Artykuły

Pro: śmierć i śmiech

Twórczość dramaturgiczna Sławomira Mrożka porusza wyobraźnię kolejnych pokoleń polskich teatromanów. Komu nie udało się być świadkiem premiery "Indyka" czy "Tanga" i nie chłonął atmosfery polemik wokół tych sztuk, z pewnością zaobserwował objawy podobnego intelektualnego fermentu przy okazji bliższych naszym czasom prapremier z lat 70.: "Rzeźni", "Emigrantów", "Vatzlava", "Pieszo" czy reżyserowanych przez Dejmka w warszawskim Teatrze Polskim - "Ambasadora" (1981) i "Kontraktu" (1986). Każda sztuka Sławomira Mrożka na teatralnym rynku - zresztą nie tylko polskim - jest oczekiwana. Prawie każda nowa premiera Mrożka staje się odnotowanym w historii teatru wydarzeniem artystycznym.

Czy tak będzie w przypadku "Wdów"? Moim zdaniem tak, choć wielbiciele talentu Mrożka - rozpieszczeni wysokim znakiem jakości intelektualnych łamigłówek, które im autor dotąd proponował - przyjęli jego ostatni dramat z zaskoczeniem. Oto od pierwszych kwestii sztuka przypomina bardziej błyskotliwą farsę niż tak wyczekiwany przez polską publiczność sceniczny obraz rzeczywistości III RP, przeglądający się w krzywym (?) zwierciadle talentu dramaturga. Przewrotność znanego ironisty Mrożka, polega jednak na tym, że autor poszedł swoją drogą, nie ulegając łatwym pokusom stworzenia kolejnego utworu z naszego nieśmiertelnego cyklu: "słoń a sprawa polska".

Reżyser polskiej prapremiery "Wdów", Erwin Axer, potraktował ów sceniczny żart Mrożka z należytą powagą. Publiczność stęskniona gwiazdorskiej obsady nie ma powodów do narzekań: Marta Lipińska (Wdowa Pierwsza) i Zofia Kucówna (Wdowa Druga) prowadzą w kawiarni niezobowiązującą wymianę zdań o swoich dopiero co pochowanych małżonkach, z finezją przyprawiającą widzów o paroksyzmy śmiechu. Sekunduje im Wiesław Michnikowski (Kelner), osobowość aktorska o niesłychanej vis comica - tym razem ujawnianej przy pomocy ascetycznej powściągliwości gestów. W drugiej części spektaklu, z udziałem głównie panów, na szczyty komediowego fachu wznosi się Krzysztof Kowalewski (Pan Pierwszy) w roli współczesnego troglodyty. Na tle gry Kowalewskiego zbladła nawet groteskowa postać intelektualnego egotyka w świetnym zresztą wykonaniu Henryka Bisty (Pan Drugi). Na dodatek mocny dreszcz egzystencjalny wnosi swoją niemą rolą Ewa Gawryluk (Wdowa Trzecia).

No, i co? Znowu sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji