Artykuły

Kury Romulusa

DUERRENMATT oświadczył kiedyś, że w naszych czasach tragedia nie jest już możliwa, gdyż postać bohatera tragicznego zakłada istnienie jednostkowego światopoglądu i indywidualnej odpowiedzialności. A w XX wieku istnieje tylko wina zbiorowa. Wszystko, co można w dzisiejszych czasach zrobić, to wydobyć tragizm z komedii.

"Romulus Wielki" Duerrenmatta do pewnego stopnia potwierdza ten pogląd: jest niewątpliwie komedia, która zamierza ukazać konflikt tragiczny, Ale w krakowskim: przedstawieniu tylko na zamierzeniach się kończy. Bo gdy doborowa drużyna aktorów bawi widzów komedią, wszystko jest dobrze. Ale gdy tylko uderza w ton serio, patos słów staje się nie do zniesienia. Tak jest gdy Romulus (Jerzy Stuhr) tłumaczy Julii, swojej żonie (Dorota Pomykała), motywy swego postępowania, czy w sporych fragmentach rozmowy Romulusa z Odoakerem, księciem Germanów (Krzysztof Globisz). Czyżby reżyser nie zauważył, że większa część tych tyrad łopatologicznie wykłada to, co wcześniej powiedziała sama akcja? Natomiast tragiczne wątki kryjące się pod komediową powłoką są bliższe publicystyce niż tragedii w rozumieniu antycznym.

"Romulus Wielki" jest opowieścią o upadku Imperium Rzymskiego. Ostatni cesarz nie podejmuje żadnych działań przeciw najazdowi Germanów, pragnąc doprowadzić do rozpadu swego imperium przemocy. Zamiast troską objąć państwo, zajmuje się hodowlą kur, którym to nadał imiona kolejnych cesarzy Wiecznego Miasta. Germanowie wkraczają bez żadnych przeszkód, zaś ich wódz Odoaker okazuje się w gruncie rzeczy podobny do Romulusa. Obaj chcą uniknąć za wszelką cenę przemocy. Tak w największym skrócie można zarysować ramę akcji.

Giovanni Pampiglione, reżyser przedstawienia, spróbował poprzez komedię Duerrenmatta podialogować ze współczesnymi czasami, spadek autorytetu państwa, powszechne przekupstwo, władza pieniądza to symptomy które rzeczywiście mogą wskazywać na podobieństwa. Ale jest jeszcze jedna płaszczyzna światopoglądu Durrenmatta, która niezwykle silnie zmusza do sporu - patriotyzm. Twórcy teatralni obecnie uciekają od tego tematu, jak od ognia. A Pampiglione, poprzez "Romulusa Wielkiego" prowokuje. Duerenmatta bowiem w patriotyzmie dostrzega zarodek przemocy i ucisku.

Spektakl będzie się cieszył niewątpliwie sporym powodzeniem u publiczności, jest bowiem aktorskim popisem gwiazd. Jerzy Stuhr w roli Romulusa Augustusa prawie nieustająco obecny jest na scenie. Wciela się w postać jowialnego, konsekwentnego i w gruncie rzeczy wesołego cesarza. Romulus Stuhra niczemu się nie dziwi, zawsze potrafi zachować pogodę ducha i stoicki spokój. Jest to pretekstem do tysiąca komediowych zdarzeń.

Scenografię do przedstawienia opracował Jan Polewka. Mamy więc typowe dla tego artysty jasne pastelowe barwy, lekki dowcip kryjący się pośród dekoracji - na przykład ruszające się kury ponad portalem bramy. W takim pogodnym, bukolicznym świecie poruszają się postaci stwarzając, zamiast ciemnych czasów schyłku; historię prawie baśniową; ciepłą. Pampiglione bawi się postaciami - piękna jest epizodyczna rola kucharza (Juliusza Grabowskiego), który swoją poczciwością rozbraja wszystkich widzów; czy Spurius Tytus Mamma (Jan Mączka), który nie mogąc zasnąć przez ponad stu godzin zadziwiająco śmiesznie pęta się po scenie, albo Teodoryk (Zbigniew W. Kaleta) poruszający się "wampirycznymi" krokami, rodem z parodii filmów grozy.

Cóż więc można powiedzieć o spektaklu "Romulus Wielki"? Po pierwsze: jest to popis aktorski w niektórych rolach nawet mistrzowski popis. Po drugie: inscenizacja jest niezwykle barwna, czasem brawurowa. Bardzo konsekwentna w formie.

Można by więc dojść do wniosku, że wszystko jest świetnie. A to nieprawda.

Wciąż nie mogłem pozbyć się wrażenia używając porównania z innej nieco dziedziny jakby na człowieka włożono garnitur, owszem doskonałe uszyty, lecz zupełnie nieodpowiedni do jego postury. Jakby inscenizacja i dramat poszły w różnych kierunkach. Muszę tu wrócić do Duerrenmatowskiego pojęcia tragizmu w komedii. Tragizm jest przecież, możliwy wyłącznie wtedy, jeśli ścierają się postawy i poglądy (to oczywiście tylko wstępny warunek). W spektaklu Pampiglionego nie ma natomiast takiego konfliktu, trochę zataiła go pogodna inscenizacja. Niby Emilian (Roman Gancarczyk) nosi w sobie potencjalnie możliwość autentycznego czynu, jako jedyny w rzymskim państwie, nawet wygląda trochę, jakby był z innej bajki, odziany w łachmany i bandaże. Ale jednak roztapia się w tym świecie komediowej ułudy, Pampiglione poprzez tekst Duerrenmatta komunikuje nam po prostu pewne poglądy polityczne i społeczne, nie poddaje ich natomiast scenicznej konfrontacji z innymi postawami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji