizmem i samowiedzą, a jednocześnie budzi w ludziach żywioł namiętności, świadomie zbuntowana wobec losu - sama niejako prowokuje katastrofę. Nosicielem wartości konkurencyjnych, przede wszystkim mistyki i ascezy jest w sztuce Nikefor, który wszakże pod wpływem Teofanu odrzuci racje religii i w ostatecznym rezultacie także - poniesie klęskę.

Skala trudności związanych z realizacją tego utworu Micińskiego jest ogromna. Stanisław Hebanowski nie poszedł tropem szekspiryzującej anegdoty. Starał się ze wszelką cenę wydobyć z tekstu te akcenty, które niosą jego problematykę, filozofię, przesłanie. Reżyser, szukając ekwiwalentu scenicznego dla dramatu Micińskiego, budował typ inscenizacji bogatej w swej teatralnej ekspresji. Doskonale służyła temu muzyka (Jerzy Satanowski), a także wizja scenografa Mariana Kołodzieja, który odtworzył świat Bizancjum z całą właściwą sobie plastyczną inwencją i wyrafinowaniem.

Mamy tu więc do czynienia z teatrem bardzo różnorodnym w środkach i tonacjach, chwilami pełnym tyrad i refleksyjnych monologów, chwilami rozsmakowanym w urodzie pantomimicznych efektów (symboliczne misterium w III akcie), chwilami pulsującym gwałtownie dramatyzmem dziejących się na scenie wydarzeń. Pewna hieratyczność tej inscenizacji, jej styl jakby swoiście operowy, są tu podyktowane przez świadomy zamysł reżyserski.

Klucz stylistyczny, który znalazł Hebanowski do "Bazylissy Teofanu" nie jest zapewne jedyny, ale konsekwentny i odpowiedni do struktury utworu. I to właśnie rozstrzyga o randze całego przedsięwzięcia. Sądzę jednak, że inscenizator potraktował sztukę Micińskiego z nadmiernym chyba pietyzmem. Gdyby przy opracowaniu tekstu zdecydował się na nieco odważniejsze skróty spektakl byłby pozbawiony pustych miejsc, zyskałby jeszcze większą klarowność i siłę wyrazu.

O walorach gdańskiego przedstawienia stanowi też w dużej mierze zespół aktorski, demonstrujący na świadomość przyjętej konwencji, kulturę i dyscyplinę. Kilka ról było naprawdę wysokiej klasy. Halina Winiarska jako Bazylissa Teofanu interpretowała tekst pięknie i precyzyjnie, stworzyła osobowość niepospolitego formatu, trawioną niepokojem, pełną obsesji i zarazem czujnej autorefleksji. Jeśli wszakże czegoś w tym wizerunku postaci zabrakło, to chyba jednego rysu - pewnej emocjonalności i dionizyjskiej pasji Teofanu.

Krzysztof Gordon był bezbłędny w charakterystyce Nikefora, skupiony i fanatyczny, a jednocześnie bez reszty zafascynowany Bazylissa. Czystość środków aktorskich - imponująca. Józef Onyszkiewicz wyposażył postać Choeriny w błazeńską mądrość i sarkazm, dowcip i ironię. To błyskotliwa rola. Sylwetkę w pełni przekonywającą, przemyślaną i wyrazistą w rysunku zbudował również Stanisław Michalski (Jan Cymisches). To chyba najważniejsze atuty aktorskie spektaklu.

PREMIERĘ "W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu" Teatr Wybrzeże może zaliczyć do rzędu swoich najcenniejszych doświadczeń. Zarówno skala zamierzenia, jak i jego ostateczny efekt zasługują na uwagę szczególną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji