Artykuły

Niech sczezną artyści

Pierwszą część wielkiego tryptyku Tadeusza Kantora, czyli "Umarłą klasę" utrwalił na ekranie Andrzej Wajdę, następnie kamerami TV zarejestrowano spektakl "Wielopole, Wielopole"; dzięki inicjatywom teatru "Dwójki" mogliśmy obejrzeć także ostatni człon tryptyku, "Niech sczezną artyści".

Po prapremierach tego spektaklu - w Norymberdze i Krakowie przed trzema laty - zauważono, że "Niech sczezną artyści" jest tylko repliką "Wielopola". Mimo wielu wspólnych elementów obu kompozycji, nie jest to jednak proste zwielokrotnienie tej samej wizji. Tym razem Kantorowskie klisze pamięci ulegają wyostrzeniu przez eliminację. W porównaniu z "Wielopolem" trzeci człon tryptyku nie zawiera już tylu znaków i symboli określających czasowy i geograficzny ślad przywoływanej przeszłości. Owej galicyjsko-polsko-żydowskiej rodzajowości świata, który rozdarła i rozproszkowała lawina pierwszej wojny światowej. "Niech sczezną artyści" ma wymiar bardziej uniwersalny - to wyjęty z tamtego, właśnie geograficznie określonego, usytuowania obraz epitafium społeczności żydowskiej sprzed kilkudziesięciu lat i z wielu miejsc na Ziemi. Gdzie były takie pokoje dziecinne i takie dzielnice przeludnione i ruchliwe, rozbrzmiewające wielogłosem codziennej paplaniny zabieganych i umęczonych biedą ludzi. Tej umarłej społeczności Tadeusz Kantor poświęca swoje image, obraz-symbol odchodzenia, przemijania, śmierci, ale nie naturalnej, lecz ofiarnej. Pokój dziecinny tym razem zamieniony zostaje w kaźń, oprawcy nie mają żadnych szczególnych znaków rozpoznawczych, są tylko narzędziem jakiegoś spotworniałego mechanizmu zabijania. Wspomnienie społeczności, nad którą przeszła zagłada, budzi wzruszenie forma, wyraz artystyczny spektakli Kantora, unikalnych w polifonicznej wizyjność, rozpala emocje tym większe, że wszyscy są świadomi, iż tego dzieła wybitnego malarza, plastyka i nie da się utrwalić, zachować. Przeminie jak świat, który przywołuje wyobraźni współczesnych. Wszystko jest tu osobistym wyznaniem i dziełem unikalnym. Kantor wtapia postaci swoich przedstawień w formy geometryczne, które wraz z ludźmi wypełniają przestrzeń tego theatrum, ale nie ma w tej przestrzeni harmonii w sensie apollińskim, przeciwnie to świat rozbity na obce sobie, pozostające w nieustannym starciu przeciwieństw przedmioty; kształty i ludzie okaleczeni, zdeformowani warunkami życia, pracą lub odkształceni pośmiertnie (ciała zwisające bezwładnie, wkręcone w narzędzia tortur). Ekspresjonizm i szczególny rodzaj sentymentalizmu to własne znaki stylistyczne teatru, jaki komponuje Kantor z zespołem "Cricot 2". Wszystko, co stworzył w ostatnich latach, jest osobistym wyznaniem o niebywałej skali wzruszeniowej. "To, co przedstawiam, jest szalenie prywatne, intymne, jest protestem przeciwko ultramasowej cywilizacji, jest próbą ocalenia prawdy, wielkości i świętości zachowanych w człowieku. Należy to ocalić przed wszystkimi potęgami świata. Nawet ze świadomością klęski" - powiedział niedawno artysta w wywiadzie dla prasy amerykańskiej. A bohaterów wszystkich trzech słynnych spektakli zaprosił obecnie do... knajpy. Takie jest właśnie miejsce akcji najnowszego, nie znanego jeszcze w Polsce (premiera na festiwalu sztuki XX wieku w Nowym Jorku) spektaklu zatytułowanego "Nigdy tu nie wrócę". Miejmy nadzieję, że z dziełem tym Tadeusz Kantor powróci nie tylko do nas, ale i raz jeszcze zgodzi się na kolejną próbę sfilmowania przedstawienia, może z mniejszymi już stratami niż to zdarzyło się z "Niech sczezną artyści", przeniesionego z wielkiej sceny Teatru im. Słowackiego w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji