Artykuły

Świat Prawieku

Powieść Olgi Tokarczuk o ciągłości czasu na scenie teatru Towarzystwa Wierszalin

Prawiek to ładna nazwa, nadana przez Olgę Tokarczuk niewielkiej wiosce, przycupniętej gdzieś pod Kielcami, między rzeką, lasem, proboszczowymi łąkami i pałacem dziedzica. Oznacza, że miejsce to istniało od zawsze, zanim przeciągnięto pobliskie drogi wiodące w strony dalekie i obce. Bieg ludzkich losów wyznaczały tu prawa natury, bliskiej, znanej, przyjaznej. Był czas narodzin i dojrzewania, miłości i nowego życia, wreszcie czas schyłku i śmierci. W Prawieku umierało się na starość lub chorobę. Odwiecznego porządku strzegą tu archaniołowie. Ich figury, zwrócone w cztery strony świata odgradzały wioskę od wszelkiego złego. Ale nadciągnęły inne czasy, czasy wojen, okrucieństwa, zabijania i zamętu. Wszystkiego, co przyniósł nasz wspaniały wiek. Biografie kaleczy teraz historia, życiem kieruje przypadek, odbiera je przemoc. Ludzie Prawieku przecie godzą się jakoś ze złem, zagładą i zbyt wczesnym umieraniem. Trwają nadal, nawet gdy przychodzi czas odchodzenia młodych do innego świata, innego czasu.

Prawiek leży w środku wszechświata - pisze Olga Tokarczuk. Sam jest światem, zwyczajnym, prostym, a w jego małej społeczności odbijają się wszystkie sprawy, ważne i błahe, ludzkie szczęście i cierpienie. Nic więc dziwnego, że powieścią zainteresował się Wierszalin. Wszak Supraśl również leży w środku świata i sama jest osobnym światem.

Przeniesienie na scenę powieści Olgi Tokarczuk wydawało się zabiegiem karkołomnym, omal niemożliwym. Jak zamknąć w ubogiej małej przestrzeni przeszło pół wieku, pokazać życie owej zbiorowości, paru jej pokoleń od narodzin do śmierci, a także po niej, nie uronić, a zwłaszcza nie poranić delikatnego, ciepłego zauroczenia, z jakim Tokarczuk rysuje mieszkańców i przybyszów Prawieku? Nie zatopić epickiego oddechu powieści w łatwej teatralnej obyczajowości? A jednak się udało, co jest zasługą Sebastiana Majewskiego i Piotra Tomaszuka, autorów adaptacji, reżysera i aktorów, czyli zespołu tworzącego teatr na miarę tego, co ma nam do powiedzenia przy pomocy znaków właściwych Wierszalinowi, specyficznej poetyczności i nastrojowości.

Tak się złożyło, że oglądałam spektakl dwukrotnie, najpierw w Supraślu, a w miesiąc później na uroczystej premierze w Wałbrzychu, gdzie mieszka Olga Tokarczuk. Robiłam to z obowiązku, ale za każdym razem z ogromną przyjemnością. Jest bowiem w tym spektaklu szlachetna prostota, niewymuszona wyobraźnia i jakaś naturalna szczerość, radość tworzenia, tak rzadko widoczna na naszych szacowanych scenach, hojnie obsypywanych miliardami. Przedstawienie się zmienia, wypełnia, ale jego struktura pozostaje.

Na początku jest ciemność i cisza. Długie trwanie w czasie, odmierzanym tykaniem budzika. Kiedy ciepłe światło lekko rozjaśni przestrzeń, widzimy sylwetki ludzi uśpionych na drewnianych ławkach z obu stron sceny. Pośrodku spora drewniana skrzynia. Może być schowkiem na domowe skarby, katafalkiem, trumną i grobem. Widowisko rozpoczyna rozlewna inkantacja: Bóg widzi, czas ucieka, śmierć goni, wieczność czeka, powtarzana potem kilkakrotnie. Jest swoistym mottem i klamrą spektaklu. Aktorów siedmioro, trzy dziewczyny, trzech chłopców i weteran Aleksander Skowroński. Tylko on gra jedną osobę, dziedzica Popielskiego. Pozostali są narratorami, komentatorami, grają co chwila kogoś innego, w dialogach jak w migawkach pamięci szkicują zarys postaci. Posługują się przy tym niewielkimi, oleodrukowymi, jarmarcznymi obrazkami, które wyjmują ze skrzyni. Schowani niejako za owymi wizerunkami nie grają w zwyczajowym słowa tego znaczeniu. Raczej pokazują postać. Przedstawienie Majewskiego nie stara się bowiem naśladować życia Prawieku, ono o nim opowiada. Aktorzy mówią do nas, snują historię rodzimego zakątka i ludzi tu żyjących. Portretują ich czasem, to prawda, ruchem, gestem, emocjonalnym zabarwieniem tekstu, ale zaraz wycofują się w bezpieczną formę relacji. Dialogi zawiązują się, trwają krótko, dopowiadane opisem lub komentarzem. Granica narracji i inscenizacji jest płynna, niewyrazista, umyślnie zacierana. Nadaje to spektaklowi ton jednolity, konsekwentnie i do końca utrzymywany charakter epickiej opowieści, rozpiętej między ciszą, chaosem i milczeniem, pozbawionej doszczętnie rodzajowości. Opowieść jest nostalgiczna, refleksyjna, o ciągłości czasu, który w środku wszechświata narusza odwieczną, przychylną człowiekowi harmonię. Czy zdołają zniszczyć? Co się stanie ze światem Prawieku? Na to pytanie nie dostaniemy odpowiedzi. Słusznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji