Artykuły

Zbieranie pereł

Jest w "La Boheme" scena, w której do Marysi (Agnieszka Brzezińska) podchodzi Widmo (Redbad Klynstra). Dotyk Widma sprawia, że na szyi dziewczyny pęka sznur pereł. Perły rozsypują się po podłodze, a osowiała dotychczas grupka kawiarnianych bywalców rześko podrywa się od stolików, by je pozbierać. To gorączkowe zbieranie pereł można uznać za kluczowe dla całej "La Boheme"-najnowszego spekta­klu Jerzego Grzegorzewskiego. Twórca po­łączył w nim w niebanalną całość perły tek­stów i motywów Stanisława Wyspiańskiego ("Wesele", "Wyzwolenie") tematycznie dobranych w ten sposób, by dać możliwie pełny obraz stanu ducha młodopolskich artystów oraz miejsca przynależnego sztuce w naszym życiu społecznym.

Mimo kostiumów dramatis personae - krakowskiej cyganerii przełomu wie­ków - ich rozterki, pasje, bunty, "dusz­ne" wzloty i upadki w generaliach nie różnią się zbytnio od dzisiejszych problemów "wybrańców bogów". Wyrafinowa­ne w formie widowisko Jerzego Grzego­rzewskiego jest gorzko-ironicznym, polemicznym spojrzeniem na miejsce sztuki i artysty także i w naszej rzeczywistości. "La Boheme" to również przykład dużej pokory Grzegorzewskiego-artysty teatru, prezentującego kontrowersyjny i bynaj­mniej nie wyidealizowany obraz środowiska, do którego wszak sam należy.

"La Boheme" jest spełnieniem jedne­go z marzeń reżysera, który Stanisława Wyspiańskiego darzy wielką estymą i uważa za geniusza najwyższej miary. Epoka, w której żył Wyspiański razem z genius loci Krakowa, stworzyły feno­men cyganerii artystycznej, odczuwają­cej przemożne pragnienie przeżywania sztuki i artyzmu w sposób dramatyczny, ostateczny. Przedstawienie Grzegorzew­skiego oddaje takiemu podejściu do sztu­ki melancholijny hołd. "Co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach" reżyser podporządkował własnej wizji, swoim przeczuciom, marzeniom i podszeptom.

Rozgrywane w kilku planach sceny- z których każda jest plastyczno-ruchowo-muzyczną impresją - biegną swoim własnym rytmem, płynnie, niemal niezauważalne łącząc się w jedną półtorago­dzinną sekwencję przedstawienia. Mimo wielu scenicznych odwołań i realizatorskich autocytatów, które sprawiają ra­dość teatralnym bywalcom, spektakl jest zajmujący i dla widza nie znającego poprzednich dokonań reżysera.

Przedstawienie zbudowane zostało tak jednolicie i konsekwentnie, że aż trudno wymieniać najciekawsze role, by nikogo nie skrzywdzić. Na najwyższą uwagę zasługuje tancerz Stanisław Szymański w ro­li Chochoła opisujący przestrzeń z nie­spotykanym rodzajem ekspresji. Stanisła­wa Celińska jako nieruchomy Sfinks i Teresa Budzisz-Krzyżanowska w efek­townej roli Muzy wyznaczały dwa biegu­ny aktorskiej pasji - powściąganej i żywiołowej. W rewelacyjnej interpretacji postaci Nosa pokazał się Andrzej Blumenfeld. "Zbuntowany" Dziennikarz Krzysz­tofa Majchrzaka dokonywał cudów subtelności muzycznej przy kawiarnianym pianinie. Mimo udziału jeszcze innych gwiazd - w tym znakomicie interpretującego postać Starego Aktora Zdzisława Tobiasza, swój artystyczny sukces "La Bo­heme" zawdzięcza zdyscyplinowanej grze całego zespołu w harmonii ze sceniczną plastyką i muzyką. To promieniejące ma­giczną siłą najnowsze przedstawienie Je­rzego Grzegorzewskiego stawiam najwy­żej wśród wszystkich zrealizowanych przez tego twórcę od czasu, kiedy znowu znaleźliśmy się we "własnym domu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji