Artykuły

Scenografia, scenografia, scenografia

Tysiące projektów, dekoracje i kostiumy, kostiumy i dekoracje. Cały świat od Anglii do Australii, od Związku Radzieckiego do Kanady; Meksyk, Filipiny, Japonia, wszystkie kraje Europy.

Niemcy Federalne - stoisko wysypane piaskiem, z którego wyrasta żółtawa trawa, przestrzeń zdublowana lustrami; to dekoracja Jurgo­na Dreira do "Kati Kabanowej" Janaćka, granej, jak widać ze sto­jącej pośrodku makiety, w przestrzeni otwartej teatru. Są i inne makiety, projekty, fotografie, a wśród nich "Jenufa", również Janacka, opracowana przez Marco Arturo Marellego - otrzymał Złoty Medal za najlepszą scenografię (czytaj dekorację) konkursu tematycznego (na opery czeskie i słowackie). RFN jest głównym tryumfatorem Praskiego Quadriennale: Złota Kwadryga za ekspozycję.

Natomiast NRD jest drugim tryumfatorem: pokazano "wzorową i wzorcową dokumentację scenograficzną": przezrocza kolorowe z projektów dekoracji i kostiumów oraz z przedstawienia. Świetne projekty, zarówno w koncepcji, jak i w malarskim podaniu. To Volker Pfuller - do "Dantona": każdy rysunek jest nie tylko dzie­łem sztuki, lecz i propozycją teatralną, aktorską. Ta scenografia jest oparta przede wszystkim na postaciach, ich charakter, postawa, gest wszystko to jest zawarte w projekcie. Dekoracja: kilka szmat najczęściej czerwonych, ale jak oświetlonych! Wspaniałe! Niegorsza scenografia do "Snu nocy letniej" Henniga Schellera. Pusta scena, na środku jakby sieć, która za pomocą sznurów może być podnoszona na dowolną wysokość i przybierać różne formy: bardziej zamkniętą lub bardziej otwartą. Puk jest tłuściochem, atletą w trykocie koloru pasm tęczy, z głową ogoloną. Tytania w białej szacie, ni to wszech­stylowa, ni dzisiejsza. Oberon i Tezeusz raz w masce jakiegoś murzyńskiego boga, wspaniałego i strasznego - spodnie białe znisz­czone, jak jakiś kolonista-robotnik, goły tors. W przedstawieniu mu­siało to być fascynujące, nowe - dziwny świat czarów, lecz zara­zem współczesności, bez baśniowej feerii, może żart intelektualny nie pozbawiony uroków fantazji.

Na ekranach około 10 czy 12 telewizorów migają obrazy z "Johana Fausta", "Makbeta", "Dni Komuny"... wszystkie bardzo wartościowe ar­tystycznie, powtarzam i podkreślam - pod wzglądem plastycznym i teatralnym, koncepcyjnym, inscenizacyjnym. Proszę, aby ta właśnie ekspozycja, te materiały były pokazane w Polsce. To dobra lekcja, lekcja przede wszystkim dokumentacji. Bo przecież i my możemy pokazać nie mniej malarskie projekty, czy jednak równie teatralne? Ale takiej dokumentacji nie stworzyliśmy - dwadzieścia lat do tyłu! Dlaczego! I dlaczego teatrolodzy polscy na takiej imprezie są nie­obecni?

Tryumfatorami są Niemcy. I trzeba przyznać, że jest to sceno­grafia bogata w pomysły i artystów. Nie zapominajmy, że na po­przednich wystawach tryumfowali Appen i Sagert - wspaniali i bardzo różni artyści. Wspaniałe są również książki o nich, zwłaszcza o Appenie, publikacje; jakich nie ma żaden polski scenograf i mieć nie będzie, a nawet cała polska, scenografia. Przykro, bo tworzą u nas również wybitni artyści, ale - jak podczas wojny - wszystko ginie na naszych oczach. Nawet muzeum scenografii ślimaczy silę od kilkunastu lat!

Wydaje mi się, że Polska wzbudziła zainteresowanie większe niż to przekazuje werdykt jury. Była to specyficzna wystawa, ja sam proponowałem inną, ale ta, którą zrobił Jan Berdyszak wedle swego rozumienia teatru, dawała do myślenia. Nie była efektowna - ściś­nięta, mała, biedna (czy rzeczywiście musimy tak eksponować naszą biedę? monitor, na którym wyświetlano filmy Wiesława Karolaka, po trzech dniach odesłano do Warszawy, bo kosztował za drogo - i wy­stawa była martwa; a dzień polski to kilka przemówień - no, nie musiało być takie przyjęcie - jak w innych ambasadach - ale niechby chociaż podano kieliszek wódki i placki kartoflane). Więc wystawa polska stawiała pytanie, co to jest teatr? Stawiała je nolens volens od strony plastyków, ale nie tylko od strony plastyki. Leszek Mądzik, Jan Berdyszak, Wiesław Karolak, Ryszard Winiarski stawia­ją różne pytania, również filozoficzne, moralne, intelektualne. Karo­lak wyprowadza swój teatr od strony zabawy i pracy (radosnej, w słońcu i w przyjaźni z wiatrem), ale cóż, nie miał mu kto zorgani­zować kilkunastu dzieci, które rozegrałyby ten teatr na terenie wy­stawy (Park Fućika). A przecież jego teatr polega na akcji, a nie na kilku fotografiach, które pozostały, gdy Berdyszak był zmuszony przerwać projekcję wypożyczonego filmu, zapakować go do samo­chodu i prędko oddać go komu trzeba, aby nie płacić grubych tysię­cy (chyba według cennika umownego).

Byli tacy, którzy uważali wystawę Mądzika za najlepszą na całym Praskim Quadriennale. Nie mam na tę sprawę bezstronnego spojrze­nia. Nie wydaje mi się, aby kilkanaście wielkich i kolorowych diapozytywów dostatecznie wiele mówiło o tym teatrze. Ryszard Winiarski miał swoją "klientelę"; zwiedzający siadali z nim do gry i układali czarne i szare kwadraciki wedle zasad przez niego wy­myślonych, tworząc zarazem rozwiązanie zadania matematycznego i kompozycję plastyczną. Polska wydała bardzo efektowny i mądry program, aż dziw, że na czas i na dobrym poziomie edytorskim.

Aneksem do tej wystawy była ekspozycja kilku fotografii Witka­cego w Polskim Ośrodku Kultury. Tu również znalazł się w sprze­daży I tom mojej "Współczesnej scenografii polskiej", który Arkady zdążyły wydrukować - kosztował drożej niż jakakolwiek książka w Czechosłowacji! (cena umowna?). Odznaczenie Polski dyplomem "za poszukiwania nowej formy teatralnej" może nie w pełni zadowalać. Ale byliśmy w dobrej kompanii: Holandia i Dania również otrzy­mały takie wyróżnienia. Holandia pokazała przestrzenne konstrukcję z aluminiowych rur i w tym labiryncie zarazem otwartym i, zam­kniętym, wolnym i więziennym kilka postaci czarno-białych w mas­kach białych, jakby ceramicznych - świat niepokojący, ale dający tylko do myślenia, i tu przydałby się choć fragment spektaklu.

Spektakl pokazali Duńczycy. W przestrzeni rozciągniętych siatek na kilku planach (jakby z doświadczeń konstruktywistów), na które rzucane jest kolorowe światło, postacie w białych kostiumach coś przedstawiają. Między nimi kula, również biała, rośnie, pęcznieje... Trzeba by mieć sporo czasu, ażeby pojąć sens, na pierwszy rzut oka plastyka przerasta tu sens akcji. Gdy wyjeżdżałem po kilku dniach, przedstawienia wciąż się odbywały.

Przedstawienia tworzą również uczniowie szkoły scenograficznej z Londynu. W konstrukcji przypominającej Schlemmerowski sześcian występują studenci, którzy mają tę przestrzeń zapełnić formami pla­stycznymi i... sobą. Wymyśliłeś dekorację i kostium, to teraz pokaż to wszystko w działaniu. Bardzo dobra szkoła. Że dobra, świadczy ekspozycja scenografii brytyjskiej (cztery lata temu otrzymała Złotą Kwadrygę). A poprzednio też była mocna.i solidna (widzieliśmy te ekspozycje w Polsce). Jak zawsze interesujący Ralf Koltai, jak zaw­sze bardzo syntetyczny, czysty w myśleniu, które wykorzystuje dla stworzenia nastroju poetyckiego. Jak zawsze u Anglików godna po­dziwu czystość wykonania makiet, projektów, stelaży. Złoty Medal za kostiumy, starannie narysowane, jak w dobrej kostiumologii, nic poza tym; a gdzie kompozycja, pomysł, kolor...

Każda ekspozycja zatrzymywała uwagę. Bułgaria miała cztery razy większą przestrzeń wystawową od polskiej i dosyć ciekawe rzeczy, była a la ligne. W ogóle narzuca się refleksja: poziom był wyrównany na całej wystawie praskiej, a więc w całym świecie. Szwajcarię reprezentował Gilles Lambert, również (jak wielu Pola­ków) tworzący teatr plastyka: bardzo precyzyjne konstrukcje wypo­środkowane między realizmem, konstruktywizmem i teatralizacją, trochę zabawkowe w kolorze. Warte były wyróżnienia. Belgia: teatr dla dzieci, przede wszystkim projektu de Bemelsa - Cervantes w maskach jak w komedii dell`arte.

Widziałem tego scenografa "Zieloną pigułkę" Witkiewicza w Bruk­seli, w ramach sympozjum poświęconego "Wielorakiemu geniuszowi polskiemu" (towarzyszyły temu sympozjum, oprócz spektakli, wysta­wy malarstwa i fotografii). "Zieloną pigułkę" wystawiono w opuszczo­nych koszarach. Przechodziło się przez liczne zrujnowane pomieszczenia i korytarze, ubikacje, aby wreszcie znaleźć się w sali z ko­minkiem, gdzie aktor-reżyser, trochę kabotyn, czytał Witkiewicza i snuł wizje przedstawienia, które jednocześnie sam rozgrywał. Co chwila ktoś wchodził i dorzucał węgla do... żelaznego pieca, podczas gdy sam bohater dorzucał drzew do kominka wyrywając deski z podłogi. Wreszcie przeszliśmy do tajemniczej drugiej sali - jakby pracowni malarza (ale raczej takiego od reklam), potem ściana wa­liła się i ujrzeliśmy chyba stumetrową przestrzeń, na ziemi poza­palane świeczki, w dali kilku muzykantów jakby ulicznych i forte­pian (opisuję tylko scenografię, ażeby trzymać się tematu). Szkoda, że Belgowie nie "postawili" na tego scenografa i na ten spektakl. (A może w Polsce zorganizować wystawę realizacji Witkiewicza, międzynarodową?

Włochy - kilka ciekawych scenografii, m.in. Mario Balo - "Potę­pienie Fausta" w olbrzymiej niecce, przypominającej projekt Bel Geddesa do "Boskiej Komedii". II Nagroda (było ich kilka), m.in. dla Ralfa Forsstroma z Finlandii za scenografię do "Burzy": biała prze­strzeń - rama o kształtach opływowych i tło, również białe, i na to wszystko rzucane kolorowe światła, które zamieniają tu realną prze­strzeń w fantasmagorię. Kostiumy sytuują akcję jakby w epoce kolonializmu (białe mundury), a świat "fantastyczny" kostiumowany jest po elżbietańsku.

Francja. Pokazano wiele projektów. Trochę za dużo, a więc dużo słabych. Na uwagę zasługują Andre Acquart i Guy-Claude Francois. Acquart to solidna firma. Scenografia niemal matematycz­na, jakby zimna w precyzyjnym wyrachowaniu, ale przecież nie pozbawiona poetyckości. Czysta jak u Jana Kosińskiego, lecz jak­by bardziej nowoczesna w formie, posługująca się nowymi techno­logiami. Sporo makiet, jedna - do "Ondyny"- przypomina Appię, ale Appię lepiej zrealizowanego niż on sam to robił. Na każdej wystawie Acquart był bardzo dobry, również w prezentacji ma­kiet. W Teatrze Powszechnym w Warszawie nie najlepiej mu się udało, zawinił brak precyzji technicznej naszych wykonawców, bo te scenografie wymagają nieskazitelnego wykonawstwa, to przeci­wieństwo naszych szmat i strzępów, w których jesteśmy tak wspa­niali; płaszczyzny nie są tu ze sklejki pomalowanej farbą emul­syjną, lecz z innych tworzyw, i przypominają najbardziej nowoczes­ne laboratoria. Brak zainteresowania techniką i technologią, a mo­że brak tego w polskim przemyśle, teatrze, zaopatrzeniu jest też naszą piętą achillesową. Być może Acquart będzie pokazany w Pol­sce; dobrze by się stało, jego prace są tak różne od polskich, po­winni je obejrzeć zwłaszcza młodzi uczniowie.

Guy-Claude Francois to scenograf, który współpracuje z Theatre du Soleil Ariany Mnouchkine. Widziałem te scenografie, ale w teat­rze. Na wystawie tylko kilkanaście kolorowych, dobrych, fotografii nie daje pełnego obrazu. W teatrze - feeria. Gdyby scenografia do "Ryszarda II" i "Wieczoru Trzech Króli" była pokazana odpowiednio, to może należałoby ją uznać za najlepszą propozycję, za rozwiązanie teatralne efektowne, nowoczesne, funkcjonalne. Kostiumy kompono­wane z elementów... japońskich i elżbietańskich ("Ryszard II") i... indyjskich oraz elżbietańskich ("Wieczór..."). Były to wspaniałe wi­dowiska, a dekoracje przemieniły budę fabryczną, jaką jest lokal Theatre du Soleil, w prawdziwy pałac słońca. Naprawdę było to sło­neczne dzięki światłu, dzięki zasłonom-prospektom z jedwabiu ma­lowanego czy aplikowanego w abstrakcyjne elementy (może coś sugerujące), które zmieniały się opadając jak obłoki, jak mgły. Akto­rzy mieli charakteryzację bądź japońską, bądź hinduską, a w grę (ruch, gestykulację, głos) również wkomponowywali te orientalne elementy. Wkomponowywali - nie naśladowali, nie imitowali. Wspaniałe przedstawienia. Gdybyż mogły przyjechać do Polski! Ale gdzie grać? Nieodpowiednia przestrzeń zniekształciła im w Warszawie w 1975 Złoty Wiek, który tak się miał do oryginału, jak niebo do ziemi.

Refleksja: wiele teatrów coraz częściej szuka przestrzeni poza te­atrem klasycznym i powstają świetne spektakle - kościoły czy kaplice i synagogi nie służące obrzędom, stare fabryki, rzeźnie, ga­zownie, opuszczane dworce kolejowe... Zbyt mało tego w Polsce, zbyt nieśmiali są nasi reżyserzy i dyrektorzy, zbyt ciasny gorset prze­pisów administracyjnych i nieuzasadnione obawy.

Australia: zapamiętałem przede wszystkim, że mieli wspaniałe skrzynie okute blachą, to nie złośliwość, ale tyle tego...

Filipiny: zaledwie nędzne kolorowe fotografie: teatr dla dzieci i z dziećmi - to wzruszające. Nie imitacje, lecz sięgnięcie do własnych źródeł, elementy folkloru. Podobnie Wietnam: teatr dla dzieci i z dziećmi barwiącymi się czy grającymi... w płytkiej wodzie jakiegoś basenu, na środku świątyńka, a może teatr. Trudno się zorientować w tym wszystkim, chociaż komisarze wystaw byli gotowi do udzie­lania informacji.

Związek Radziecki: wielka, dominująca nad całą wystawą nie­bieska kurtyna, której draperie podtrzymują złote sznury - aluzja do teatru? przeszłego? bo taka pompatyczna, a wystawa poświęcona młodym: ich portrety są uwidocznione na paneau i wznosi się nad nimi tęcza. Czy to lekki żart czy serio? Ale prace tych młodych scenografów, jest ich kilkudziesięciu ze wszystkich republik, są cie­kawe, ambitne, i co do przestrzeni teatralnej, i co do tendencji arty­stycznych i techniki. Ta różnorodność jest budująca, kilku scenogra­fów wyróżniono dyplomem.

Związek Radziecki wystąpił również poza wystawą konkursową z projektami do "Maskarady" Lermontowa w reżyserii Meyerholda, ma­lowanymi przez Gołowina. Obrazy, wielkie sceny teatralne malowa­ne jak najlepsze dzieła, w których realizm, teatralność i impresjo­nistyczny - post impresjonistyczny kolor spotkały się i stworzyły feerię. I nie są to fantazje bez pokrycia, tak to musiało być. Przy okazji - film o teatrze czy scenografii radzieckiej, ciekawy tylko na po­czątku (lata dwudzieste-trzydzieste) i na końcu (Lubimow). I jesz­cze wystawa książek; w tej dziedzinie też imponujący dorobek i czę­sto na bardzo dobrym edytorskim poziomie. Niemal wszyscy wybit­ni scenografowie mają swoje monografie z kolorowymi (a nie jakby kolorowymi) reprodukcjami.

Jugosławia: też sporo ciekawych prac. II Nagrodę otrzymała praca, dekoracja (jak niestosowny jest ten termin) -. płachta ukształtowa­na w nieckę, jakby odwrócony namiot cyrkowy, a sznury, które go podtrzymują zawiązane są na wyciągach, sztankietach, co umożliwia różne kształtowanie owego odwróconego namiotu.

Byli Japończycy, uczestniczący od pierwszej wystawy. Trochę "stylu" europejskiego, trochę kontynuacji no; tu pokazano m.in. Brechta w konstrukcji otwartej w czystym drewnie - bardzo to ładne, chyba funkcjonalne i nie naśladowcze. Ale te propozycje "europejskie" mają jednak swoisty charakter: zamiłowanie do linii geometrycznych, czystość i prostotę koloru...

Czytelnik jest już chyba znużony tą scenografią i tylko scenogra­fią. Trzeba przyznać, że nic nowego się nie dzieje, nie powstaje ża­den kierunek. Dominujące drewno zastąpiono płótnami. Bardzo to jest teatralne. Ale znów - kilka lat temu widzieliśmy Towstonogowa "Historię konia" w dekoracji Koczergina w takich właśnie płót­nach. Również "Faust", "Dante", "Cervantes" Szajny i może jeszcze kilka scenografii.

Czechosłowacja ma zawsze odrębną ekspozycję, stanowi oddzielny konkurs (jest to oczywiście układ korzystny dla gospodarzy, bo zawsze złoty medal muszą otrzymać). Ciekawa wystawa, duża rozmai­tość. Więcej niż w Polsce myślenia kategoriami teatru, mniej malar­skości, szukanie teatralności w ogrywaniu elementu, w posługiwaniu się maszyną teatralną, światłem, także maską, kukłą... Scenografia czechosłowacka to nie tylko Svoboda i Vychodil - olbrzymia liczba scenografów zapewniła tej scenie bardzo dobrą oprawę (czy reżyserzy są równie interesujący?). Obok ekspozycji wyświetla się filmy o teatrze i scenografii. W nawiasie: Czechosłowacja wydaje pismo sce­nograficzne "Interscena" - międzynarodowe, i ma wiele publikacji o swoich wybitnych scenografach. A propos scenografowie czechosło­waccy: Svoboda. Denis Bablet zrealizował długometrażowy film o Svobodzie, kolorowy, interesujący, choć można mieć swoje zastrzeże­nia; ale wart, by go obejrzeć w Polsce.

Wystawa szkół scenograficznych - tu znów najciekawsza Repu­blika Federalna Niemiec; jeden spektakl świetnie zaprezentowany, i realizacją 1:1, i makietami. Ale wszystko jakby prowizoryczne, stu­dyjne, szkicowe, co przyjemnie odróżniało te prace od prac zawodo­wych (nawet podpisy były odręczne). NRD powtórzyła pokaz za po­mocą przezroczy (mają udokumentowane kolorowymi przezroczami prace wszystkich uczniów; zajmują mało miejsca, a dają pełne wy­obrażenie o projekcie). Belgia, Węgry, Czechy, Słowacja, Japonia i jeszcze kilka, których nie zapamiętałem.

Ostatnia wystawa: architektura teatralna, i w tej wystawie kon­kurs na teatr "d'acceuil" (przyjmujący teatry, gościnny - ?) dla mło­dych architektów. Bardzo różne projekty, klasyczne i nowoczesne, to znaczy takie, których scena pudełkowa nie jest jedyną, otwarte na odmienne rozwiązania funkcjonalne. Polska pokazała się mało efektownie, zgromadzono nie wszystkie nowe realizacje, nie wszyst­kie prace z konkursów (wygranych). Finlandia, Francja, Belgia - bardzo interesujące. Włochy zaprezentowały rekonstrukcje dawnych teatrów, a mają ich wiele i wspaniałych, których nie "zmodernizo­wali", i słusznie, lecz pieczołowicie zachowują, przywracają im dawną świetność. Związek Radziecki umieścił swoje prace w piramidzie - widoczne to, ale nikomu nie chce się wchodzić po przejściu wielu kilometrów po wystawie.

Rodzi się pytanie: jakie teatry dziś budować? Temu, ale nie tylko temu, zagadnieniu było poświęcone sympozjum pt. "Teatr dziś i jutro". Nie miało ono ambicji sformułowania odpowiedzi, lecz miało raczej skłonić do przemyśleń (nam w Polsce takie sympozjum też by się przydało, bo to, które zorganizowano w 150-lecie Teatru Wielkiego, nie zdążyło przedyskutować tematu). Pytanie, czy budować wielkie teatry z bogatą maszynerią (podobne do tych, o jakich marzyli Pisca­tor, Meyerhold...), czy raczej niewielkie studia, dla nielicznej publicz­ności i z prostą, więc niekosztowną mechaniką. I ta druga kon­cepcja zwycięża. W nawiasie pytanie: jaki jest polski najsłynniejszy teatr, architektura, wymieniany, reprodukowany w większości wy­dawnictw o teatrze czy scenografii, czy architekturze teatralnej Francuzi mają trafne określenie, lieu theatral - miejsce teatralne, brzmi to fatalnie). Więc nie Teatr Wielki, ale... - teatr na Żolibo­rzu, zaprojektowany przez Syrkusa w 1933, w którym zresztą za­projektował i scenografię - teatr w kotłowni, z drewnianymi zatyczkami dla zablokowania podestów-podłogi.

Można by o Praskim Quadriennale jeszcze wiele. Jest to wizytów­ka nie tylko scenografii, lecz również teatru całego świata, nawet re­pertuaru. A także koncepcji ekspozycji - jak pokazać scenografię na wystawie, ażeby jak najmniej utraciła z oryginału, a była at­rakcyjna? Nie ulega wątpliwości, że scenografowie myślą o teatrze, a nie o dekoracjach, o działaniu w spektaklu, przez aktora, przez światło. Wnioski dla nas: na szczeblu studenckim połączyć studia reżyserskie, scenograficzne i aktorskie, a może nawet techniczne dla tworzenia jedności przedstawienia; znaleźć przestrzeń dla tych prac; polubić i opanować cud światła. Na temat przyszłej wystawy: naj­pierw dokumentacja - dobre fotografie, kolorowe przezrocza, filmy z przedstawień, najlepszych - dopiero z takich materiałów należy komponować wystawę. Ale jaką? Powtórzyć pokazanych rozwiązań nie można. Już dzisiaj powinna; być powołana grupa osób zajmują­cych się wystawą.

Jest też temat: młodzi. Ale jeszcze nie pokazaliśmy wielu star­szych artystów, Tadeusza Kantora przede wszystkim, Jerzego Grze­gorzewskiego (Szajna był pokazany i otrzymał Złoty Medal), może teatr plastyka od Wyspiańskiego, Witkacego do Kantora, Szajny. Grzegorzewskiego, a są już młodsi: Krystian Lupa, Janusz Wiś­niewski... Tematów jest wiele, trzeba myśleć od teraz. Nie przece­niajmy tych nagród, nie są one nieomylne, ale lepiej je mieć, to zwraca uwagę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji