Artykuły

Krew, seks i walka o władzę

"Pamiętniki" w reż. Krzysztofa Galosa w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Recenzja Katarzyny Łukasik w Głosie Pomorza.

Moda na pamiętniki wróciła kilka lat temu wraz z bestsellerem Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones". Po spektaklu Krzysztofa Galosa mamy szansę, by słowo pamiętnik znów kojarzyć ze znakomitym kronikarzem XVII wieku Janem Chryzostomem Paskiem.

Krzysztof Galos sam adaptował "Pamiętniki" na scenę. Wystawił je kilka lat temu w Opolu, gdzie zachwyciły publiczność i krytyków. Teraz powróciły na teatralne deski (premiera odbyła się 5 lutego w ), podobno z poprawkami wprowadzonymi do scenariusza. Opolskich "Pamiętników" nie widziałam, ale koszalińskie spodobały mi się od pierwszego wejrzenia - moją uwagę przyciągnął już teatralny afisz, nawiązujący do końcowej sceny spektaklu.

O czym są "Pamiętniki"? Właściwie o nas samych. Po ponad czterystu latach od ich powstania, okazuje się, że wciąż zrozumiale i nader aktualnie portretują polskie społeczeństwo, i choć czasy mamy inne, to problemy nękają nas podobne - gonimy za pieniądzem, sławą, karierą, podziwem innych i... miłością. Tak, jak ludzie współcześni Paskowi bawimy się, kochamy, walczymy i kłócimy, i choć w co innego się ubieramy, inaczej jemy, a szable zamieniliśmy na słowa i pięści, to tak naprawdę niewiele się od swoich przodków różnimy.

W "Pamiętnikach" oprócz warstwy obyczajowej jest jeszcze historia - ona stoi tu właściwie na pierwszym miejscu, podporządkowując sobie losy wszystkich bohaterów. Całe szczęście ta lekcja historii podana została ciekawie - akcja toczy się wartko, sceny i bohaterowie zmieniają jak w kalejdoskopie, a jednocześnie wszystko jest ułożone tak, że widz nie traci rozeznania w tym, co dzieje się na scenie. Zdaje mi się, że reżyser koszalińskiej realizacji "Pamiętników" Paska znalazł sposób na młodego widza. Już przed premierą zapewniał, że to właśnie do młodzieży chce ze swoim przesłaniem dotrzeć - zrobił to bez zbędnego patosu, wymądrzania się i przynudzania. Wykorzystał za to przyzwyczajenie do dynamicznych, wręcz teledyskowych zwrotów akcji i dość odważnych scen z podtekstem erotycznym.

Spektakl zachwycił mnie warstwą plastyczną - na symbolicznym, stonowanym tle scenografii (jej główny punkt tworzą ogromne drzwi), pięknie prezentują się barwne kostiumy, w które wciąż na nowo przebierają się bohaterowie. Tu wielkie brawa dla Leszka Żentary, którego dotąd obsadzano w drugoplanowych rolach - jako król Jan Kazimierz dzięki charakteryzacji świetnie udaje oryginał i w dodatku doskonale sprawdza się w tej roli.

Warto wiedzieć, że reżyser postawił przed koszalińskimi aktorami spore wyzwanie - wykorzystując zaledwie 10 z nich obsadził 60 ról! Ponadto stworzył ciekawe sceny batalistyczne i humorystyczne obrazki obyczajowe. Duże brawa dla wszystkich za to, że spektakl ogląda się z niegasnącym zainteresowaniem i przyjemnością. Jedna tylko uwaga do odtwórców zbiorowych scen - podczas nich dialogi nakładają się na siebie, mieszają i stają się niezrozumiałe, co odbiera widzowi poczucie komfortu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji