Artykuły

Sztuka z wkładką teoretyczną

Zdemolowano zasłużone pianino Spółdzielczego Domu Kultury, nieomal udało mu się wypaść przez lufcik, na czwartym było nie było piętrze, ogolił się, dokonał częściowo przeglądu garderoby widzów, usiłował równocześnie połknąć dwie bułki, zapalić papierosa i popić to wszystko oranżadą. Nie oszczędzał się tak dalece, że interwencja dwóch mundurowych funkcjonariuszy była już tuż, tuż i w ogóle pachniało japońską awangardą teatralną czyli skandalem.

Czytelnik już się pewnie domyśla, że znowu gościliśmy teatr z Krakowa. I rzeczywiście, w trwającym już od pewnego czasu, a najzupełniej nieoficjalnym festiwalu Schaeffera, można było obejrzeć monodram w wykonaniu Mikołaja Grabowskiego pt. "Audiencja II", a przecież nie dalej jak w październiku mieliśmy "Audiencję V" Andrzeja - młodszego Grabowskiego. "Audiencje" mają zresztą wiele wspólnego, podobnie jak bracia Grabowscy. Zaczyna się wlec od przybycia aktora z nieodłącznym sakwojażem i wykładu z teorii muzyki. Wykłąd oczywiście pęcznieje od akademickich mądrości do rozmiaru balonu, który wcześniej czy później musi trzasnąć z większym lub mniejszym hukiem. "Audiencja II" to dociekanie absolutu w kategoriach klasycznej estetyki zderzone z kabotyńskimi zagrywkami, balansowanie na krawędzi trywialności, autoironia i wyzywający brak sensu czyli Schaeffer w całej okazałości i ze wszystkimi obsesjami.

Można by w związku z tym mówić o niejakim przedawkowaniu Schaeffera i jego przeciwnicy pewnie nie omieszkają tego uczynić, ale znajduje, dwa powody, dla których sprowadzenie monodramu do Białegostoku przez Towarzystwo Kultury Teatralnej wypada uznać za uzasadnione. Po pierwsze można było zobaczyć Mikołaja Grabowskiego, aktora dysponującego dobrym warsztatem i eksploatującym go w sposób inteligentny co w "cyrku " Schaeffera wcale nie jest takie łatwe, a po drugie rzecz cała nie wyczerpuje się na klownadzie i robieniu małpy ku uciesze publiki. Nie polega też wyłącznie na sado-masochistycznej przyjemności, naśmiewania się z drgawek staruszka teatru w uścisku Pani Teorii, choć na pewno jest to bardziej komedia z komedii jako taka. Nie idzie tu zresztą o ten tylko gatunek czy w ogóle o gatunek jakikolwiek. Pełnejsze zrozumienie Schaeffera wymaga nieco szerszego jak mi się wydaje kontekstu.

Wypada się tu odnieść do dyskutowanego przecież już nie od dzisiaj problemu czy nie jesteśmy świadkami zmierzchu starej estetyki, a jeśli tak, to czy jest to katastrofa czy bolesny, ale przecież nie pozbawiony nadziei, koniec jednej epoki, zapowiadający nadejście innej? Kanony starej estetyki związanej z przekonaniem, że wiedza naukowa jest dobrem najwyższym i wartością niepodważalną mocno się razern z tym przekonaniem w ciągu minionego ćwierćwiecza rozchwiały. Trudno zaprzeczyć, że szalony wzrost produkcji, decydujący o przemianach cywilizscyjno-kulturalnych, rodzi gigantomanię i chomicze pokolenie nastawione nieomal wyłącznie na gromadzenie dóbr materialnych etc. co w interesującej nas kwestii owocuje dość koszmarną, homogenizowaną kulturą masową. Dominują w niej: ogłupiająca szkoła, działania przystosowawcze, praca-harówka oraz kariera i prestiż jako cele ostateczne. W tej nowej sytuacji stare dogmaty muszą być cokolwiek nieprzydatne. Gdzle tu miejsce na sacrum i artystę-kapłana?

Również i krytyka artystyczna znalazła się w sytuacji podejrzanej, manewruje między najróżniejszymi kanonami oceniając raz tak, raz siak, by w końcu oświadczyć, że żadnych pewnych sprawdzianów czy coś jest czy nie jest sztuką po prostu na dzień dzisiejszy nie ma.

Schaeffer, a za nim Mikołaj Grabowski nie dają w "Audiencji II" jednoznacznej odpowiedzi jak to właściwie jest ze współczesnymi próbami racjonalnego nazwania produktów artystycznych. Bełkot teoretyczny w połączeniu z prozaicznymi gestami pozwala widzowi się uśmiać, ale przede wszystkim każe mu się zastanowić czy kurczowe trzymanie się wybranych i uznanych wartości ma obecnie jakiś sens i co komu po dysertacjach wtajemniczonych mandarynów. Grymasy, pląsy, komiczne uniesienia, to znów nawoływanie o więcej światła w sposób scenicznie wyrazisty, żeby nie po wiedzieć jaskrawy, dotyczy istotnych dla naszego czasu wątpliwości. Kapitalny jest tu chociażby problem komunikacji między artystą a odbiorcą, potraktowany ironicznie. Jeśli pamiętać, że Schaeffer sam jest teoretykiem, autorem bodajże dziesięciu znanych w świecie książek z zakresu muzykologii, to ostatnie zdanie z "Audiencji", które ma być pocieszeniem, że nie jest jeszcze najgorzej kiedy artysta sam niszczy swoje dzieło, brzmi jednak sarkastycznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji