Artykuły

Sceniczna zabawa dla dorosłych i dzieci

Trwający właśnie Rok Witkacego zapisuje się w historii polskiej sceny wieloma mniej lub bardziej udanymi realizacjami sztuk Witkiewicza kolejnymi mniej lub bardziej oryginalnymi próbami interpretacji tej dramaturgii - ciągle fascynującej, wciąż na nowo odkrywanej. Trójmiejskie teatry oparły się jednak sezonowej modzie na Witkacego, ba, nawet najwyraźniej zignorowały rocznicę, niczego w związku z nią nie proponując, jeżeli pominąć marcową sesję w gdyńskim Teatrze Dramatycznym i "Bezimienne dzieło" w jego bieżącym repertuarze oraz "W małym dworku" w Teatrze "Wybrzeże" w wykonaniu adeptów Studium Aktorskiego.

JUBILEUSZOWI uległ jedynie Państwowy Teatr Lalki i Aktora "Miniatura", przygotowując zabawę sceniczną opartą na "Juveniliach" Stanisława Ignacego Witkiewicza. Rzecz owa otrzymała broniący dość intrygująco tytuł "Szarate". Słowo "szarate" kojarzy się przede wszystkim z szaradą, a takie - o ile ktoś zna język francuski - ze zniekształconą i uproszczoną wersją wyrazu charancon oznaczającego robaka - zbożowego wołka. Asocjacje te nie mają właściwie większego znaczenia, bo rozwiązanie zagadki samego tytułu można z powodzeniem potraktować jako preludium do scenicznej zabawy. Ale ponieważ to, co oglądamy na scenie istotnie układa się, niczym łamigłówka - szarada, a widowisko rozpoczyna się fragmentem młodzieńczej jednoaktówki "Karaluchy" więc i niejako uzasadnia celność powyższych skojarzeń.

Tworzywem dla scenarzysty (i reżysera w jednej osobie) Zbigniewa Wilkońskiego stały się "Juvenilia" Witkacego: "Karaluchy", miniaturowe "Komedie z życia rodzinnego", 5-aktowa komedia "Menażeria, czyli wybryk słonia", dramat "Księżniczka Magdalena czyli natrętny książę" oraz dramaty "Odważna księżniczka" i "Biedny chłopiec" - wszystkie utwory pochodzące z 1893 r. napisane przez 8-letniego wówczas autora. Zarówno wnikliwy badacz jak i czytelnik obeznany z twórczością Witkiewicza dostrzeże w tych pierwocinach zapowiedź wyjątkowego talentu i przejaw niezwykłej wyobraźni autora "Szewców", "Tumora Mózgowicza", "Kurki wodnej", "Gyubala Wahazara". Pierwsze literackie próby Wltkiewicza są na pewno lekturą niezwykle ciekawą, co nie znaczy wcale, że zawierają wdzięczny materiał dla inscenizatora. Naprawdę bowiem trudno z tych różnorodnych maleńkich utworów, przypominających fragmenty wyjęte z większej całości albo konspekty obszerniejszego dzieła "ulepić" nową całość, na swój sposób logiczną i zwartą kompozycyjnie. Zbigniewowi Wilkońskiemu udało się to jednak. Zdołał nawet uczynić jeszcze więcej, tworząc spektakl, który z jednakową przyjemnością oglądają widzowie dorośli i dzieci. Pierwsi z niejakim zdumieniem odnajdują w nich Witkacego, do jakiego przywykli - zaskakującego pomysłami skłaniającego ku grotesce i karykaturze w rysunku postaci i przedstawianiu sytuacji. A znalazłszy już przedsmak tego, co przyniosły dopiero utwory dojrzałe, poddają się nastrojowi, dziwiąc się, że mimo szkicowości oraz infantylizmu tyle w "Juveniliach" ekspresji. Dzieci, szczególnie te nieco starsze, z teatrem odrobiną oswojone przeżywają zaś to wszystko bardzo intensywnie, gdyż przedstawienie znakomicie pobudza wyobraźnię. Inscenizacja "Miniatury" ma także i tę zaletę, że obnaża teatralną umowność, unaocznia ją i demaskuje. To wzmaga intensywność przeżywania, a jednocześnie wciąga w grę, w ową szaradę, w której świat przedstawiony rządzi się własnymi prawami, wbrew zdroworazsądkowym zasadom prawdopodobieństwa.

TO co w rzeczywistości niemożliwe staje się na scenie faktem, a mała widownia szybko w tym orientuje, rezygnując z pytań "dlaczego?" Jest to niemała zasługa całej inscenizacyjnej koncepcji scenicznej zabawy. Rozgrywa się ona nie na tradycyjnej scenie, lecz wewnątrz zamkniętego ze wszystkich stron pomieszczenia pokoju. Widzowie wchodzą do środka witani na progu przez aktorów - bohaterów sztuki już w teatralnych koistiumacih i zajmują miejsca na rozstawionych z boku krzesłach. W każdej ze ścian tego pokoju - salonu - góralskiej izby znajdują się drzwi lecz nie wszystkie są tylko zwyczajnymi drzwiami. Wielofunkcyjność dekoracji i rekwizytów uzyskano dzięki pomysłowym rozwiązaniom konstrukcyjnym (łoże zamienia się w stół, a ten - w dyby) to zaledwie jeden z przykładów tej szczególnej zabawy zdradzającej teatralne tajemnice. Muzyka (Jolanta Szczerba), oświetlenie, stroje (autorami scenografii są Dorota Stec i Grochal, którzy swój projekt zrealizowali pod okiem Marcina Jaruszkiewicza) tworzą niepowtarzalną atmosferę tajemniczości, grozy i cudowności - sennego marzenia, w którym wszystko może się zdarzyć. A dzieje się za sprawą niesfornego chłopca - Stasia, spiritus movens scenicznej akcji. Chłopięca wyobraźnia kreuje bohaterów. Staś jest animatorem zdarzeń, a zarazem ich uczestnikiem, komentatorem i obserwatorem. Rolę Stasia grają na zmianę Dorotka Orzeł oraz Igor Nawojski. Widziałam przedstawienie z udziałem 12-letniej Doroty, której wdzięk, swoboda i natutralność interpretacji ujawniające być może prawdziwy aktorski talent były dodatkową ozdobą wieczoru. W pozostałych rolach raczej charakterystycznych i pantomimicznych również wystąpili aktorzy, którzy w "Miniaturze" rzadko ukazują się na scenie. Ten spektakl daje im rzadką okazję wyjścia za parawan, gdzie zwykle poruszają kukiełkami użyczając im głosu. Tym razem sami grają przed publicznością - pełni temperamentu i radości, bawią się wraz ze nią doskonle: Paulina Bednarska, Małgorzata Baltaziak, Jolanta Darewicz, Jaga Sankowska, Eugeniusz Sienkiewicz, Leon Krzycki, Waldemar Sawicki, Wiesław Szczepanowski, Tadeusz Mielczarek, Henryk Zalesiński, Urszula Ircha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji