Artykuły

Pani Irena i tomograf

W sobotę, 5 maja, na Scenie Kameralnej olsztyńskiego Teatru im. S. Jaracza premiera "Pani Heleny" Kazimierza Brauna. Spektakl jest pierwszą sztuką zrealizowaną za rządów nowego dyrektora Zbigniewa Marka Hassa. W przedstawieniu główną rolę gra, po kilkuletniej nieobecności na olsztyńskiej scenie Irena Telesz. Aktorkę poprosiliśmy o rozmowę.

- Przed siedmioma laty Irena Telesz zniknęła z teatru. Co się z Panią działo przez ten czas?

- Nie chcę do tego wracać. Te lata to jeden z polskich życiowych po 1981 roku. Odeszłam z teatru i, by dorobić do skromnej renty, sprzedawałam na rynku stare rzeczy. Grałam jedną ze swoich ról - przekupki i marzyłam o powrocie na scenę. Pierwszego lutego tego roku nowy dyrektor zaangażował mnie do teatru. Chodzą pijana szczęściem.

- Jak przyjął Panią zespół teatralny?

- Nawet przez sekundę nie poczułam, że mnie tyle lat nie było. Przyszłam tu jak do przyjaciół. Bardzo dziękuję tym, którzy wierzyli, że wrócę i powtarzali: "Irena, doczekasz tej chwili" - portierce, garderobianym, fryzjerkom i oczywiście kolegom aktorom.

- Podczas swojego, nazwijmy to - powtórnego debiutu, pokaże Pani spektakl Helenie Modrzejewskiej. Skąd ten pomysł?

- Myśląc o powrocie do teatru wiedziałam jedno: chcę zagrać z Arturem Steranko. Uważam go za najzdolniejszego aktora młodego pokolenia, jakiego w ostatnich latach spotkałam w teatrze. Szukaliśmy więc sztuki, którą moglibyśmy zagrać razem. A "Pani Helena" daje nam takie możliwości. Sama wybrałam Reżysera - Janusza Kozłowskiego, którego znam już od lat. Bardzo boję się tego powrotu, ale wiem, że Januszowi mogę zaufać.

- Ile w spektaklu jest Pani, ile Modrzejewskiej?

- Sztuka pokazuje Modrzejewską pod koniec życia, gdy bliska śmierci robi rozrachunek z minionymi latami. Jest to także moje rozliczenie z przeszłością. Jednak nie chcę, by porównywano mnie z Modrzejewską. Fizycznie nie ma między nami żadnych podobieństw, była kobietą w zupełnie innym typie. Pod względem psychicznym także jesteśmy sobie dalekie. Łączy nas tylko jedno. Tak jak i ona żyję sztuką, ale od polityki uciec nie mogę.

- Czy wciela się Pani na scenie w jej sławne role?

- Gram tylko małe fragmenty dwóch: Adrianny Lecouvreur i Ofelii. Nigdy nie odważyłabym się tworzyć postaci Modrzejewskiej na scenie, powtarzając jej role. Nie, to byłoby świętokradztwo!

- Podobno Pani i Artur Steranko część swojej gaży przeznaczyliście na cele społeczne?

- Dziesięć procent zarobków z przedstawień "Pani Helena" przekazujemy na tomograf komputerowy. Gdyby któryś z przyjaciół chciał kupić mi kwiaty, bardzo proszę, by zamiast na wiązankę przeznaczył pieniądze na tomograf. Niech to będzie premiera bez kwiatów, ale z wpłatami na konto.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji