Artykuły

Stuhrowie odsłaniają nam tajemnicę Witkacego

Za tydzień w kinach "Mistyfikacja", opowieść o życiu Witkacego. A w niej aktorski pojedynek dwóch Stuhrów. Który z nich okaże się lepszy? - pyta Joanna Weryńska w Polsce Metropolii Warszawskiej - Magazynie.

Jerzy i Maciej Stuhrowie spotykali się na planie filmowym nieraz, zwykle jednak były to filmy ojca, w których grał syn. Tym razem będzie inaczej. Zamiast duetu ojca i syna zobaczymy intrygujący aktorski pojedynek dwóch charyzmatycznych odtwórców pierwszoplanowych ról. Za tydzień do kin wejdzie bowiem "Mistyfikacja" w reżyserii Jacka Koprowicza. To jedna z najbardziej wyczekiwanych polskich premier tego roku.

Film jest odważną próbą nowego spojrzenia na tajemniczą i wielokrotnie podważaną śmierć Witkacego w 1939 r. Jerzy Stuhr wciela się w rolę kontrowersyjnego dramaturga, natomiast Maciej Stuhr gra owładniętego obsesją Jakuba Łazowskiego, który stara się odkryć tajemnicę wielkiego twórcy i udowodnić, że samobójstwo Witkacego było mistyfikacją. W latach 60. prowadzi on swoje prywatne śledztwo w sprawie Witkacego i odkrywa coraz więcej poszlak wskazujących na to, że Witkacy przeżył wojnę. Jego zbytnie zaangażowanie w sprawę doprowadza jednak do tego, że zostaje uznany za szaleńca. Po latach powraca jako największy specjalista i znawca twórczości oraz biografii Witkiewicza.

-Ten film bardzo długo we mnie kiełkował. Wiedziałem, że ta rola ma szansę stać się dla mnie najpełniejszą z tych, które do tej pory zagrałem. Materiał w scenariuszu był ogromny - zapowiada Maciej Stuhr.

Ojciec i syn podchodzą jednak do tego swojego pojedynku na sztukę aktorską raczej z humorem. - Drżę, ale staję do tej walki z otwartą przyłbicą - dziarsko, ale i ze śmiechem zapowiada Maciej Stuhr. - Jest to dla mnie nie lada wyzwanie pojedynkować się z Jerzym Stuhrem na aktorstwo, podczas gdy jest on ulubieńcem widzów od tak wielu już lat, a ja ciągle na początku drogi - dodaje serio młody aktor.

Stuhr senior doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej przewagi. Podchodzi więc do walki z synem o uznanie widzów ze stoickim spokojem. - Moja pozycja jest już taka, że mi wszystko jedno, czy ktoś się ze mną pojedynkuje, czy nie. Wręcz chciałbym, żeby to był film Macieja - zaznacza. I wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie.

- Role moja i Maćka są z zupełnie różnych światów. Kreowana przez niego postać przechodzi w tym filmie wiele metamorfoz. Aktor musi w takim przypadku wymyślić sobie bardzo precyzyjny schemat roli. Zupełnie inaczej niż w moim przypadku. Mój bohater cały czas jest taki sam - wyjaśnia Jerzy Stuhr.

Panowie zresztą nie mieli okazji zbyt często ze sobą pracować na planie filmu. Podczas gdy sceny z udziałem Macieja kręcone były w Krakowie, Jerzy Stuhr brał udział w zdjęciach w Zakopanem. Zwykle więc się mijali.

- Ta rola jest zupełnie inna od tych, jakie miałem okazję kreować do tej pory. Grywałem zwykle postacie, w których bardziej trzeba było być, niż grać. A w tę postać musiałem włożyć sporo pracy - przyznaje Maciej Stuhr.

Z porad ojca raczej nie korzystał. - Rozmawialiśmy o tej roli kilka razy. Jednak tym razem nie miał nade mną władzy reżyserskiej i w paru momentach zagrałem całkiem po swojemu - wyjaśnia Maciej Stuhr, który na potrzeby obrazu Koprowicza diametralnie zmienił swój wizerunek. Zapuścił na przykład wąsy. - Zastanawiałem się, jak w epoce upiększania stworzyć bohatera z lat 60. Również wizualnie. Wyciągnęliśmy z garderoby chyba najbrzydsze koszulki. Utłuszczono mi włosy. Wszystko po to, by pokazać ten nieco oślizgły charakter mojego bohatera - żartuje syn.

Ojciec nie przyglądał się jego poczynaniom na planie, ale w żaden sposób ich nie komentował. - Nie udzielałem mu jednak żadnych wskazówek, bo Maciek jest już na tyle okrzepłym aktorem, że ich już nie potrzebuje. Egzamin na aktora filmowego zdał u mnie w "Pogodzie na jutro" - zdradza Jerzy Stuhr.

Pozwoliłem sobie w paru miejscach zacytować ojca. Po prostu, oglądając go przez te wszystkie lata, jestem jego stylem aktorskim skażony. Wcześniej takiego naśladownictwa unikałem. Przede wszystkim dlatego, że przez całą moją dotychczasową karierę chciałem się pokazać widzom z zupełnie innej strony, i nie być posądzony o to, że ojca kopiuję. W tej roli jednak uznałem, że takie naśladownictwo jest na miejscu, przecież grana przeze

mnie postać jest owładnięta kreowanym przez niego dramaturgiem - wyjaśnia Maciej.

Podczas gdy syn naśladował ojca, sam Jerzy Stuhr... kopiował Witkacego. Przyznaje, że bardzo przydało mu się przy pracy nad tą postacią doświadczenie teatralne. Ze sztukami dramaturga miał do czynienia od wielu lat.

- Tak mi się układało w życiu, że bardzo często w sztukach Witkacego grałem i to w różnych językach, bo i po włosku, i po polsku. W ogóle pierwsze moje sceniczne kroki stawiałem w Krakowie w studenckim teatrze uniwersytetu, w sztuce jego autorstwa. Grałem kobietona w "Pragmatystach". Takie to były studenckie wygłupy - wspomina.

- Potem dostałem rolę w wybitnym przedstawieniu "Matka" Jerzego Jarockiego. Ech, ileż to tego się nagrało! Pewnie gdzieś to wpłynęło na mój sposób widzenia groteski. Bo Witkacy miał dwie twarze i taki Witkacy we mnie siedział. Na planie tej wariacji Koprowicza uświadomiłem sobie, jak wielki bagaż mam w sobie. Nagle przypominały mi się teksty, które już gdzieś mówiłem na scenach. Wiele z nich znalazło się w filmie - wyjaśnia Jerzy Stuhr.

Mimo tej ogromnej wiedzy i doświadczenia nawet on jednak musiał się do tej roli dokształcać. Na przy kład musiał zasięgnąć porady w zakresie... protetyki. - W jednej ze scen tego filmu będzie sytuacja, jak żongluję sztuczną szczęką. Bo Witkacy miał sztuczne uzębienie. Cała ta afera ze zwłokami, które okazały się nie należeć do niego, tylko do jakiejś kobiety, zaczęła się właśnie od zębów. Przy ekshumacji odkryta została czaszka z uzębieniem, podczas gdy wiedziano, że Witkacy go nie miał. Wiadomo było nawet, który dentysta w Warszawie robił mu protezę - zdradza aktor.

To zresztą nie jedyne, co go na planie zaskoczyło. - Nie przypuszczałem, że w tym wieku spotkają mnie jeszcze sceny erotyczne. Myślałem, że ten dział jest już zamknięty, a tu z taką piękną, młodą aktorką Karoliną Gruszką scenę erotyczną miałem. Przypomina mi takie aktorki jak Anna Dymna z młodości-opowiada.

Bardzo dobrze pracowało się również Stuhrowi seniorowi z Ewą Błaszczyk, która gra w "Mistyfikacji" wielką miłość Witkacego.

- Zrealizowało się przy okazji marzenie Krzysztofa Kieślowskiego. Bardzo chciał, żebyśmy zagrali parę. Jak to nigdy nie wiadomo, jak los połączy cię z daną kobietą - dziwi się aktor, dodając jednocześnie, że film Koprowicza jest w dużej mierze filmem o miłości. Wstrząsającym, ale i pełnym humoru.

Wszak Jerzy Stuhr wybrany został jakiś czas temu na aktora komediowego stulecia, a że zna wiele anegdot na temat Stanisława Ignacego Witkiewicza, postanowił je w filmie wykorzystać. - Na przykład o tym, że kiedy Witkacy gdzieś wyjeżdżał, potrafił znienacka wziąć matkę na ręce i wyrzucić przez okno. Pod oknem ułożył jednak wcześniej pierzyneczki, dzięki czemu spadała miękko. A jak krzyczała, co robi, mawiał: "Mamo, wyjeżdżam. Przecież to jest drewniany dom. To się może zapalić. Robię to, żeby mama się nie bała wtedy wyskoczyć

oknem". Taki jest właśnie Witkacy. I straszno, i śmiesznie - mówi tajemniczo Jerzy Stuhr.

Więcej zdradzić nie chce. Zapowiada tylko, że prócz nieznanej twarzy Witkacego poznamy też inny Kraków, gdzie kręcona była większość zdjęć do filmu. Ożyje na przy kład. hotel Forum i wiele innych zapomnianych obiektów.

Dlatego właśnie Stuhr senior ubolewa nad tym, że nie będzie obecny na krakowskiej premierze "Mistyfikacji". Nie może przyjechać, bo pracuje już nad nowym filmem w Italii.

- To obraz reżyserowany przez Nani Morettiego. Film opowiada o Watykanie. A dokładnie o papieżu, którego wybór okazał się ponad jego siły. To oczywiście fikcyjna postać, nie należy się w niej dopatrywać rzeczywistych postaci - wyjaśnia. Po Iski aktor gra w tym włoskim filmie rzecznika prasowego Watykanu.

W czasie premiery "Mistyfikacji" ojca i siebie reprezentował będzie więc oczywiście Maciej Stuhr. Nie pierwszy raz zresztą.

- Tak się składa, że Maciek odbierał prawie wszystkie nagrody za mnie - mówi Jerzy Stuhr.

O tym, czy rolą w "Mistyfikacji" młody aktor zapracuje także na własne trofeum, przekonamy się po premierze.

Tymczasem Stuhrowie, ojciec i syn, niebawem po raz kolejny spotkają się na filmowym planie. Okazją do tego będzie film autobiograficzny o krakowskim aktorze. - Zdjęcia rozpoczynamy i października - zapowiada Jerzy Stuhr, który obraz ten będzie reżyserował, no i oczywiście w nim wystąpi.

Maciej Stuhr zagra natomiast... swojego ojca z czasów młodości. - Chociaż nic jeszcze nie jest przesądzone - żartuje Maciej Stuhr. Ojciec jednak już zdecydował. - Przecież ma te same geny, więc przyjdzie mu to łatwiej niż innym - wyjaśnia. Szykuje się więc znów kolejny mistrzowski duet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji