Artykuły

Smakowity Gombrowicz

"Józiek! Ty jesteś słaby, słabo silny, jesteś w przedpokoju mocy. Konia z rzędem temu, kto potrafiłby to zdanie - oczywiście wyrwane z kontekstu - osadzić w polskiej historii. Kto odczytałby jakie to "świętości" poddaje się próbie, weryfikuje i ściąga z piedestału. A to nic innego - tylko zawołanie Witolda do marszałka Piłsudskiego!

Piątkowa premiera w Teatrze "Wybrzeże" na dużej scenie zaskakuje i zdumiewa. Ryszard Major - reżyser i autor adaptacji - pokusił się o realizację w Gdańsku prawie nie znanego utworu Witolda Gombrowicza "Historia". Wcześniej (także w tym roku) zrealizował "Historię" w Szczecinie w Teatrze Polskim.

"Historia" Gombrowicza, nie wydana, jak dotąd, drukiem w Polsce, odkryta została przez Konstantego A. Jelińskiego i opublikowana w paryskiej "Kulturze" w roku 1975. Wydobyta z papierów pośmiertnych jest utworem nie dokończonym z pewną nawet przewrotnością w numerowaniu stron. Gombrowicz rozpoczął, pisanie "Historii" na początku lat pięćdziesiątych, a kończył nieomal pod koniec życia. Ryszard Major wybrał z tego utworu wszystko co może być transformacją różnych napięć pomiędzy jednostką a społecznością i historią. Właściwie osnowa fabularna jest dość prosta. Narrator - Witold Gombrowicz - opowiada o swojej rodzinie, nieco zdziwaczałej i opętanej magią form i układów. Tę rodzinę potem przekształca w komisję egzaminacyjną, która ma bohaterowi umożliwić zdanie egzaminu dojrzałości, wreszcie robi z zacnego grona komisję wojskową, jako że wojsko powinno zrobić zeń człowieka i pozbawić go indywidualnego piętna - upartego chodzenia wszędzie boso. To matka zapłakuje się, bo wszędzie "zarazki, mikroby i świat pełen mikrobów", ojciec urąga - bo kto to widział boso, jak można nogą dotykać świata, chyba że chodzi się boso, żeby przypodobać się hołocie. Owego "boso" nie akceptują kuzyni i kuzynki, nawet zainteresowana Witoldem Krystyna. Czas się zmieni - Witold wydorośleje wejdzie w świat polityki, historii, ale nadal boso, nawet na dworze cara Mikołaja II i cesarza Wilhelma II. Boso też będzie wśród oszalałych poetów w "Ziemiańskiej" w Warszawie, którzy wtórują temu komu trzeba bezsensownym bulgotem. Boso stanie przed Piłsudskim, boso wejdzie w straszliwą wojnę i bosy spotka dziewczynę (Albertynkę z "Operetki"), która przeszła przez szaleństwa historii tak samo jak on.

Spektakl "Historia" jest spójny i zabawny, znakomity muzycznie (zasługa Andrzeja Głowińskiego - kompozytora) i świetny ruchowo, a w scenografii Jana Banuchy, jak zwykle z dominującą czernią, prosty, zwykły funkcjonalny. Na scenie, w obu częściach spektaklu, dwa rzędy teatralnych foteli, bryczka, którą można niespodziewanie wjechać do historii, szachy, którymi gra się w historię.

Jest w tym spektaklu kilka świetnych ról. Przede wszystkim rewelacyjna Joanna Bogacka jako Matka, nauczycielka historii i filozofii. Siła wyrazu, uchwycenie gombrowiczowskiej groteski i ta gra z sobą przeciw sobie - to atuty tej roli. Również Ojciec, a potem dyrektor gimnazjum i szef komisji poborowej - Jerzy Łapiński, bezbłędnie wnika w klimat absurdu i dystansu. W drugiej, tzw. historycznej części, albo komentarzu odautorskim do historii, którą rozpoczyna wizyta Witolda na dworze cara Rosji, a potem na dworze Wilhelma II - zdecydowanie widoczni są w epizodach Igor Michalski (jako książę von Pless) i Jacek Mikołajczak (książę von Eulenburg). Świetna też jest scena w słynnej, przedwojennej, "Ziemiańskiej", w której zbierał się kwiat polskich pisarzy. Jest więc Otwinowski i Piętak i Ważyk i Gombrowicz. Stamtąd słychać głównie "Ku-ku, je, je, bla, bla, oj dana, dana, dup". Władza miewa bełkocący dwór. Ironia, gęstość ironii - to istota Gombrowicza. A znakomicie to uchwycił Henryk Sakowicz w roli marszałka Piłsudskiego.

Niestety zabrakło mu w interpretacji Krzysztofa Matuszewskiego w roli Witolda (czyli autora - narratora) tej koniecznej niezwykłości i umiejętności przebijania się przez konwenanse i gombrowiczowskie formy. Gdzieś w wielkim, buntowniczym monologu, kończącym część pierwszą, a zaczynającym się od słów "Ja mam głos" - zginęła moc argumentu i gra w Gombrowicza.

Na premierze piątkowej było wiele wolnych miejsc. Ostatnio, zapraszani "z urzędu" coraz rzadziej uczestniczą w kulturalnych zdarzeniach. Szkodo, bo teatr jest zwierciadłem życia, a Gombrowicz - wieczny prześmiewca i ironista - wart jest uwagi. "Józiek! Postaraj się nie bronić tego co jest. Poddaj się z twarzami" - krzyczy Witold.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji