Artykuły

Spadochroniarze w Starym Teatrze

"TĘSKNOTA ZA FRISCO" jest pięknym, teatralno-kabaretowym widowiskiem muzycz­nym. Premiera odbyła się właściwie kilka miesięcy te­mu w hotelu "Forum". W ubiegłą sobotę grupa aktorów Starego Teatru dała to przedstawianie w sali im. He­leny Modrzejewskiej, zapocząt­kowując tu stałe występy. No i dobrze. "Tęsknota..." jest złożona - w sensie do­słownym i przenośnym - z piosenek, do których teksty napisał JULIAN TUWIM. Trudno przecenić tę imprezę, która opiera się nawałowi wrzaskliwych prób niby-kabaretowych. Do tego sala, w której występują aktorzy - piosenkarze opromieniona jest sławą sceny kameralnej gdzie dawano pełnospektaklowe sztuki w latach czterdziestych, potem zaś czynny był tu Teatr Satyryków. Występo­wali tu Załucki, Zechenter Otwinowski, Szpalski. Kwiat­kowski w "okienkach literackich", debiutowała świetna przed laty Halina Potocka, Gałązka, bodaj Maria Koterbska - nim się wszyscy przenieśli z tym teatrem do kina "Związkowiec".

Grupa artystów nazwana przeze mnie w tytule spado­chroniarzami (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Urszu­la Kiebzak-Dębogórska, Bea­ta Malczewska, Beata Rybotycka, Rafał Jędrzejczyk, Marek Litewka, Jacek Romanowski, Leszek Świgoń) przygotowała znakomite widowisko estra­dowe. Reżyserował - JERZY FEDOROWICZ, który prze­miennie z ANDRZEJEM BUSZEWICZEM prowadzi wieczory. Muzykę dobrał, odtwo­rzył, zaaranżował MIECZY­SŁAW MEJZA, grali Janusz Butrym, Halina Jarczyk, Andrzej Kaczmarczyk, Jerzy Tokarczyk. Scenografię dała ELŻBIETA KRYWSZA.

Na czym polega wartość na­szych... spadochroniarzy? Są to aktorzy zawodowi. Mają odpowiednie przygotowanie muzyczne. Piosenki Tuwima z różną muzyką (okresu mię­dzywojennego dwudziestolecia, również wspaniałego Zygmunta Koniecznego) brzmią w ich wykonaniu jak dóbra repro­dukcja, z lekkim akcentem satyrycznym. Po prostu po­mysł znakomity, zapotrzebo­wanie na tego rodzaju spotkanie jest w Krakowie ol­brzymie.

Nie ma mowy o jakichś nie­taktach dosłownie i w prze­nośni. Aktorzy nasi nie tylko śpiewają poprawnie, ale rów­nież doskonale radzą sobie z sytuacjami o charakterze blackoutów. "Nasza jest noc" kończąca całą imprezę poszła na bis przy olbrzymim aplauzie słuchaczy. Również "Czerwony kapturek". Ten ostatni wyraźnie odwołujący się do tradycji chóru Dana. Fedoro­wicz prowadzi utwory wpraw­ną, dyskretną ręką. Dwa ge­sty, skłon głowy. No i oczy­wiście wszystko to jest zaś­piewane przyzwoicie, bez for­sowania głosu. Czasem jest to lekka kpina z owych, jakże często 60 lat temu nadużywanych chwytów estradowych. Ale zwyciężają nas stare sentymenty. "Co nam zostało z tych lat", "Carmencita", "Słomiany wdowiec", "Księżyc nad Tahiti"... Część ze słuchaczy przypominała sobie dawne la­ta, również w części powojen­ne. Młodsi widzowie przeję­li tę kabaretową rewię z pra­wdziwym entuzjazmem ludzi poznających jak gdyby zu­pełnie na nowo ten rodzaj interpretacji. Oczywiście ba­nał piosenki "Mam chłopczy­ka na Kopernika" jest uro­czo naiwny, ale przecież fi­gury muzyczne w tym utwo­rze wymagają od aktora zna­cznej sprawności. I to umie­liśmy docenić gorąco bijąc brawo w podziękowaniu za piękne przeżycia:

"Tęsknota za Frisco" przy­pomniała więc dawne, dobre lata piosenki polskiej (i nie tylko polskiej), dostarczyła wzruszeń, które w przypadku tak pomyślanej estrady nie po­zwalają nam... kpić z samych siebie. Jest to widowisko estetyczne, pożądane i będzie miało swoją popularność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji