Artykuły

Kim i dlaczego nie jesteśmy?

"ID" w reż. Marcina Libera Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie na XII Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

W XX wieku, w wielu krajach, osoby o odmiennej orientacji seksualnej zyskały prawo do samostanowienia. To, czy zechcą się do swoich seksualnych preferencji przyznać, zależy tylko od ich osobistej decyzji.

Co mają jednak zrobić osoby, które z rozmaitych przyczyn, bez własnej woli, a często i wiedzy, do zmiany płci zostały zmuszone? To pytanie stawia Marcin Liber, którego przedstawienie pt. "ID", zrealizowane w szczecińskim Teatrze Współczesnym, obejrzeli widzowie tegorocznych "Interpretacji". Punktem wyjścia do powstania tego spektaklu były reportaże Angielki Kuźniak i Renaty Radłowskiej. Na ich podstawie i z wykorzystaniem fragmentów powieści Jonathana Littella "Łaskawe", Marcin Liber stworzył multimedialne widowisko, o paradokumentalnym charakterze.

Na tle oślepiająco białych ścian, jakby w studio kolejnej, telewizyjnej debaty, przy trzech mikrofonach, siedzą trzy osoby. To kobieto-mężczyźni i mężczyzno-kobiety. Sportsmenka z NRD, Heidi, której aplikowano sterydy zniekształcające ciało tak, że zewnętrznie upodobniła się do mężczyzny i jako mężczyznę postrzegało ja otoczenie. To Sylwin, Żyd-tancerz, przebierający się w stroje estradowe zmarłej w getcie siostry, który tańcząc w gejowskich klubach dla Niemców, ocala w ten sposób swoje życie i pamięć o bliźniaczce. To wreszcie Maria od Cegieł, robotnica na budowie Nowej Huty, która w męskim świecie robotników nie potrafi ocalić godności i staje się babo-chłopem, rodząc tylko dzieci z kolejnych przypadkowych ciąż.

Aktorzy dystansują się do granych postaci. Wychodzą z roli, stwarzają pozory prywatnej rozmowy, żartują na aktualne, luźno ze spektaklem powiązane, tematy. Ten dystans jest znaczący, a podkreślają go projekcje filmowe, wyświetlane na ścianie poza wykonawcami. Obrazy są chaotyczne, symbolizują szum medialny, któremu podlegamy każdego dnia. W dzisiejszym świecie nawet najbardziej wstrząsająca historia żyje kilka dni. Jesteśmy impregnowani na cudze nieszczęście. Bohaterowie opowiedzą nam to, co ich okaleczyło na całe życie, my przeżyjemy godzinę współczucia i pobiegniemy dalej, zostawiając ich w trwającej latami emocjonalnej pustce. Wszak "ID" to z angielska "dokument tożsamości", ale także "id", czyli pojęcie z teorii psychoanalizy, oznaczające instynkt płciowy, zakodowany w ludzkiej podświadomości. Bohaterom tego przedstawienia odebrano możliwość samookreślenia. Systemy totalitarne, w jakich przyszło im żyć, stworzyły "sprzyjające" ku temu okoliczności, bezmyślni ludzie dokonali reszty. Teraz żyją w wolnych krajach, za to otacza ich morze obojętności.

Przedstawienie, choć bazuje na prawdziwych historiach i stwarza pozory dokumentu, jest jednak w swoim ascetycznym kształcie bardzo teatralne. A to za sprawą niezwykle wyważonego, precyzyjnego aktorstwa Beaty Zygarlickiej, Arkadiusza Buszko i Roberta Gondka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji