Artykuły

Walka o ogień

W teatrze Wybrzeże szykuje się pierwsza premiera se­zonu. Już w sobotę, 18 listopada, na dużej scenie te­atru przy Targu Węglowym pokazane zo­staną "Niebezpieczne związki" Christophera Hamptona. Spektakl przygotowuje gościnnie Waldemar Zawodziński, dyrektor artystyczny Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi. Podstawą dla dramatu Hamptona była libertyńska powieść Choderlosa de Laclosa - francuskiego kapitana artylerii, napisana w 1782 roku. Książka znakomi­cie oddaje duchowy klimat panujący w śro­dowisku arystokracji tuż przed wybuchem Wielkiej Rewolucji Francuskiej. - To jest metafora kryzysu XVIII wieku - mówi re­żyser. - Bezwzględnego zaufania rozumowi, poddania mu nie tylko nauki, ale także postaw międzyludzkich. To również obraz zmierzchu pewnej epoki.

Serca kinowej widowni podbił film na podstawie powieści w reżyserii Stephena Frearsa z brawurową Glenn Close oraz Joh­nem Malkovichem w rolach głównych. Za napisany do niego scenariusz Christopher Hampton otrzymał Oscara. Brytyjski dramaturg Hampton jest dobrze znany miłoś­nikom kina - reżyserował film "Carrington". był autorem scenariusza do "Całko­witego zaćmienia" Agnieszki Holland. W teatrze Wybrzeże były wystawiane jego "Opowieści Hollywoodu".

Osią fabuły sztuki Hamptona jest kun­sztowna gra prowadzona między markizą de Merteuil i wicehrabią de Valmont. Bo­haterowie sztuki są drapieżnikami, polują­cymi na cnotę innych. Aby osiągnąć posta­wiony sobie cel, nie cofają się przed niczym.

- Maska jest twarzą tych ludzi - opowiada Waldemar Zawodziński. - Postacie gubią się w tej grze, ona staje się ich naturalnym światem, jedynym sposobem nawiązywa­nia kontaktu z drugim człowiekiem. Wy­pracowują kunsztowną strategię, stają się wirtuozami gry, barwnej i barokowej, przy pozorach salonowego opanowania. Im bar­dziej w nią brną, tym mocniej rodzi się w nich potrzeba wyidealizowanej miłości. Relacje de Mertauil - de Valmont to układ uczeń - mistrz, który dotyczy nie tylko per­fidnego i bezwzględnego sposobu prowadzenia gry - kontynuuje artysta.

W "Niebezpiecznych związkach" zapoz­najemy się ze światem, w którym głównym źródłem informacji jest plotka, metodą dzia­łania - intryga i podstęp, efektem zaś - oby­czajowe rozpasanie. - Na początku prób wychodziłam na scenę z prawdziwym ob­rzydzeniem. Matko Boska, ja tego nie prze­skoczę! - opowiada Joanna Bogacka o uczuciach względem granej przez siebie madam de Merteuil. - Nie znam drugiej postaci kobiecej w dramaturgii, która sta­nowiłaby nagromadzenie tak wielu okrop­nych cech. Nigdy nie znałam tak złej oso­by. Prawdopodobnie przez ileś lat napędzał ją seks. Dzisiaj też istnieją tego typu dziew­czyny. Takie uniseksy, ni to mężczyźni, ni kobiety, które jak czołgi pędzą do przodu - mówi aktorka teatru Wybrzeże.

Dla Zawodzińskiego markiza jest symbo­lem odradzającego się zła, które choćby pokiereszowane, zawsze podnosi głowę. -Trzeba było znaleźć aktorkę, która tak jak de Merteuil ma w sobie mnóstwo energii. Taką aktorką jest Joanna Bogacka - wyjaś­nia inscenizator.

W roli wicehrabiego de Valmonta wystą­pi Jarosław Tyrański, którego znamy m.in. z głównej roli w dramacie "Marat-Sade" (prócz tego "Ryszard III", "Medyk mimo chęci", "Sztuka", "Biedermann i podpala­cze"). Jego bohater nie jest jednak do koń­ca zły jak markiza. - Tragiczny finał po­kazuje, że uczucie zwycięża u niego nad intelektem - mówi Tyrański.

Sobotnia premiera w teatrze Wybrzeże to kilka aktorskich powrotów. Markiza de Merteuil to pierwsza po dłuższym czasie duża rola Joanny Bogackiej. Ostatnia to Matka w "Hamlecie" w reżyserii Krzysz­tofa Nazara. W "Niebezpiecznych związkach" wraca do swoich widzów Bogusława Czosnowska. Po długiej nieobecności na scenie ujrzymy siostry Lucynę i Ludmiłę Legut oraz Teresę Kaczyńską, które wystą­pią w rolach zakonnic. Sztuka Hamptona to także jeden sceniczny debiut. W roli Cecylii Volanges poznamy eterycznie piękną Magdalenę Boć, absolwentkę krakowskiej PWST.

W reżyserowanej przez siebie sztuce reżyser w strukturę narracyjną wpisuje montaż filmowy, co czyni ją atrakcyjną i złożoną jednocześnie. - Scenografia nie ma być bombonierką, w której ułożymy aktorów - opowiada Waldemar Zawodziński o dekoracjach, których jest au­torem. - Scena jest duża, zależało mi bowiem, by było mnóstwo powietrza. Chciałem, by postacie były zawieszone w przestrzeni. Wytworzymy również ca­łą ścianę świateł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji