Artykuły

Młodzi i "Mały książę"

Czwórka młodych aktorów Teatru Rozmaitości: Barbara Dembińska, Andrzej Ferenc, Je­rzy Mazur i Wojciech Osełko wraz z młodym reżyserem - Markiem Kmiecińskim, zaprasza nas od niedawna na sceniczną przeróbkę "Małego księcia". I - trzeba to od razu powiedzieć - nie muszą specjalnie zabie­gać o widza. Pełen poezji ut­wór Saint-Exupery'ego jest bo­wiem jednym z tych tekstów literackich, do których powraca się szczególnie chętnie w po­szukiwaniu prawd podstawo­wych - tych więc, które tak chętnie wpajalibyśmy naszej młodzieży, szybko zapominając o nich jako "ludzie poważni", czyli - mówiąc językiem małego księcia - jako "grzyby". Każdorazowy powrót do lego uroczego tekstu przynosi nam - dorosłym jakieś szczególne wzruszenie. Pewnie dlatego też z taką frajdą zabieramy dzieci na teatralnego "Małego księcia" i dziwimy się, kiedy one w pełni podzielają nasze zadowolenie. A tak się właśnie dzieje w Teatrze Rozmaitości.

Inna rzecz, że teatr uprasz­cza sobie zadanie. Hurtem sprzedaje bilety szkołom, nie bacząc na to, do kogo właści­wie adresowane jest przedsta­wienie. Organizacji widowni za­leży widać głównie na tym, by sala była pełna, a że dzieciar­nia pierwszych klas szkoły podstawowej reaguje jedynie na bogato ukostiumowaną postać zdziwaczałego króla oraz znaną sobie pewnie z autopsji osobę pijaka, siedząc na resz­cie przedstawienia jak na tu­reckim kazaniu - to już mało kogo wzrusza. Panie nauczyciel­ki, opiekunki tych wycieczek słuchają tekstu w skupieniu, irytując się tylko z lekka na nieposłuszeństwo znudzonych podopiecznych.

Skąd, jednak owa nuda dzie­ci w zetknięciu z tekstem do nich wszak, adresowanym, choć przecież nie do nich jedynie? Stąd pewnie, że w przeciwieństwie do Saint-Exupery'ego, który swoim całkiem "dorosłym" przemyśleniom potrafił nadać formę literacką czytelną również dla dziecka, twórcy przedstawienia w Teatrze Roz­maitości adresują swoje wi­dowisko raczej do dorosłego odbiorcy. Zachwyceni są tekstem i wyłaniającą się z niego myślą, nie, dbając specjalnie o formalne zbliżenie opowieści do wyobrażeń dziecka. Szanując przesłankę takiego ujęcia sce­nicznego - chęć przedstawie­nia tekstu, nie tyle dzieciom, ile raczej tym, którzy byli kie­dyś dziećmi - muszę jednak uprzedzić, że doprowadzono w Teatrze Rozmaitości do małego nieporozumienia. "Mały ksią­żę" nie jest tam spektaklem dla dziecięcej widowni, wbrew wcześniejszym zapowiedziom; jest natomiast nie do końca konsekwentną próbą uczynienia zeń musicalowego przedstawie­nia dla młodzieży i dorosłych.

Słowem, ktoś kogoś tu nie zrozumiał: albo realizatorzy przedstawienia - dyrektora te­atru, albo odwrotnie. W efek­cie, pomimo szczerych chęci twórców spektaklu i jego wy­konawców, powstało ni to ni owo, czyli rzecz; raczej dla dorosłych z próbami przebieranki, obliczonej na porozumienie z dzieckiem. Byłbym za tym, aby więcej okazano zdecydowania w sprawie adresata tego przedstawienia, lub też - by uczy­niono z niego widowisko uniwersalne. Ba, ale na to trzeba by chyba samego Saint-Exupery'ego.

Tymczasem, w Teatrze Rozmaitości robią to młodzi, i robią to ładnie, nie ukrywając swojej fascynacji "Małym księciem". I za to ich oczarowanie pięknem tekstu wiele jestem im skłonny wybaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji