Artykuły

Wypisy z Dostojewskiego

Przedstawienie "Idioty" Fiodora Dostojewskiego w Teatrze Studyjnym 83 trwa trzy godziny. Odrobinę za długo jak na opowieść o roman­sie. Niewiele tu bowiem poza romansowym wątkiem z literackiego pierwowzo­ru pozostało. Nie jest to jeszcze sąd oceniający, lecz jedynie stwierdzenie faktu. Ktokolwiek podejmuje się przełożenia prozy Dostojewskiego na język teatru sta­je przed koniecznością wyboru. Wątków, sytuacji, po­staci. Żadnej z powieści autora "Braci Karamazow" w całości na scenie poka­zać się nie da. Zawsze będą to tylko wypisy z Dostojewskiego. Rzecz w tym, by dokonać wyboru właś­ciwego. Czy KRZYSZTO­FOWI ROŚCISZEWSKIEMU - adaptatorowi i jed­nocześnie reżyserowi łódz­kiej inscenizacji "Idioty" - to się udało?

W programie do tego spekta­klu czytamy: "Bohater powieś­ci, książę Lew Myszkin, to sam Dostojewski i jednocześnie - Jezus Chrystus. Brzmi to jak bluźnierstwo, ale możemy się tu powołać na świadectwo sa­mego pisarza, że tworząc "Idio­tę" chciał osiągnąć rzecz niesły­chanie trudną, stworzyć typ człowieka przepięknego, który by naśladował postępowanie sy­na Bożego. Nie mamy danych pozytywnych, czy i kiedy czy­tał Dostojewski Tomasza a Kempis, ale widoczny jest wpływ tej książki na omawianą po­wieść. Skonstatujmy w ogóle, że źródła tej powieści tkwią w katolickiej, a co najmniej za­chodniej kulturze".

Rzeczywiście w swych notatkach Dostojewski nazywał Lwa Nikołajewicza Myszkina księciem Chrystusem, bowiem - jak pisał - "...na świecie jest tylko jedna pozytywnie piękna osobowość: Chrystus". Prawda też, że w liście do swej kuzynki S. Iwanowej zwierzał się: "Główną ideą powieści jest przedstawienie pozytywnie pię­knego człowieka. Nie ma nic trudniejszego na świecie, zwła­szcza teraz. Wszyscy pisarze, nie tylko nasi, ale nawet europejs­cy, którzy próbowali brać się za przedstawienie pozytyw­nego piękna - zawsze paso­wali. Albowiem jest to zadanie ponad siły".

Ale w liście do Mikołaja Strachowa z Florencji - miasta, w którym w roku 1869 powieść została ukończona - taką się dzielił refleksją: "Nie jestem przekonany, czy Danilewski wy­razi w całej pełni ostate­czną istotę przeznaczenia Rosji, która polega na ukazaniu świa­tu rosyjskiego Chrystusa, ukry­tego w naszym rodzimym prawosławiu. W moim przekona­niu, w tym zamyka się istota naszej misji cywilizacyjnej, która przyniesie zmartwychwstanie calej Europy..."

Skąd tu więc Tomasz a Kempis, skąd źródła, tkwiące "w katolickiej, a co najmniej zachodniej kulturze"?

Wspomniany Mikołaj Danilewski - pod wyraźnym wpływem którego Dostojewski pozostawał - był głosicielem teorii mó­wiącej, iż kultura oraz cywili­zacja Zachodu znajdują się na etapie rozkładu, czego dowód w sferze ideologii znajdował w materializmie, katolicyzmie i protestantyzmie. Zarazem - ja­ko jeden z czołowych przedsta­wicieli słowianofilów - twier­dził, że Rosja, wyrażająca ducha narodów słowiańskich, stoi w przededniu niebywałego rozwoju i duchowego odrodzenia. Dostojewski w "Idiocie" zamierzał ostateczną istotę przezna­czenia Rosji wyrazić w całej pełni.

Tymczasem na scenie Teatru Studyjnego książę Myszkin ko­cha się - tyleż gorąco, co platonicznie - w Nastasji Filipownie i Agłai Iwanownie. To za mało jak na "całą pełnię". Ale nie przeczę, że ma swój urok, bliższy jednak Czechowowi niż Dostojewskiemu. Ale w końcu ze "Zbrodni i kary" też by można przyrządzić całkiem nielichy "kryminał". Jeśli tak do przedstawienia podejdziemy, je­śli potraktujemy je jako "osnu­te na motywach Dostojewskiego" będziemy je mogli uznać za interesujące. Mimo pewnych dłużyzn, zwłaszcza w drugiej części, mimo niezbyt pasujących do całości "ramek" w postaci fragmentów z Pisma Świętego - dzięki użyciu mikrofonu czyta­nych przez Duchownego (BOH­DAN GRACZYK) głosem archa­nioła - mimo trochę obco brzmiącej muzyki EWY KOR­NECKIEJ.

Istotną wartością tego spektaklu jest aktorstwo. Szczególne zadanie przypadło tu CEZARE­MU NOWAKOWI (Lew Nikołajewicz Myszkin), który będąc ca­ły czas na scenie musi nieustan­nie skupiać na sobie uwagę wi­dzów, co mu się w pełni udaje, Myszkin Nowaka to przede wszystkim człowiek zagubiony, niezbyt pewny swych racji, co stoi w pewnej opozycji do literackiego pierwowzoru, ale w tej koncepcji "Idioty" jest do przyjęcia. Podobnie jak prze­ciwstawienie Myszkinowi nie Lebiediewa (kreowanego przez JANA KONIECZNEGO na płaszczącego się do utraty godnoś­ci lizusa) - postaci w powieś­ci niezwykle ważnej, tu usuniętej na drugi plan - lecz Parfiena Rogożyna, zamaszyście, acz nie bez nutek tragizmu granego przez ANDRZEJA KRUKOWSKIEGO.

Bardzo ładną rolę : Nastazji Filipowny Braszkow może zapi­sać na swym koncie ELŻBIETA BIELSKA-GRACZYK, umiejętnie łącząca cynizm ze spontani­cznością i gorycz smutnych doświadczeń z pragnieniem po­zbierania okruchów szczęścia. Ciekawie potraktował swego bohatera - Gawriłę Ardalionowicza Iwołgina - TOMASZ KUBIATOWICZ udanie łącząc w nim urzędniczą uległość, nuworyszowską chciwość oraz pozerską bezczelność. TADEUSZ TEODORCZYK przekonująco zagrał Iwana Fiedorowicza Jepanczyna, a postać Jelizawiety Prokofiewny Jepanczynej zgrabnie pod­barwiła humorem ALICJA CICHECKA. Miała swą bardzo do­brą sekwencję MAGDALENA MIREK jako Agłaja Iwanowna Jepanczyn, ryzykownie, o krok od przerysowania ustawił Ferdyszczenkę MIROSŁAW HENKE.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji