Artykuły

We władzy uczuć

"Idiota" w reżyserii Barbary Sass to po mistrzowsku rozegrany dramat ludzkich namiętności, które nie poddają się kontroli

Wielką część sceny Teatru im. Słowackiego w Krakowie stanowi szeroki, głęboko wchodzący w widownię podest. Aktorzy grają otoczeni z trzech stron przez widownię. Pomaga to w rozgrywaniu przyciszonych scen rozmów i zwierzeń oraz sprawia zarazem, że aktorzy mogą z impetem "wpadać" w akcję, podkręcając emocje do stanu krzyku, konwulsji.

Fiodor Dostojewski, pisząc przed stu kilkudziesięciu laty "Idiotę", chciał stworzyć wizerunek człowieka dobrego, Chrystusa naszych czasów. Umieścił go w realiach XIX-wiecznej Rosji, zadając podstawowe pytanie: czy dobra jednostka może zbawić świat?

W powieści tym dobrym cztowiekiem jest książę Lew Myszkin, tytułowy "Idiota". Tak nazywają go niektórzy z powodu choroby - cierpi na padaczkę - oraz ze względu na jego bezinteresowne działania, absolutną szczerość i umiejętność przebaczania w każdych okolicznościach. Wielu widzi w nim rys świętości.

Barbara Sass, autorka adaptacji i reżyser spektaklu, wiernie odtwarza fabułę powieści. Rozpoczyna opowieść spotkaniem w pociągu, w którym powracający z nieudanego leczenia w Szwajcarii książę Myszkin poznaje jadącego do Petersburga po spadek Rogożyna. Wtedy książę dowiaduje się o istnieniu demonicznej Nastazji Filipowny. W ostatniej scenie Myszkin tuli do siebie w geście przebaczenia Rogożyna, który zamordował Nastazję.

Między tymi dwoma zdarzeniami przebiega po mistrzowsku rozegrany dramat ludzkich namiętności. Nabierają one tragicznego wymiaru, ponieważ nie poddają się żadnej kontroli. Bohaterami spektaklu są mężczyźni i kobiety opętani niepojętą dla nich siłą.

"Samą namiętnością", według słów powieści, jest Parfien Siemonowicz Rogożyn miotany szaloną żądzą do Nastazji Filipowny, zarazem kochający i nienawidzący swojego konkurenta Myszkina, działający wyłącznie pod wpływem impulsów. Świetny w tej roli Radosław Krzyżowski jest jakby drugą stroną Myszkina (w jego roli Krzysztof Zawadzki).

Ale drugą to nie znaczy złą - przecież księciem też rządzą emocje, które każą mu deklarować uczucie i do Nastazji Filipowny, i do nieszczęsnej dziewczyny Agłai Iwanowny Jepanczyn. Jego wrażliwość i delikatność czynią nie mniej spustoszeń niż porywczość Rogożyna.

Nastazję Filipowną gra Anna Radwan. Nazwanie Nastazji wcieleniem zła byłoby uproszczeniem. Ona także - opętana poczuciem winy, upokorzona - próbuje okiełznać miotające nią żądze, oddzielić dobro od zła, poświęcić się dla innych.

Dlaczego jej się to nie udaje? To pytanie, na które nie ma odpowiedzi u Dostojewskiego, i które krzykiem wypowiedziane jest na scenie.

I znowu błędem byłoby przeciwstawiać Nastazji panienkę z dobrego domu Agłaję. Również ona nie potrafi nazwać swoich uczuć, działa pod wpływem sprzecznych emocji, kocha Myszkina za to samo, za co go nienawidzi i nim gardzi.

W spektaklu Sass nie tylko ta czwórka ogarnięta jest szałem zgubnych emocji. Poddaje się im nawet stary, obleśny pieczeniarz Lebiediew (Krzysztof Jędrysek) i władcza, starająca się podejść racjonalnie do świata, a przecież bezradna wobec huraganu namiętności matka Agłai Jelizawieta Prokofiewna Jepanczyn (Anna Tomaszewska).

Falowanie emocji dyktuje rytm tego gorącego spektaklu. Doskonale widać to w scenach zbiorowych, zbudowanych niczym minisymfonie uczuć. Przykładem takiej sceny jest choćby pierwsze spotkanie Myszkina z rodziną Agłai. Niepokój związany z trudnością elementarnego porozumienia między ludźmi, zderzenie wzajemnych oczekiwań i innych spojrzeń na świat kulminuje tu w pełnych napięcia pauzach rozładowywanych przez oczyszczający śmiech.

Ostatnia scena (Rogożyn i Myszkin nad zwłokami Nastazji), choć domyka historię obłędnego związku, jest rozwiązaniem wyłącznie fabularnym. To jednak nie słabość, lecz siła spektaklu Barbary Sass.

Jej "Idiota" pozostawia nas w obliczu niepojętej tajemnicy ludzkich zachowań. To świadectwo pokory, tak bardzo potrzebnej przy spotkaniu z innym. Pokory nie mniejszej niż objawiana przez księcia, który wierzył, że dobro jest uniwersalne. Przecież od takiej nieugiętej wiary, choćby nieagresywnej, już tylko krok do pychy - matki nietolerancji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji