Artykuły

Maszerują strzelcy, maszerują

"Nic mnie nie obchodzą te wszystkie wypowiedzenia wojny! Obchodzi mnie wyłącznie jedno jedyne ognisko, tu, teraz. Bo tu, w tym ognisku jest Polska". Taki nastrój panuje w całej sztuce. Żaden z bohaterów nie stawia wielkich pytań, nie prowadzi sporów o konkretne racje polityczne. Jest kolorowo i wzruszająco. Ułożona w cykl pięciu obrazów akcja "Gałązki rozmarynu" rozwija się wedle porządku serdecznej pamięci. A więc od Oleandrów po obóz nad Nidą. Jeszcze "maszerują strzelcy", za chwilę słychać "My, Pierwsza Brygada". W tekście Zygmunta Nowakowskiego legionowej legendzie wiernie służą rodzajowe sceny. Balladowa nostalgia ubarwia wspomnienia dni tragicznych, natomiast żart i sentymentalny ozdobnik łagodzą akcenty gloryfikacji. Scenę "Jedzie, jedzie na kasztance" dosłownie zastępują słowa piosenki.

Na tej kolorowej drodze do Niepodległej wzruszenie przykrywa często nie tylko realia, ale i patetyczne wielosłowie. O dalszym ciągu zadecydował teatr. Rozwlekły, nie wolny od ckliwych symboli, mało wybrednych dowcipów tekst okazał się w teatralnej praktyce scenariuszem, który wprowadzając wiele zabawnych i autentycznie lirycznych dialogów, tworzy perspektywę barwnego widowiska.

Sukces warszawskiej prapremiery (Teatr Polski - 1937) zapoczątkował serię popularnych przedstawień (min. Kraków, Łódź). Lecz trudno się do nich odwoływać przy obecnych inscenizacjach. Długie lata wspominana, a nie wystawiana "Gałązka..." obrosła legendą. Z drugiej strony, pod coraz częściej dziś obecną piłsudczykowską symboliką, i niemało bałamuctw. Pytanie: jak wśród tych nowych i starych odniesień brzmi spektakl z "Rozmaitości"?

Mocno skróciwszy tekst (np. bitwę odnotowuje pantomimiczny zapis), Ignacy Gogolewski poszedł tropem niekiedy sugerowanych w oryginale piosenek.

Znalazły się między nimi rozmaite śpiewania za Ojczyznę. Stąd i osobne miejsce "Roty". Na koloryt opowieści wpływa też werwa młodego zespołu. Ci strzelcy potrafią żart łączyć z patriotycznym entuzjazmem i na odwrót. Jest w tym coś z obrazka (scenografia - Jerzy Gorazdowski), ale jest przede wszystkim polski ton, coś z atmosfery 1914 roku, którą stary legun Nowakowski próbował ocalić. Zaś w szczególnym zbliżeniu widać śliczną, ofiarną Sławę (Marzenna Manteska), rezolutną Manię (Justyna Zbiróg), zawadiackich górali (Jan Parandyk i Wojciech Pastuszko), kordialnego Kapucyna (Leon Łochowski) oraz bohaterskiego Wilka (Andrzej Ferenc). Natomiast więcej czysto teatralnych stylizacji, choć także w dużym stopniu podporządkowanych balladowej formie spektaklu, pojawia się u osób towarzyszących żołnierskim marszom. Ciotka Ireny Kownas, z plastycznie rozbudowanym gestem, monologami, gdzie króluje "wymowa ze Stanisławowa", przenosi dosadny humor w rejony znakomitej zabawy. Tam też dostaje się Feldmarszałek Witolda Sadowego, który nie chce dłużej ukrywać swego sentymentu dla duszy niesfornego Polaka.

Bajka? Owszem. Lecz ładnie zakomponowana z nostalgicznymi akcentami, z żołnierską pieśnią (opracowanie muzyczne Waldemar Kazanecki), charakterystycznym tańcem (choreografia - Ryszard Krawucki), ba, nawet z rozkazem Piłsudskiego. Ale bez minoderii, bez natręctwa aluzji. Za tą interpretacją opowiada się również pełna, a bywa, że i rozśpiewana widownia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji