Artykuły

Idziemy do teatru

Na "Antygonę" do sopockiego Teatru Kameralnego trafiłam zaledwie kilka dni po premierze. Wieść niosła, że jest to jedno z lepszych przedstawień tego sezonu, a pamiętając sukces inscenizacji Hanuszkiewiczowskiej, zaledwie sprzed kilku lat i powodzenie tego spektaklu, zwłaszcza u młodych - chciałam przyjrzeć się reakcji widowni anno Domini 1983 na tragedię Sofoklesa.

Spektakl Marka Okopińskiego jest rzetelnie obsadzony kilku znakomitymi aktorami, młodzi - naprawdę młodzi żarliwie przedstawiają swoje racje w konfrontacji ze światem dorosłych - na widowni też młodzież. Już na pierwszy rzut oka - podejrzanie jej dużo, nie trudno się zorientować, że przedstawienie wykupione jest pewnie przez szkoły.

Kurtyna idzie więc w górę; ucicha szum i gwar na widowni, ale niezupełnie i tylko na kilka chwil. Narasta z każdą następną sceną, doprowadzając do zatrzymania akcji.

Przodownica chóru, znakomita aktorka wychodzi na proscenium, prosi elektryków o zapalenie świateł, panie bileterki o otwarcie drzwi i zachęca znudzonych, nie zainteresowanych spektaklem do opuszczenia widowni.

Robi się cisza, nikt nie podnosi się z krzesła. Po chwili - przyjmując, że wszyscy jednak są zainteresowani sztuką (nie mają odwagi wstać i wyjść) spektakl toczy się dalej. We względnej ciszy i spokoju, szczególnie w momentach pojawienia się chóru.

Po zakończeniu sztuki - przyglądam się tłumowi, wartko szturmującemu do szatni, tak niecierpliwemu, że nie jest w stanie wyczekać braw, jakimi część spektatorów nagradza wykonawców.

Czy tak być musi, czy takie incydenty są na porządku dziennym i co my na to?

Pytam ludzi, bywałych nie na premierach, bo te charakteryzują się jednak inną atmosferą i publicznością, więc nie są adekwatne do dnia codziennego.

Podobne zachowanie młodzieży jest - niestety - okazuje się, bardzo częste. Ostatnio, szczególnie na "Niemcach" Kruczkowskiego, wcześniej nawet na Fredrowskiej "Zemście", także na "Dwóch teatrach", na "Kordianie". Nie zresztą w tym co teatr gra leży problem. Teatr bowiem ma obowiązki i spełnia je lepiej czy gorzej - wobec rozmaitej publiczności, wobec rozmaitej publiczności, wobec młodych i dorosłych. Ma obowiązek wychowywać sobie widza, przygotowywać go od dziecięcych niemal lat do odbioru dzieła teatralnego. I sposobów, w jaki te obowiązki spełnia - nie jest przedmiotem naszych dzisiejszych rozważań.

Interesuje nas dzisiaj, jak dom i szkoła przygotowują do odbioru spektaklu, czy w ogóle się tym zajmują? Czy uważają to za jeden z elementów wychowawczych? Chyba nie - a sądzić tak należy po czynionych przez lata obserwacjach. Zapytajcie rodziców - czy chodzą do teatru z własnymi dziećmi? Tak, do "Miniatury" - i na niej wspólne wyprawy do teatru na ogół się kończą. Już na Makuszyńskim w "Wybrzeżu" - same dzieci, z rzadka trafi się rodzic. I im starsze, tym częściej całą możliwość oddziaływania teatru, całą sferę oddziaływań wychowawczych składają na barki szkoły. Nie ma więc wspólnych wypraw teatralnych, nie ma dyskusji o sztuce, o jej prezentacji, także o tym, jak należy zachowywać się w teatrze?

Na marginesie: proszę podczas najbliższej bytności w teatrze zrobić test i policzyć, ile osób, szczególnie mężczyzn, przejdzie na swoje miejsce PRZODEM do siedzących już w rzędzie osób? A kto i kiedy im o tym mówił?

Dom, rezygnując więc już na etapie bajek - całą sferę teatralnych doznań i odczuć beztrosko składa na szkołę. A szkoła - ależ oczywiście, nie zaniedbuje problemu, oczywiście w statystyce wygląda to często imponująco. Pięć siódmych czy ósmych klas po 30-40 uczniów oglądających gremialnie np. "Zemstę" to daje wcale ładne cyfry. Zadowalające dyrekcję, inspektora, kuratorium nawet.

Byliście na "Kordianie"? - pytam licealistów. Tak, oczywiście, polonistka kazała zebrać pieniądze, kupić bilety i pójść. Kazała - więc poszli. Dobrze, jeżeli pofatygowała się przed przedstawieniem porozmawiać z nimi o samej sztuce (nie zawsze szkolne omówienie wyprzedza akurat spektakl); dobrze, jeżeli przygotowała ich do odbioru, zachęciła, zainteresowała, poddała problem, nad którym warto się zastanowić. Ale - zachowanie młodych w teatrze skłania do uznania, te chodzą oni do przybytku Melpomeny, jak na spęd, z nakazu, bez większego własnego impulsu.

Najczęściej na tzw. szkolne przedstawienia, których jestem absolutnym przeciwnikiem. Raz, że grane np. przed południem odzierają przedstawienie z należnej mu wieczornej pory; dwa, że stwarzają sztuczną widownię, złożoną z samej młodzieży. A ta, pozbawiona obecności dorosłych, czasem nawet nauczycieli, czuje się w teatrze, jak na szkolnym boisku czy w sali gimnastycznej.

Jak więc wyobrażam sobie autentyczne wychowanie widza, przygotowywanie ucznia do bycia widzem? Przede wszystkim - ogrom na tu rola nauczyciela, umiejącego PRZED spektaklem stworzyć nastrój zainteresowania, zaciekawienia, autentycznej potrzeby obejrzenia spektaklu. Nie nakazem, przymusem.

Już samo kupowanie biletów na jeden dzień dla całej klasy i obowiązek pójścia - grzebią całą sprawę. Co stoi na przeszkodzie, by na pierwszy ogień poszli ci, którzy interesują się - niejako od pieluch - teatrem; niech wykorzystując np. godzinę wychowawczą zrobią reklamę spektaklowi nawet na zasadzie konfrontacji wrażeń. Młodzież zechce pójść i zobaczyć, sama kto z kolegów ma rację.

Można inaczej: skonfrontować recenzje, zaprosić kogoś z zewnątrz do podzielenia się wrażeniami. Można postawić problem: wartość sztuki, gry aktorskiej, roli muzyki w spektaklu - sposobów są tysiące; i tylko od nauczyciela, od rodzica zależy, czy młodzi pójdzie chętnie czy z przymusu? A nawet jeżeli nie pójdą wszyscy - czy ciekawie poprowadzona po spektaklu dyskusja nie zachęci tych, którzy sami pozbawili się możliwości posprzeczania się z nauczycielem i kolegami?

Jeżeli więc strzelają do aktorów z procy; jeżeli głośno ziewają; nie szeleszczą papierkami od cukierków tylko dlatego, że ich nie ma, ale gadają i nudzą się - nie usprawiedliwiajmy ich, ale zapytajmy sami siebie: DLACZEGO?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji