Artykuły

15. Konfrontacje Sztuki Kobiecej w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.

Spektakl z udziałem Grażyny Wolszczak i Jacka Poniedziałka oraz monodram Hanny Śleszyńskiej zakończyły w sobotę 15. Konfrontacje Sztuki Kobiecej. Mimo jednej wpadki to był bardzo udany przegląd.

Sobotnie przedstawienie "Nigdy nie zakocham się" z udziałem popularnych aktorów Grażyny Wolszczak [na zdjęciu] i Jacka Poniedziałka miało być jednym z hitów tegorocznych konfrontacji. Bilety na spektakl sprzedały się błyskawicznie. Jednak ci, którzy nie zdążyli z kupieniem wejściówek, nie powinni się smucić. "Nigdy nie zakocham się" to najgorsze, co widzom konfrontacji przydarzyło się w ciągu ostatnich lat.

To głupawa historyjka o policjantce i kasiarzu, który kradnie warty dwa miliony fantów brylant. Najpierw ona zabiera mu skarb i wydaje policji, po kilku latach on odwdzięcza się jej tym samym. Płaskie to, płytkie, przewidywalne, nijakie, po prostu złe. Aktorzy dwoili się i troili, aby uratować scenariusz Cezarego Harasimowicza. Ale nic im z tego nie wychodziło. Już po pierwszym akcie tej trzyaktówki niektórzy widzowie zastanawiali się, czy nie zrezygnować z oglądania kolejnych scen. Trudno im się dziwić.

Po przedstawieniu aktorzy spotkali się z częścią publiczności i tłumaczyli się z negatywnych opinii na temat "Nigdy nie zakocham się". Grażyna Wolszczak prosiła, aby nie doszukiwać się w tej sztuce wartości artystycznych, ponieważ przedstawienie miało służyć jedynie zabawie publiczności. Trudno się jednak doszukiwać w sztuce czegoś, czego tam nigdy nie było. Potem aktorzy odpowiadali na pytania o seriale, udział znanych twarzy w reklamach, mówili o braku tolerancji dla mniejszości religijnych i seksualnych i o swoich poglądach politycznych. Na koniec każdy mógł ich poprosić o autografy.

Na finał konfrontacji na scenie filharmonii pojawiła się Hanna Śleszyńska. Jedna z najlepszych polskich aktorek komediowych pokazała klasę w monodramie "Kobieta pierwotna" Sigitasa Parulskisa w reżyserii Arkadiusza Jakubika. Bohaterka przedstawienia to energiczna, przebojowa i pewna siebie kobieta, która szuka mężczyzny swoich marzeń. Poszukiwania te jednak są trudne. Albo panowie okazują się prostakami i flejtuchami, albo są niewierni.

Hanna Śleszyńska w tekście litewskiego dramaturga w inteligentny sposób obnażyła męskie wady. Do zabawy wciągnęła również publiczność, która chętnie dialogowała z artystką. Półtoragodzinny spektakl nie nudził nawet przez chwilę. Wartka akcja, scenariusz - marzenie każdej aktorki komediowej i kunszt Hanny Śleszyńskiej sprawiły, że publiczność zgotowała aktorce kilkuminutową owację na stojąco. "Kobieta pierwotna" była najlepszą artystyczną propozycją 15. Konfrontacji Sztuki Kobiecej.

Tegoroczny przegląd, mimo wpadki z "Nigdy nie zakocham się", był bardzo udany. Wszystkie koncerty i spektakle oglądał komplet publiczności, która, aby dostać bilety na poszczególne wieczory, musiała je rezerwować już na początku roku. Konfrontacje rozpoczął bardzo dobry, liryczny koncert Anity Lipnickiej. Wokalistka promowała w Słupsku swoją najnowszą płytę "Hard Land of Wonder". Zapowiedziała muzyczne SPA i widać było, że jej fani wychodzili po koncercie zrelaksowani.

Opera "La Traviata" Giuseppe Verdiego była świetną propozycją dla miłośników muzyki poważnej. Głównie za sprawą fenomenalnej sopranistki Iwony Hossy i Sławomira Pietrasa, wieloletniego dyrektora największych scen operowych w kraju, który wprowadzał publiczność w akcję opery.

"Klimakterium i już" było łatwą lekką i przyjemną propozycją dla pań w średnim wieku. Spektakl w gwiazdorskiej obsadzie, z Krystyną Sienkiewicz w roli głównej, dwukrotnie zgromadził nadkomplet publiczności. Już wiadomo, że będzie go można zobaczyć w Słupsku pod koniec czerwca. Bardzo ciekawie wypadł też koncert Gaby Kulki, która zaprezentowała efekt współpracy z Robertem Kuczem. Młoda publiczność była zachwycona. Kolejne Konfrontacje Sztuki Kobiecej za rok. Nauczeni tegorocznym doświadczeniem o bilety powinniśmy zadbać na kilka tygodni przez ich rozpoczęciem.