Artykuły

Makbet cyber-tech

"Tragedia Macbetha" w reż. Grzegorza Kwiecińskińskiego w Akademii Teatralnej w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Dramat Szekspira w wykonaniu studentów IV roku a w reżyserii Grzegorza Kwiecińskiego przypomina niekiedy złagodzonego "Mad Maxa": skórzane ciuchy, wymyślne fryzury i malunki na twarzach, szczęk metalu i łańcuchów, trochę dymu. Zamek Makbeta i pieczarę czarownic tworzy imponująca metalowa konstrukcja rozstawiona na ziemi - kojarzy się ze szkieletem monstrualnego namiotu-igloo, kopułą, albo odnóżami jakiegoś cybernetycznego pająka. Wokół są lustra, trony jeżdżące na kółkach, łańcuchy zwisające z sufitu. Wszystko to tworzy - dobrze oświetloną - atrakcyjną wizualnie industrialną oprawę (...) Bo też i umiłowanie władzy, wyrzuty sumienia, jakie dręczą bohatera, nie sa przypisane ani do konkretnej epoki, ani stroju, ani grupy społecznej. Tak więc i czarownice w porwanych rajstopach i Lady Makbet w skórzanej minispódniczce i z dreadami - wypadnie wiarygodnie, jeśli tylko siła interpretacji będzie przekonująca.

Jak jest w białostockim spektaklu? Różnie.

Początkowo kiepsko - poza szczękiem łańcuchów, zestawem wydumanych min, sykiem dymu, i szkolną recytacją niewiele słychać. Spektakl trochę się rozłazi w szwach i więcej uwagi przykuwa wspomniana scenografia niż szekspirowski tekst. Ale z każdym kolejnym kwadransem - jest lepiej (...) Właściwie każdy z pięciu aktorów (wcielają się w różne osoby dramatu) ma tu szansę zaistnieć.

Weźmy dwójkę służących, przemykających po zamkowych korytarzach i z niepokojem przyglądających się Lady Makbet, balansującej na granicy obłędu. Aktorzy animując odpowiednio uformowane metalowe blachy (stylizowane na toporne psy), popiskują cichutko między sobą, opowiadają co się z ich panią dzieje (bardzo ciekawa scena). Albo znakomita postać pijanego odźwiernego, który wstawszy rano po dość hulaszczo spędzonym wieczorze, pląsa z poobijaną miską na głowie i konwersuje z przybyłymi do zamku jeźdźcami. To kapitalna figura - moczymorda, ale pyskaty i prześmieszny (ten sam aktor wcielił się zresztą ciekawie w postać Duncana - nieco zniewieściałego i mało gramotnego). To akurat sprawcy scen o nieco lżejszym ciężarze - przełamują powagę całego spektaklu. Niełatwa rola przypadła aktorom wcielających się w postać Makbeta i Lady Makbet (...) Aktorzy jednak sobie poradzili i w chwilach, gdy w grę wchodzą emocje na najwyższej nucie - gniew, strach, poczucie winy - wypadają wiarygodnie.

Co ciekawe, aktorka wcielająca się w jedną z czarownic, jest sztuczna i niepotrzebnie przerysowana. Gdy ta sama aktorka staje się Lady Makbet - jest już prawdziwa i intrygująca: to silna, żądna władzy kobieta. Jej przeciwieństwo to Makbet, bezwolny i dający sobą prowadzić (...) Zależność między tym dwojgiem ciekawie pokazuje jedna ze scen: Lady ciągnie męża na nieistniejącym sznurku.

Całość w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji