W Teatrze "Wybrzeże": "Vatzlav"
"Kochańczyk umiał odejść od tępo znakomitego wzoru (łódzkiej prapremiery w reżyserii Kaźmierza Dejmka - przyp. red.) i stworzyć zupełnie inną formę teatralną. Takie jest pierwsze wrażenie. Drugim zaskoczeniem jest rola Jerzego Kiszkisa. I już nawet nie dlatego, że gra on od początku wprost do widowni, od razu jawne dla niej. Tam gdzie May bawił nas i siebie udawaną naiwnością, konwencjami dawnego teatru, prostaczkiem, który niechcący odkrywa zło ludzkiej natury - Kiszkis wie wszystko. To tak, jakbyśmy zamiast spodziewanego rzewnego uśmiechu, zobaczyli błysk wilczych kłów.
Scenografia Kochańczyka jest bardzo prosta, ale ujmuje wszystko co się na scenie dzieje w cudzysłów, a raczej można by powiedzieć, określone ramy. Tak, ramy bo w nie właśnie ujęta jest scena".
(Z recenzji Ewy Moskalówny w "Głosie Wybrzeża".)