Artykuły

Derby w Pałacu- sensacyjność, satyra, dramatyczność

Czy znacie powieści i sztuki sensacyjne Agathy Christie? - pytam nieraz znajomych.

Znamy, znamy...

Czy wiecie, że pierwszym warunkiem, jaki obowiązuje krytyka, piszącego o jej sztukach jest to, że nie wolno mu ujawniać zakończenia i "pointe'y" sztuki.

Oczywiście.

Otóż wystawiona w Ognisku sztuka młodego utalentowanego pisarza, Jarosława Abramowa, ma w pewnym stopniu jedną wspólną cechę ze sztukami Agathy Christie, a także z fascynującymi filmami wielkiego Hitchcocka: jest "thrillerem", pełnym tajemniczości, niesamowitych sytuacji i zaskakujących rozwiązań. Podobnie jak w licznych sztukach angielskich tego typu, sztuka Abramowa dzieje się w starym pałacu, który posiada wciąż swoje żywe legendy o duchach dawnych właścicieli.

Zamki szkockie są pełne takich legend.

Nie wolno mi więc zdradzać treści sztuki, a zwłaszcza nieoczekiwanego zakończenia. Jakże mogę odbierać widzom prawo do niespodzianki!

W ramach tej sensacyjnej historii, którą opowiada nam Abramow, rozgrywa się jednak inny ważny dramat, czy - jeśli kto woli - komedia satyryczna, odsłaniająca nam skrawek dzisiejszej polskiej rzeczywistości. I to stanowi właściwą dominantę sztuki.

Historyczna rezydencja hrabiów Dembopolskich zamieniona jest po wojnie, po odebraniu majątku właścicielom, w placówkę urzędową, gdzie państwo kontynuuje dalej stworzony przez właścicieli ośrodek hodowli koni. Kierownikiem tej wzorowej stadniny jest syn dawnego stangreta, Karbot, który ukończył studia rolnicze i z zamiłowaniem opiekuje się placówką. Osiągnął sukces. Więc inni mu zazdroszczą. Biurokracja komunistyczna nienawidzi sukcesu jednostki i dąży do zmiażdżenia każdego bardziej utalentowanego i nadto indywidualnego pracownika, nawet za cenę zniszczenia placówki. Takie jest założenie sztuki.

Autor odsłania nam przy tej okazji intrygi, podłostki i szamotanie się o posady w bagnisku biurokratycznym. Wpleciony jest też motyw emigracji, tęskniącej za krajem. (Czy rzeczywiście emigracja "tak bardzo" tęskni za krajem - myślę nieraz - skoro wszyscy po spędzeniu dłuższego lub krótszego urlopu w kraju tak skwapliwie wracają na Zachód?)

Wszystkie te sprawy tknięte są sztyletem satyry, a czasem z lekka muśnięte powiewem poezji. Zasadniczym jednak pomysłem artystycznym sztuki, pewnym "odkryciem" autora, jest połączenie współczesnego realizmu z niesamowitością fantazji i "thrillerów". Wywołuje to zaskakujące wrażenie. Wyznaję, że sam byłem zaskoczony zakończeniem sztuki. Wyobrażałem sobie całkiem inne rozwiązanie.

Jeśli udało się autorowi zaintrygować widza w tym stopniu, było to także wielką zasługą reżysera, Leopolda Kielanowskiego. Jego batuta reżyserska okazała się mistrzowska. Odsłonił prosto i sugestywnie sekret sztuki i wyjaśnił, dlaczego autor wybrał taki właśnie, a nie inny, finał. Bo sztukę można wystawić na "różne sposoby" i podobno w Warszawie grano ją w całkiem innym kontekście. Obecnie "Derby w pałacu" są w Polsce pozycją zakazaną.

Na tle pięknych dekoracji Orłowicza, w nastrojowym oświetleniu Stawińskiego (a oświetlenie ma w tej sztuce ważną rolę), nasi aktorzy londyńscy, stworzyli wybornie zgrany zespół. Praca reżyserska Kielanowskiego osiąga coraz lepsze i sięgające wciąż wyższego poziomu wyniki.

Z kreacji aktorskich na pierwszy plan wysuwa się gra Witolda Schejbala. Ma on rolę trudną, z ciągłymi przeskokami od komedii obyczajowej do dramatu, od dramatu do "prawie - tragedii". Schejbal w sposób inteligentny i dyskretny umiał pokazać wszystkie te przemiany. Gra coraz subtelniej, z coraz większą bezpośredniością. Nie wyobrażam sobie, aby w Polsce rola ta mogła być lepiej zagrana.

Obok niego Ewa Suzin, której talent także coraz bujniej się rozwija i odkrywa coraz to różne możliwości. Gra rolę jakby "potrójną", przypominającą po trochu trzy postacie kobiece w których kochał się bohater opery Offenbacha "Opowieści Hoffmana". W swoim drugim wcieleniu "Czarnej Damy" Ewa Suzin wyglądała prześlicznie.

A obok tych dwojga artystów - cała galeria świetnie pokazanych typów. Robert Oleksowicz w roli komunisty Bryczaka wywiera silne wrażenie w scenie okrutnego samosądu nad nieszczęsnym Karbotem. W scenie tej, pokazanej z brutalnym realizmem, sekundowali Oleksowiczowi: Edward Chudzyński, doskonały w epizodycznej, ale dosadnej roli Stachonia i Zbigniew Youryewski, jako pachołek komunistyczny. Roman Ratschka odtworzył stylowo starego i niby te wiernego sługę, dla którego rzeczywistość zarosła mgłą, a on sam żyje wspomnieniami i okazywaniem szacunku wobec każdej władzy. Zięciakiewicz umiał, jak zawsze, połączyć humor, dobitny akcent i sentyment, a Bogdan Urbanowicz z wielkopańską poufałością i brawurą zarysował sylwetkę wygnanego hrabiego, który po latach emigracji... wraca do kraju. Wreszcie króciutkie, lecz wyraziste epizody stworzyli w finale: Feliks Stawiński i Barbara Galicówna, jako nowoczesna i niecierpliwa Signora Luisa Albornos.

*

Wracając po przedstawieniu do domu, zastanawiałem się nad tą sztuką, która musi zawierać jakiś swoisty magnetyzm, skoro wżera się w pamięć. I przyszło mi do głowy, że postać bohatera sztuki Karbota, tak przejmująco pokazana w interpretacji Schejbala i reżyserii Kielanowskiego, ma w sobie dzisiaj aurę aktualności. Karbot to typ ideowego komunisty, pracuje z oddaniem, z zamiłowaniem i powodzeniem. Ale dławią go szpony maszyny komunistycznej, która nie pozwala na żadne indywidualne odchylenia, nawet gdyby te odchylenia służyć miały dla dobra jakiejś sprawy. Sztuka była pisana w 1966 roku. Ale w 1968, po tragedii Dubczeka w Czechosłowacji, postać Karbota w dramacie Abramowa nabiera symbolicznej wymowy. Powiedzcie mi, czy nie mam racji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji