Artykuły

Gay-party o dziewiątej wieczór

Dla pełniejszego określenia okoliczności należy dodać: w Teatrze Prezentacje, w Zakładach Norblina, w czerwcu.

Tym razem Romuald Szejd sięgnął po temat rzadko na polskiej scenie demonstrowany, choć ostatnio RAMPA przełamała tabu swoim dowcipnym i lirycznym Love. Sztuka Amerykanina Marta Crowleya The boys in the Band dostała z woli Zbigniewa Maciaka, tłumacza, tytuł polski Dyskretny urok faunów. Co nie złagodziło wcale tematyki.

Bo choć o tej urodzinowej prywatce, bardzo różnych jako typy, charaktery i psychiki, panów o skłonnościach do panów, można powiedzieć, czemu nie, jak w ministreszczeniu w programie - wspaniałe przyjęcie urodzinowe wydane przez ośmiu czarujących faunów - to naprawdę jest to niewesołe party młodych i starszych gayów, zapijających swoje kompleksy. I choć to, wedle scenariusza, Manhattan a nie Mława, Laski czy Wołomin, albo i Warszawa zgoła - kompleksy i problemy są te same.

No, może mieszkanie bardziej przestronne.

Odmienność. Jakakolwiek. Wiemy, co w nas budzi, jak się do niej odnosimy. Ile tu kulturowych wręcz pułapek, jakie ogromne zapotrzebowanie na tolerancję niosą takie problemy.

Dlatego trzeba chwalić Szejda za odwagę i stawianie kropek nad i, w czasie, w którym AIDS nadaje najbardziej niewinnym związkom homoseksualnym swoiste drugie dno. I w kraju, w którym poszanowania odmienności, jaka by nie była, trzeba się uczyć od nowa (wierzę, że ta tradycyjna polska tolerancja nie była wyłącznie mitem, a jeśli to naiwność, to też... mitotwórcza).

Ale to jest jedna strona medalu. Rzec by można - ideologiczna. Jest przecież i druga, artystyczno-rozrywkowa. Przedstawienie w Prezentacjach ma wszelkie cechy melodramatu skojarzonego z komedią środowiskową. Ten melodramat komediowy, grany ostro, rodzajowo, chwilami nuży, chwilami denerwuje deklaratywnością i schematyzmem rozwiązań sytuacyjnych, chwilami - to, oczywiście, też - wzrusza.

Nie było łatwo zagrać w tych Faunach.... Na pewno nie. W salonowym, miękkim wnętrzu gubiła się determinacja, męskość (?), charakter. Obronili się pięknie Cezary Pazura, ostatnio najlepiej rokujący aktor najmłodsze pokolenia, Andrzej Chyra, w trudnym wcieleniu cioty potocznej, klasycznej; obronił się Zbigniew Suszyński, pełen wdzięku i bardzo sexy (w przedstawieniu gospodarz party).

Podstawowy problem - czy ja jestem już homoseksualistą, czy jeszcze wybieram sobie postawy - przedstawiono starannie, solidnie, jak dobrze odrobioną lekcję.

Wreszcie - spektakl trwa prawie dwie godziny bez przerwy. I to się czuje. Gdyby chociaż otworzyć okna, jeśli nie da się skrócić przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji