Artykuły

"Chrabąszcze"

OTO "Kalambur" wystąpi ze światową prapremierą "Chrabąszczy" Mariana Pankowskiego i jest to już druga sztuka owego autora na tej scenie. Marian Pankowski, mieszkający stale za granicą polski prozaik, poeta i dramaturg, także profesor slawistyki w Brukseli, nie trafia jakoś na polskie sceny, chociaż reżyserzy i krytycy nie odmawiają mu talentu i trafnego wyboru ważkich tematów. Przyczyna tego asekuranctwa jest chyba jedna. Pankowski nie mieści się po prostu w stereotypie polskiego myślenia o polskich sprawach, stawiającym nas zawsze w aureoli męczeństwa, bohaterstwa, romantyzmu, wysokiej moralności i nadzwyczajnej tolerancji. Autor "Chrabąszczy" zdejmuje tak chętnie noszone przez Polaków w ciągu stuleci maski i pokazuje nas takimi, jakimi jesteśmy w istocie. Bohaterowie Pankowskiego są trochę dobrzy, lecz może bardziej iii, zrzuceni z cokołów, które lubimy wznosić, widoczni w świetle zupełnie innej, niewygodnej dla naszego samopoczucia, już zadomowionej i drzemiącej sobie spokojnie w ciepełku prawdy. Akcja "Chrabąszczy" zaczyna się na pozór banalnie. Dziennikarz z Polski przybywa do Paryża, aby zrobić wywiad z mieszkającą tu sławną scenografką, Żydówką polskiego pochodzenia, wywodzącą się z tego samego co i on miasteczka i będącą jedyną osoba z tej miejscowości, która ocalała z getta. Prowadzona przez tych dwoje rozmowa mieszcząca się początkowo doskonale w ramach naszej wyobraźni, zmienia nagle kierunek w momencie, gdy Madame Karp, zgodnie z przyjętymi regułami gry, powinna zalać fala wdzięczności na myśl o przechowującej ją w czasie okupacji polskiej rodzinie. Schemat tłucze się jak szkło. Przywołana z pamięci przeszłość jawiąca się tu w doskonale zbudowanych scenach retrospektywnych z czasów wojny, obnaża ukrywane głęboko wstydliwe prawdy, odsłania zdarzenia, rozwijające się wcale nie po naszej myśli. Wdzięczność, współczucie dla ściganych bliźnich, strach przed śmiercią, zdrada, egoizm, chciwość. Które z tych uczuć dochodziły najczęściej do głosu i które były najbardziej ludzkie? Autor nie bawi się w sentymenty. Pamięć wywołująca miniony czas nie stara się niczego uszlachetnić i wygładzić. Jest nieraz okrutna i bolesna, fotografuje bez jakiegokolwiek retuszu. Okazuje się, że zła nie można ominąć, że tkwi ono w każdym z nas, bo tak naprawdę po tej ziemi nie chodzą nigdy autentyczni aniołowie. "Chrabąszcze" są sztuką ponadczasową i będą nią dopóki naszym sumieniem rządzą zakłamanie i fałsz, uprzedzenie do inności, skłonność do waśni, nienawiść, dbałość o własną skórę. Można więc ją grać bez końca.

Reżyser spektaklu Bogusław Litwiniec idzie za tokiem myśli Pankowskiego i podobnie jak on nikogo nie oszczędza, niczego nie kamufluje. Jego przekaz jest wyraźny i czytelny. A jeśli ktoś chce nadal używać pokrowców pamięci, to już jego sprawa. Przedstawienie jest ciekawe pod względem aktorskim. Przekonują przede wszystkim Madame Karp Elżbiety Lisowskiej-Kopeć i Dziennikarz Edwarda Kalisza, a więc para, która nie schodzi ze sceny. Elżbieta Lisowska-Kopeć dysponuje bogatym zasobem środków wyrazu dzięki czemu tworzy postać pełną ekspresji przystającą doskonale do sytuacji dramatu. Edward Kalisz gra w sposób wyciszony, rzec można powściągliwy, jego emocje są stonowane i dyskretne. Doskonałą oprawą dla tego naprawdę interesującego przedstawienia jest zaś wielce pomysłowa scenografia Janusza Króla.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji