Artykuły

Poprawianie Gogola

Gogolowski "Rewizor", arcydzieło klasycznej komedii, zaistniało na scenie Teatru Ateneum dzięki tłumaczeniu i adaptacji Aleksandra Argentynowicza. Inscenizacja Krzysztofa Zaleskiego przenosi go do naszej rzeczywistości. Służy temu zarówno uwspółcześniony przekład, jak też scenografia i bliskie dnia dzisiejszego kostiumy Zofii de Ines. Wszelako przedstawienie wydaje mi się zbyt ukonkretnione, wręcz publicystyczne.

Dobrze znany tekst dzięki licznym wulgaryzmom wprowadzonym przez tłumacza brzmi aż nadto współcześnie. Całkowitemu oderwaniu od realiów dziewiętnastowiecznej rosyjskiej prowincji służą adaptacyjne niedopowiedzenia. Ani razu nie padają takie słowa, jak "rubel", "Petersburg" czy, Boże uchowaj, "car". Znane są sumy, lecz nieznany jest rodzaj waluty, którą inkasuje Chlestakow ani nie wiadomo do końca, na jakim to stołecznym dworze ów młodzieniec zwykł brylować.

Wszystkie te zabiegi okazały się, moim zdaniem, niezbyt szczęśliwe. Zamierzone przez tłumacza i adaptatora pomyłki czy językowe niezręczności, sytuowały utwór w pobliżu kolejnego odcinka jakiejś telenoweli, odbierając mu całe bogactwo satyrycznej ostrości. W końcu gogolowski Horodniczy i skupiona wokół niego małomiasteczkowa elita nie byli aż takimi tumanami, by posługiwać się zwrotami typu "przyszłem" czy "Aleksander Mocedoński". Całe to poprawianie Gogola nie wydaje mi się ani eleganckie, ani potrzebne.

Tyle narzekania, bo reszta w porządku. Ciekawą rolę stworzył Krzysztof Gosztyła jako krewki i impulsywny Horodniczy. Szczególnie groźny, gdy miał okazję do odegrania się na swoich oponentach. Znakomicie sekundował mu Adam Woronowicz w roli Chlestakowa. Świetna jest zwłaszcza scena pierwszego zetknięcia się obu mężczyzn w hotelu, która przemienia się w intrygujący pojedynek jednostek równie chytrych, co zastraszonych.

Ewa Wiśniewska, w roli Anny, żony Horodniczego, pokazała rzadko wykorzystywane możliwości swej vis comica. W plejadzie świetnie, jak pod sznurek (choreografia Emila Wesołowskiego), prowadzonych aktorów, którzy tworzyli zgraną ekipę małomiasteczkowych notabli, wyróżniał się Jan Kociniak w roli Ziemlaniki, opiekuna instytucji społecznych. Już samym pojawieniem się w opiętym płaszczu, naciśniętym na czoło kapelusiku, z przymilnym uśmiechem na okrągłym obliczu i głową wciśniętą w barki, każdym ruchem bezbłędnie określał swą postać jako chodzącą niekompetencję. Nie można było oderwać od niego wzroku. Majstersztyk! Aktor święcił tą rolą 40 lat na scenie.

Tyle samo lat spędził w teatrze Jerzy Kamas (Naczelnik Poczty), a o pięć lat więcej - Henryk Łapiński (Kurator), wszelako ich role nie były aż do tego stopnia charakterystyczne.

W sumie "Rewizor" w warszawskim Ateneum gwarantuje dobrą zabawę, mimo że zabiegi uwspółcześniające okazały się chybione. Zdecydowanie wolałbym Gogola w kostiumach z epoki i w wiernym tłumaczeniu - co wcale nie oznacza, że przestałby być współczesny.

Szanujmy dziedzictwo pozostawione nam przez klasyków. Inaczej śmiech z nas samych zamieni się wkrótce w rechot widzów szczęśliwych, że widzą bohaterów znacznie głupszych od siebie. Zostawmy tę radość wielbicielom sitcomów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji