Artykuły

Broadway w Radomiu

Zespół radomskiego teatru udowodnił, że i u nas można interesująco zrealizować musical.

Są tematy, które w różnych kontekstach powracają z zastanawiającą regularnością. Takim teatralnym tematem jest na pewno problem realizacji musicali na naszych rodzimych scenach. Dyrektorzy, aktorzy, no i oczywiście widzowie marzą o spektaklach w prawdziwie broadwayowskim stylu, często zapominając o polskich realiach. Te zaś można określić krótko - jako nie sprzyjające. Po pierwsze - brak nam w tej dziedzinie tradycji, po drugie - praktycznie żadna ze szkół nie przygotowuje do grania w musicalach, i po trzecie - każda tego typu produkcja wymaga zbyt dużych (jak na polskie warunki) nakładów finansowych. Warto o tym pamiętać oglądając jakąkolwiek polską wersję znanego musicalu. Już sam fakt jej pojawienia się świadczy o wysokim ustawieniu poprzeczki, a gdy zwieńczony jest sukcesem, zasługuje na podwójne uznanie.

Podejrzewam, że wielu nie wierzyło w zaistnienie na radomskiej scenie prawdziwego musicalu. Okazało się jednak, że czasami rzeczy pozornie niemożliwe przybierają całkiem realne kształty. Radom ma więc swój Broadway, tyle że przy placu Jagiellońskim... Premierę poprzedziła bardzo długa żmudna praca. Wykonawców wyłoniono w drodze konkursu, pozyskano sponsorów i zmobilizowano wszelkie własne siły i środki. W rezultacie długo oczekiwana premiera musicalu T. Rice'a i A. Lloyd Webbera Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze stała się faktem. Faktem tak bardzo oczekiwanym, że pragnący obejrzeć spektakl widzowie wykupili w ciemno wszystkie bilety na dziesięć kolejnych popremierowych przedstawień. Rzecz w Radomiu bez precedensu!

Wybór wywodzącej się ze Starego Testamentu historii syna Jakuba, Józefa, i jego jedenastu braci okazał się bardzo trafny. Ten piękny musical jest w Polsce znacznie mnie znany od późniejszego dzieła tej samej spółki, czyli Jesus Christ Super star. Również Evita czy napisane już bez Rice'a Koty znane są polskiej publiczności. Realizacja któregoś z tych musicali co prawda skłaniałaby do porównań, ale nie otworzyłaby nowej karty w historii wystawień tego typu spektakli na polskich scenach. Inna sprawa to fakt, że dla dużej części radomskiej publiczności Józef... będzie w ogóle pierwszym kontaktem z prawdziwym musicalem.

Wyreżyserowany przez Wojciecha Kępczyńskiego spektakl w ogromnym stopniu opiera się na pracy zespołowej. Jest oczywiście tytułowy Józef (bardzo dobry Jan Bzdawka) i Narratorka (Katarzyna Krzyszkowska-Sut), ale role te są swoistymi rodzynkami. Mówiąc ściśle - w przedstawieniu premierowym rodzynek był tylko jeden, bowiem Krzyszkowska-Sut, choć niezła aktorsko, nie dała sobie rady z partiami śpiewanymi. Rola ta wymaga znacznie większego i lepiej postawionego głosu. W nieco innym znaczeniu rodzynkiem miał być grający Faraona Dariusz Kordek. I chociaż samo jego pojawienie się (w presleyowskim stylu) wzbudza entuzjazm nastolatek, zauważyć trzeba, że na widownię nie dociera ani jedno słowo ze śpiewanej przez niego piosenki... Na szczęście nie wpływa to zasadniczo na cały spektakl, bowiem wszyscy pozostali (łącznie z doangażowanymi dziećmi) grają, śpiewają i tańczą na dobrym, profesjonalnym poziomie.

Sama inscenizacja - wykorzystująca dwie sceny obrotowe, podesty i po raz pierwszy w polskim teatrze sprzęt oświetleniowy najnowszej generacji (skanery) - często zaskakuje płynnością zmian, wartkim tempem i precyzją wykonania. Tam gdzie trzeba, wydobywa elementy komiczne, pastiszowe, a gdzie indziej liryczne i refleksyjne. Żywiołowy, z udziałem wszystkich wykonawców finał (określany mianem megamix) jest - zgodnie z prawami rządzącymi musicalem - bardzo udanym zwieńczeniem spektaklu. Trudno się dziwić, że w jego trakcie rozlegają się oklaski, które w rezultacie prowokują do bisów. Zapewne właśnie finał, ale także zabawnie odśpiewane i odegrane Szczęśliwe dni czy znany przebój Niech się przyśni sen na długo zostają w pamięci widzów. I to nawet tych, którzy za musicalami nie przepadają.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że zespół radomskiego teatru wykonał maksimum tego, co w tej chwili wykonać mógł. Biorąc pod uwagę wszystkie (w dużej mierze finansowe) ograniczenia, przyznać trzeba, że powstał spektakl mogący śmiało konkurować chociażby ze słynnym Metrem. Wszystko wskazuje także na to, że będzie dużym sukcesem frekwencyjnym. Sukcesem w pełni zasłużonym i wypracowanym siłami całego zespołu. Oby było więcej takich premier!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji