Artykuły

Wojna jest wszędzie

- Tworzenie w teatrze czy filmie jest dla mnie w tej chwili najistotniejsze. W "Route 67..." próbuję uchwycić obrazy Polski, która przez moją perspektywę, moją selekcję staje się nagle czymś innym. Rzeczywistością z filmu drogi - opowiada THOMAS HARZEM, niemiecki artysta wizualny.

Z Thomasem Harzemem, reżyserem spektaklu 'Route 67/Jeśli tylko tyle jest', rozmawia Joanna Derkaczew:

Gdy w spektaklu "O lepszy świat" czytałeś monolog postaci, która wspomina marzenia z dzieciństwa i uzmysławia sobie: 'Nie tak miało wyglądać moje życie', miałam wrażenie, że to rozczarowanie wypływało z ciebie samego.

- Ono dotyczyło mnie.

Mieszkałeś w różnych krajach, zajmowałeś się wieloma rzeczami - byłeś taksówkarzem, dystrybutorem sprzętu medycznego, didżejem, scenografem, reżyserem. Naprawę zawsze spotykał cię zawód?

- Mam naturę idealisty. Ale mój idealizm ponosi porażkę już na poziomie 'ja'. Jestem rozczarowany każdą wersją mnie, wszystkimi niedoskonałościami, które coraz wyraźniej widzę w swoich działaniach (...) Jestem biernym uczestnikiem systemu, z którego nie potrafię się wyplątać. Wiedząc o jego ohydzie, pozostaję nadal jego użytkownikiem i konsumentem.

Masz pomysł na własny 'lepszy świat'?

- Być szczerym. Uczciwym. Działać bez przemocy. Wypełniać życie radością. Jestem od tego równie daleki jak reszta świata. Był moment, gdy zastanawiałem się nad zaangażowaniem w politykę. Miałem wątpliwości co do sensu zajmowania się sztuką. W teatrze często scena ogląda scenę, znajomi - znajomych, środowisko - środowisko, przekonani - przekonanych. Do ludzi, których mogłoby to poruszyć i zainspirować, teatr nie dociera. Kultura jest w mediach zmarginalizowana. Jak cokolwiek zmienić poprzez sztukę? Po tegorocznych wyborach parlamentarnych w Niemczech zacząłem się przyglądać, czy jest inna droga.

Droga, by zmienić co?

- Sposób, w jaki ludzie używają swojej siły politycznej. W jaki funkcjonują w kapitalizmie. Głosowanie na partie to tylko jedna możliwość, jaką mają. Żyjemy sfrustrowani. Wielu ludzi ma poczucie pozostawienia na uboczu, bycia okłamywanymi. Kasjerka opowiada o tym konduktorowi, konduktor - kierowcy autobusu. A i tak większość ludzi głosuje na populistów albo kapitalistów (...)

Ale w końcu nie zostałeś politykiem?

Gdy przestudiowałem struktury partii, przekonałem się, że miną lata, zanim znajdę się w hierarchii blisko miejsca, z którego mógłbym robić to, co planowałem. Został teatr. Ten najpiękniejszy i najbardziej ohydny sposób spotykania ludzi, konfrontowania ich z uczuciami, myślami, wspomnieniami. Tworzenie w teatrze czy filmie jest dla mnie w tej chwili najistotniejsze. Częściowo wyzwala to we mnie Polska, gdzie moje intymne, Thomasa Harzema, istnienie nabiera nagle intensywności.

Niemiec w Polsce...

- W Niemczech miałem zbyt dużo problemów z byciem istotą ludzką, by roztrząsać sprawy swojej tożsamości narodowej. Teraz coraz uważniej przyglądam się swoim uwikłaniom i podświadomym obciążeniom. Status obcego, przybysza jest dla mnie bezcenny. Daje zupełnie nowe spojrzenie i dostęp do rzeczy, zjawisk, siebie samego. Jest coś magicznego w chwili, gdy mijasz punkt kontrolny i nagle pasy na jezdni są żółte, a nie białe. Długie, a nie krótkie. Najprostsze rzeczy wytrącają z przyzwyczajeń.

Po to zacząłeś podróżować?

- Podróż to dla mnie naturalny stan. Ojciec był m.in. kierowcą autokarów turystycznych. Jako dzieciak jeździłem z nim (...) C Ojciec jak na przeciętnego, niebędącego freakiem Niemca z małej wioski z zachodnich Niemiec miał naturę odkrywcy. I sentyment do postkomunistycznych krajobrazów, który po nim odziedziczyłem.

Razem z 'genem ruchu'.

- Rodzice podróżowali ze mną cały czas. Pierwszego papierosa, amerykańskiego winstona wyprodukowanego w Jugosławii, wypaliłem schowany za jakimiś sklepami przy jugosłowiańskiej plaży. Sam jeździłem co drugi weekend do Frankfurtu. Gdy skończyłem szkołę, wyjechałem na trzy miesiące do Madrytu. Po powrocie zacząłem handlować sprzętem medycznym, skanerami ultradźwiękowymi itd. I jeden z klientów zaproponował mi udział w konwoju wiozącym pomoc dla ofiar Czarnobyla. Pięć 40-tonowych ciężarówek. I tak wyruszyłem w podróż na Białoruś. 1994 rok (...) Po powrocie wiedziałem już, że nie chcę być biznesmenem. Wyjechałem do Berlina, zrobiłem licencję taksówkarza. Uwielbiałem to. Ale już po kilku dniach okazało się, że wylądowałem na kilka miesięcy w czeskiej Ostrawie, dokąd przywiodło mnie zainteresowanie muzyką elektroniczną...

Brzmi jak pogoń za impulsami.

- Nadal jest tak, że jednego dnia pragnę jednego życia, a następnego dnia - innego. To mnie utrzymuje w stanie ciągłego niepokoju i oczekiwania. Daje też szansę na wykorzystanie doświadczeń przy projektach takich jak 'Route 67/Jeśli tylko tyle jest', który przygotowuję z Justyną Wasilewską [na zdjęciu] i w którym pojawiają się piosenki PJ Harvey. Dużo pracuję z soczewkami i przesłonami przy projektach i własną sytuację też lubię traktować jako 'pryzmat', 'okulary'. W 'Route 67...' próbuję uchwycić obrazy Polski, która przez moją perspektywę, moją selekcję staje się nagle czymś innym. Rzeczywistością z filmu drogi. Tam też powraca motyw deziluzji, zawodu. Dziewczyna, która przeszła życiowe rozczarowanie i nie może poradzić sobie ze stagnacją, rusza w drogę, by coś odnaleźć. Chodzi o przekierowanie percepcji.

W stronę lepszego świata?

- U Schimmelpfenniga 'lepszy świat' to świat wojny we wszystkich płaszczyznach. Bo wojna jest wszędzie. Poczynając od tego, że rodząc się w Polsce czy w Niemczech, dostajemy wojnę zaszczepioną. Wojna jest w związkach, które budujemy. Wojna to podstawowy temat kapitalizmu napędzanego przez konkurencję. Interesujące było pracować z aktorami, pozwalać im wygłaszać monologi o bitwach tak, jakby opowiadali o konflikcie z partnerem. To sytuacje analogiczne. Chciałbym teraz zrealizować ten tekst w warunkach niescenicznych.

Teatr zresztą ma sens przede wszystkim poza budynkiem teatralnym. 'Turystę' Mariusa von Mayenburga zamierzam zrobić na jedynym warszawskim kempingu, potem na placu Konstytucji. Zwykli goście kempingu, zachodni turyści, będą mogli spotkać się z mieszkańcami Warszawy. To ma w sobie coś ze stanu wyjątkowego. Do tego w 'Turyście' oprócz pseudowspółczesnych portretów dwóch narodowości jest sytuacja graniczna - śmierć, wokół której musi stworzyć się nowa społeczność działająca we wspólnym celu. Taka czarna parodia Unii Europejskiej, która zbudowana jest na hasłach wspólnotowych, a pod spodem - nierówności ekonomiczne i krew.

Przystawiasz lustra innym, ale i siebie nie tracisz z oczu. Mówiąc o Niemcach, zahaczasz i o swoją sytuację.

- Mikro-makro. To ten ruch. Pracuję właśnie nad scenariuszem filmu. Podróżnik z Niemiec ma jednorazową przygodę z Polką. Nie przekazuje jej pewnej informacji, przez co kobieta traci szansę na spędzenie ostatnich chwil z umierającym ojcem. Jemu wydaje się, że ma prawo nie brać pod uwagę jej potrzeb i oczekiwań... Próbuję przepracować przez to temat swojej świadomości sprzed kilku lat, kiedy będąc w Polsce, zachowywałem się czasami z jakąś absurdalną arogancją. Przyjmowałem postawę kolonialisty, najeźdźcy z dominującego imperium. W Niemczech mówi się: 'über Leichen gehen' [być bezwzględnym, iść po trupach].

Ciężko też pewnie przyznać się do tego?

Ale to ten pierwszy krok. Zrozumiem, dlaczego kłamię przed sobą i przed innymi, to łatwiej mi będzie przejrzeć, dlaczego kłamią inni, np. prezydent USA.

Jest coś, czego za nic nie mógłbyś robić?

Nie wyobrażam sobie np., bym kręcił reklamówki dla targetu 13-18 i zdradzał moją 'bohemiczną' naturę, by jakimś dzieciakom sprzedać iluzję 'bohemicznego' stylu życia. W Warszawie jest spora tolerancja dla systemu 'zarabiam pieniądze tu, ale używam ich, by robić coś szczytniejszego'. Dla mnie to wątpliwe działania. Raczej je odrzucam.

W pociągach siadasz przodem czy tyłem do kierunku jazdy?

Przodem - do tego, co nadchodzi, ale czasami siadam też tyłem. I wtedy mam dziwne uczucie w brzuchu.

**

20 marca na 31. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej Thomas Harzem zaprezentuje zrealizowany z Justyną Wasilewską 'Route 67/Jeśli tylko tyle jest', inspirowany twórczością PJ Harvey spektakl muzyczny, performance, instalację, teledysk.

***

Thomas Harzem - rocznik 1973, artysta wizualny. Pracował jako didżej, reżyser, scenograf, taksówkarz, dystrybutor sprzętu medycznego. Ukończył Szkołę Sztuki Wizualnej 'CIMdata' w Berlinie (2000). Współpracował z Art Collective 'Taller Sol' w Santiago de Chile (1999). W 2000r. wraz z grupą Kulturkosmos założył Fusion Festival przy opuszczonym lotnisku postradzieckim w Lärz (Niemcy). W Polsce mieszka od 2004 r. Współpracował jako scenograf, autor wideoprojekcji i instalacji multimedialnych m.in. z Janem Peszkiem, Marią Peszek ('Miasto Mania'), Michałem Zadarą (ostatnio 'Oresteia' Iannisa Xenakisa w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej), Łukaszem Kosem, Pawłem Szkotakiem, Wiktorem Rubinem, Tomaszem Gawronem, Arkadiuszem Tworusem

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji