Artykuły

Czego nie widać

Na scenie - scena. I aktorzy grający... aktorów, podczas teatralnej próby. Nic nowego. Już u Szekspira był teatr w teatrze. Autor "CZEGO NIE WIDAĆ", Michael Frayn, nie miał ambicji sir Williama - chciał po prostu napisać zręczną komedyjkę "do śmiechu", co mu się w pełni udało. Ludziska w Teatrze Polskim zaśmiewają się, jak na Benny Hillu! Ktoś tam pewnie zgorszy się, że nie jest to zawsze humor wysokiej próby, publiczność jednak wybór ten pochwala.

Do niedawna na polskich scenach gościły jeno narodowe dramy i klasyka obca, co ograniczało popularność teatru do sfer oświeconych i snobów. Teraz troska o frekwencję i rentowność zmusza do zmian. Dzięki temu przyciąga nowych widzów, zaś aktorzy zyskują większą wszechstronność - wbrew stereotypom dobrze zagrać w komedii jest trudniej - niż w sztuce Ibsena...

Sztuki Frayna wymagają aktorskiej ekwilibrystyki. Nie każdy aktor temu podoła. Jak wypadł w tej "farsie o graniu farsy" poznański zespół? Ogólnie rzecz ujmując - dobrze. Klasą dla siebie był Mariusz Puchalski w roli reżysera. Jego dialogi z Piotrem Zawadzkim to humor naprawdę przedniej marki!

Grzegorz Mrówczyński, reżyser spektaklu pokazał dobrą klasę. Z trywialnej sytuacji, że pewien pan chce się przespać z pewną panią, ale mu ciągle przeszkadzają - wydobył więcej odcieni komizmu, niż zapewniał sam tekst. Teatr pewnie na długo ma zapewnioną frekwencję. Na blisko trzy i półgodzinnym premierowym spektaklu publiczność reagowała, w miarą upływu czasu, coraz żywiej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji