Artykuły

Antyczne jaja

Na dużej scenie Starego Teatru w Krakowie zobaczyłem zgrabnie skrojoną, niefrasobliwą komedię. Nazywa się "Romulus Wielki" i jest autorstwa Friedricha Durrenmatta. Oczywiście "Romulus Wielki" Durrenmatta nie jest komedią, lecz sarkastyczną groteską, o czynie - jak podejrzewam-oprócz mnie wie również nieliche grono osób. Szkoda, że nie wiedział o tym reżyser krakowskiego przedstawienia, Giovanni Pampiglione. Sądząc po efekcie - na sto procent nie wiedział.

Friedrich Durrenmatt napisał przypowieść o ostatnim cesarzu imperium rzymskiego. O człowieku, który lekce sobie ważył sprawy tzw. państwowej wagi, przedkładając nad nie stoicki spokój hedonisty, oddającego się drobnym uciechom, dostępnym wszystkim śmiertelnikom. Za takie niekrępujące, sympatyczne zajęcie uważał np. hodowlę drobiu. Kurki obdarza imionami swoich poprzedników na tronie cezarów. Niestety, konsumpcja jaj zakłócana jest przez grono natrętów, ustawicznie informujących cesarza o tym, o czym sam doskonale wie: że kasa pusta, że wszelkie instytucje państwa przestały funkcjonować, a najwyżsi dostojnicy salwują się ucieczką przed napierającymi Germanami. Ani żona Julia, ani córka Rea, ani ostatni wierni ojczyźnie dostojnicy, nie potrafią nakłonić cesarza Rzymu do oporu przeciw potędze wroga. Romulus nie zamierza przeciwstawiać się... faktom. Twierdzi też, że ojczyznę powinno się kochać mniej niż pojedynczego człowieka. Dlatego, w sytuacji z góry skazanej na przegraną, nie zamierza szafować czyimkolwiek życiem.

W kategoriach ambicjonalnych, które w takim przypadku zazwyczaj przyjmują miano honoru, postawę Romulusa można traktować jako oportunistyczną. Dlatego też najbliższe otoczenie cesarza sprzysięga się przeciw niemu, traktując go jako zdrajcę ojczyzny. "Państwo zawsze nazywa się ojczyzną wtedy, kiedy sposobi się do mordowania ludzi" - stwierdza Romulus. Każdy problem potrafi bowiem rozwiązać roztropnym zdaniem, dzięki czemu z najgorszych opresji wychodzi zawsze obronną ręką. On, jako jedyny, nie ulęknie się też wrogów. Jego odwagę doceni nawet Odoaker, wódz barbarzyńskich Germanów.

Po lekturze sztuki Durrenmatta na usta cisną się pytania. Kim jest Romulus: błaznem czy filozofem? Wariatem czy geniuszem? Zdrajcą czy bohaterem?...

Spektakl Giovanniego Pampiglione nie prowokuje do najmniejszych przemyśleń, bo jest idealnie przezroczystym, pogodnym obrazkiem rodzajowym z życia wyższych sfer końca ery antyku. Aktorzy, pozostawieni sami sobie, oddali się graniu solówek. W cesarza Romulusa Augustusa wcielił się Jerzy Stuhr - jak na jego możliwości gra nader powściągliwie i bez przemożnej chęci przypodobania się widzom. Brawo. Pięknie sobie radzą: Marek Litewka (antykwariusz), Jan Monczka (prefekt konnicy), Jerzy Grałek (przemysłowiec branży tekstylnej), Jerzy Święch (cesarz wschodniego Rzymu), Krzysztof Globisz (Odoaker), Jerzy Nowak i Edward Linde-Lubaszenko (kamerdynerzy). Jest jeszcze czysta jak łza, delikatna, pastelowa dekoracja Jana Polewki. I tyle.

Żonglerkę słowną, którą cesarz Romulus zwykł prowadzić ze swoim otoczeniem ustami pełnymi pożywienia (jajka ukochanych kurek), przerywa wtargnięcie Romana Gancarczyka. Gra on patrycjusza Emiliana, narzeczonego cesarskiej córki, zbiegłego po trzech latach z germańskiej niewoli. Reżyser nie miał pojęcia, o czym robi spektakl, a aktor Gancarczyk pozwolił sobie na luksus niewiedzy, w czym gra. Przybył do owej krainy uśmiechu chmurny i górny, gdzieś z otchłannych głębin przejmującej krwawej tragedii. Trzymał się tej wersji nadzwyczaj konsekwentnie, więc zdroje łez przymgliły oczy zdruzgotanych widzów, co krystalicznie czysty obraz antycznej sielanki uczyniło nieco mglistym i zamazanym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji