Artykuły

To moje pierwsze wyróżnienie

- Zawód aktora na tym polega, że spotkania z ludźmi są najciekawsze. Jak się trafi na super reżysera, świetnych partnerów i tekst, to jest marzenie. Ale to rzadko się zdarza, żeby te trzy czynniki zaistniały - mówi MAREK WALCZAK, aktor Teatru im. Szaniawskiego w Płocku, laureat Srebrnej Maski.

Pytanie do: Marka Walczaka [na zdjęciu], aktora, laureata Srebrnej Maski 2010:

Cieszy się pan z nagrody?

- To moje pierwsze wyróżnienie w ciągu 20 lat pracy zawodowej. Bardzo się ucieszyłem, ponieważ, co tu dużo mówić, aktor to takie zwierzę czułe na swoim punkcie. Już sama nominacja mnie rozczuliła.

Na płockiej scenie widzieliśmy pana w rolach dramatycznych i komediowych. Który gatunek jest panu bliższy?

- Dość dużego pietra miałem przed farsą. Wcześniej raz kiedyś zastąpiłem Friedmanna, ale to nie była praca od początku nad rolą. Mimo wszystko myślę, że wyszło nieźle. Najbardziej lubię role mocno połamane psychologicznie, w których bohater zmaga się ze sobą, z otoczeniem, jest w nim coś szalonego, jest wielobarwny. Praca nad taką rolą sprawia mi dużą frajdę. Z ról, które zagrałem na płockiej scenie, uwielbiam "Wujka" z "Obywatela M.", którego reżyserował na płockiej scenie mój kolega ze szkoły teatralnej, Maciej Kowalewski. Z kolei w teatrze w Tarnowie grałem Króla Ignacego w spektaklu "Iwona, Księżniczka Burgunda". Najdłużej pracowałem w Krakowie. Tam miałem kilka ciekawych spotkań z ludźmi teatru, reżyserami m.in. z rosyjskim reżyserem Walerym Fokinem. Zawód aktora na tym polega, że spotkania z ludźmi są najciekawsze. Jak się trafi na super reżysera, świetnych partnerów i tekst, to jest marzenie. Ale to rzadko się zdarza, żeby te trzy czynniki zaistniały.

Dlaczego aktorstwo?

- Jestem płocczaninem, Małachowiakiem. W jakimś sensie zawdzięczam szkole wybór zawodu. Co prawda nie lubiłem biologii, ale za to dałem się wciągnąć koledze do amatorskiego teatru, który prowadziła profesor Hanna Bielicka. Potem była szkoła teatralna i pierwsze role w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Po dwudziestu kilku latach wróciłem do Płocka i nie żałuję. Jest świetny teatr, repertuar urozmaicony, bo publiczność wiadomo, lubi różne rzeczy. Jasne, że wieczorami najbardziej chciałbym grać "Mazepę", ale w teatrze musi być miejsce na wszystko.

Poza teatrem, odnosi pan sukcesy jako lektor, aczkolwiek w płockich stacjach radiowych pana nie słychać.

- Nagrywam audiobooki, np. "Potop" i "Ziemię obiecane", obecnie "Hrabiego Monte Christo" i sprawia mi to dużą przyjemność. Nagrywam też reklamy, głównie poza Płockiem. Tutaj nikt mi jeszcze niczego nie proponował.

Jaka będzie następna rola?

- Po świętach zaczną się próby do kolejnej premiery. Będzie to "Wykład profesora Mmaa Themersona" w reżyserii Piotra Jędrzejczaka. Cieszę się na tę rolę, to bardzo ciekawa propozycja i nowe wyzwanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji