Artykuły

Zagapienie

"Produkt" w reż. Wojciecha Czarnoty w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Przemysław Skrzydelski w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.

Łatwo odpowiedzieć, dlaczego Wojciech Czarnota, dotąd znany głównie jako aktor, postanowił wziąć się akurat za Ravenhilla. Autor to w ostatnich latach modny, co chwila któryś jego dramat robi mniej lub więcej szumu, a i szufladka z napisem "brutaliści", do której wrzuca się jego twórczość, nadal jest chętnie otwierana w teatralnych dyskursach. Niedawno jego nowy tekst "Shoot/Get Treasure/Repeat" wystawił w Dusseldorfie Jan Klata. Powodów zatem jest co najmniej kilka. Najważniejsze jednak, że "Produkt" daje wybranemu aktorowi okazję, której zmarnować nie wolno. Napisany jako emocjonalny, perswazyjny monolog wyrafinowanego producenta filmowego Jamesa (Mariusz Jakus), który za wszelką cenę pragnie pozyskać gwiazdę dużego ekranu, 0livię (milcząca rola Kamili Sammler) do głównej roli w wątpliwym projekcie, jest kopalnią stylów gry. Jakus w pełni je wykorzystuje, tyle że pod koniec seansu nie wiemy do końca, w jakiej sprawie cały ten hałas i czy naprawdę było warto dawać z siebie wszystko. U Ravenhilla James ma niewiele czasu, by streścić Ołivii scenariusz do filmu. Pompatyczna historia miłości europejskiej kobiety do muzułmańskiego fundamentalisty rozgrywająca się po zamachach 11 września 2001 roku łączy w sobie sentymentalną opowieść, kino akcji i psychologiczną papkę zarazem. Wszystkiego po trochu, by wykorzystując naiwność widza, zarobić miliony. Ołivia patrzy w osłupieniu na to, co pokazuje jej James w kolejnych przeobrażeniach. Producent raz jest zakochaną kobietą, raz zamachowcem-samobójcą. Odgrywa wszystkie postaci. Przekonanie do sensu tej historii to dla niego sprawa życia i śmierci. Nie ma skrupułów. Gdy nie udaje mu się uzasadnić ostrych erotycznych scen, posuwa się nawet do szantażu aktorki. Wie, że jako producent decyduje o jej przyszłości. Rola Jamesa wymaga skrajnego skupienia. Polega na byciu jednocześnie narratorem scenariusza, komentatorem oraz jego postaciami. Jakus buduje ją nad podziw precyzyjnie, momentami wręcz wydaje się, że jego ruchy i gesty są cyzelowane co do centymetra, nienaturalne i przerysowane. Gdzieniegdzie zbyt oczywiste, wymierzone na powtarzalność. Udaje się aktorowi podkreślić to, co u Ra-venhilla najciekawsze: ustawienie widza w roli atakowanego. Nie wiemy, czy Jakus jako James bardziej przekonuje nas, czy 01ivię. Czy chce wcisnąć popkulturowy kit jej, czy nam, którzy później staniemy się jego odbiorcami. Zręcznymi tyradami aktor przygotowuje nas na to, co później i tak przyjmujemy jako kolejny właśnie produkt. Pod koniec widać, że wszystko da się uzasadnić.

Jednak tekst Ravenhilla sprzed pięciu lat nie ma już tej siły oddziaływania. Temat żerowania świata mediów na zamachach na World Trade Center i ich ofiarach zdaje się już zwietrzały. Może nie przerobił go dostatecznie sam teatr, ale też nieskomplikowany mechanizm ukazany w "Produkcie" przez kilka lat zdążył sam się objaśnić. Dlatego jest wiele chwil, gdy spektakl na małej scenie Jaracza niebezpiecznie zmierza w stronę parodii zachowań i stereotypów. Zahacza też o tanią publicystykę, jedynie punktując współczesne prawa rynku. Tego wrażenia nie jest w stanie zatrzeć i Jakus - wydaje się, że oglądamy powtórkę z tego, co znamy, więc tym razem możemy już spokojnie się zaśmiać. Wojciech Czarnota wypełnił swoje zadanie tak, jakby po długim czasie przypomniał sobie, że wypada odrobić zaległą pracę domową. My jesteśmy już kilka lekcji dalej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji