Artykuły

Epizody z życia artysty

"Chopin" w reż. Laco Adamika w Operze Wrocławskiej. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Opera Wrocławska z okazji ogłoszonego w 200. rocznicę urodzin Fryderyka Chopina Roku Chopinowskiego zaprezentowała premierę zapomnianej opery "Chopin" Giacoma Oreficego.

Libretto opowiada o epizodach z życia Chopina, a muzyka została przez kompozytora utkana z motywów i cytatów pochodzących z wielu utworów Chopina. "I przyjdzie kiedyś czas, kiedy muzykę Chopina przełożą na orkiestrę, bez żadnych zgoła zmian w partii fortepianowej; a wtedy dowie się świat cały, że ten geniusz tak wielki, tak wszechstronny, nie mniej mądry jak najwięksi mistrzowie, posiadał indywidualność jeszcze doskonalszą aniżeli indywidualność Bacha, potężniejszą aniżeli Beethoven i dramatyczniejszą od Weberowskiej"

- napisała George Sand w "Historii mojego życia". Właśnie to starał się udowodnić Orefice, wykorzystując w swojej muzyce Chopinowskie nokturny, polonezy, walce, etiudy, ballady i sonaty, by ułożyć zgrabną i pełną wdzięku partyturę. Z jednym tylko trudno się zgodzić: kompozytor w swojej instrumentacji to i owo dopowiada, co nie zawsze okazuje się potrzebne, bo czysta muzyka Chopina broni się sama. Mogliśmy się o tym przekonać w chwilach, kiedy jego utwory dochodzą do głosu.

Przed wyjątkowo trudnym zadaniem stanął reżyser, który zrobił wiele, by ożywić wątłą treść i jeszcze bardziej wątłą akcję, a właściwie jej brak, ponieważ na całość składają się cztery niepowiązane ze sobą obrazy - każdy z innego okresu życia kompozytora. Przyznać należy, że w znacznej mierze udało się zrobić coś z niczego. Przedstawienie ma właściwą sobie atmosferę, a cała inscenizacja została potraktowana jako retrospekcja umierającego Chopina. Klamrą spinającą jest pierwszy i ostatni obraz - scena śmierci kompozytora. Między nimi mamy epizod przedstawiający obyczaje polskiej wsi, obraz paryskiego salonu i scenę na Majorce.

Rozpoczyna się jak w starej poczciwej "Traviacie" Verdiego - umiera Violetta, a komornik, nie czekając, aż wyda ostatnie tchnienie, każe zabierać meble i inne rzeczy na zabezpieczenie jej długów. Tak też jest w tej inscenizacji, której ozdobą jest efektowna scenografia i oświetlenie. Pierwszy obraz dzieje się na polskiej wsi w Wigilię Bożego Narodzenia w 1826 roku, którą Chopin spędza w towarzystwie przyjaciół, marząc o sztuce. Jednak najbardziej podobała mi się lekko mroczna i nieco nierealna scena z paryskiego salonu z minirecitalem fortepianowym granym przez Chopina (Michał Szczepański). W trzecim obrazie przenosimy się na Majorkę, dominuje tutaj nastój grozy wywołany przez śmierć Gracji, przyjaciółki Flory (George Sand), ofiary szalejącej burzy. W ostatniej scenie wracamy do pierwszego obrazu, gdzie dopełnia się tragedia Chopina. "Ojczyzno święta, ty moja, obraz twój w duszy mej wiecznie tkwi" - to jedno z ostatnich zdań umierającego kompozytora.

"Chopin" to opera rozpisana na pięć głosów: tytułowy bohater Elio

- tenor, przyjaciel - baryton, Stella, siostra Chopina - sopran, Flora

- mezzosopran, i Mnich - bas. We Wrocławiu zadbano, by kwintet solistów: Teven Harrison (Chopin), Mariusz Godlewski (Elio), Ewa Vesin (Flora), Aleksandra Szafir (Stella) i Radosław Żukowski, stanowił godny siebie zespół. Ewa Michnik przy dyrygenckim pulpicie sprawiła, że muzyka Oreficego miała wyraźnie chopinowskie rysy, klimat i brzmienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji