Artykuły

Bajka o Romulusie

Największym grzechem karciarza jest kanciarstwo. Jeśli wyjdzie na jaw, partnerzy tracą do siebie zaufanie. Podobnie w sztuce. Największym wrogiem teatru jest blef, ponieważ jeśli zostanie wykryty, to i aktorzy, spektakl i reżyser tracą uznanie publiki Nie pomogą lamenty dyrektorów ani gwiazdy, ani Jerzy Stuhr jako Romulus, ani nawet święty Boże nie pomoże, kiedy teatr zaczyna kłamać.

Oczywiście Jerzy Stuhr idealnie pasuje do roli "Romulusa Wielkiego" - ostatniego cesarza rzymskiego, który zamiast bronić upadającego imperium świadomie lekceważy sytuację i zajmuje się hodowlą kur, nadając ukochanym kokoszkom imiona ministrów i bogatych patrycjuszy. Stuhr jako jeden z niewielu polskich aktorów potrafi na scenie balansować na granicy błazeństwa i wyrafinowanego cynizmu. Jest tak lubiany przez publiczność, że wystarczy drobne kiwnięcie palca, żeby cala sala ryczała ze śmiechu. I dlatego trafnie reżyser Giovanni Pampiglione obsadził Stuhra jako Romulusa, choć obydwaj zapomnieli o jednej kluczowej kwestii. Główny bohater świetnej sztuki Durrenmatta nie jest niepoprawnym kretynem, który przez szczególny rodzaj głupoty czy naiwności wiedzie Rzym do upadku. Romulus jest wcieleniem najwyższego wyrachowania i w imię absolutnej moralności pomoże rozłożyć rzymskie imperium, ponieważ uważa, iż nie zasłużyło ono na nic więcej. Jest sędzią i wyrzutem sumienia, filozofem i politykiem. I tak jak historia bywa przewrotna, Romulus najpierw pokaże swą błazeńską twarz, a dopiero potem ujawni chytry plan dezorganizacji państwa - podzielenie się władzą z Germaninem Odoakrem.

W przedstawieniu Odoakra gra Krzysztof Globisz, również ulubieniec publiczności. Odoaker Globisza to obdarty, nieokrzesany dzikus, wywrzaskujący wojskowe komendy. Przypomina walecznego wojownika z kiepskiej bajki. Obydwaj paktujący mocarze są jak bohaterowie kreskówek - karykaturalni, zabawni i tylko tyle.

"Romulus Wielki" na krakowskiej scenie jest bowiem od początku do końca bajką o filozoficznym posmaku, ilustrowaną dekoracjami Jana Polewki. Nie ma w niej miejsca na głębszą wymowę, tak istotną w sztuce Durrenmatta, w której komediowi bohaterowie są zarazem okrutnymi tyranami. Niestety, w spektaklu Pampiglionego Durremattowska groteska przybiera postać absurdalnej, pustej farsy. I choćby w "Romulusie" zagrało tysiąc wspaniałych aktorów Starego Teatru, to nic nie pomoże jałowości artystycznej reżysera, który po prostu nie ma pomysłu na spektakl. I tylko szkoda artystów, którzy miotają się konwulsyjnie po scenie, próbując ratować to zaledwie posklejane przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji