Artykuły

Goście z Pomorza Środkowego

JEŻELI spadać, to z nie byle rumaka, można rzec o pierwszym z przedstawień pokazanych przez Bałtycki Teatr Dramatyczny z Koszalina-Słupska w ramach teatralnej Panoramy XXX- lecia. Otóż wrześniowi goście z Pomorza Środkowego, występując na sali Teatru Dramatycznego Warszawy, na pierwszy ogień rzucili "Irydiona" Krasińskiego w reżyserii Jarosława Kuszewskiego i scenografii J. Tartyłły.

"Irydion" jest zadaniem dla teatru skomplikowanym. Struktura dzieła, bardzo epicka, wymaga dużej inwencji realizacyjnej. Z tych i innych przyczyn teatry nieczęsto porywają się na to dzieło. Po II wojnie światowej jest to także dopiero piata inscenizacja tej sztuki w kraju. Należy więc oddać honor teatrowi koszalińskiemu, że porywa się na zadania jak najambitniejsze.

I na tym niestety urywają się pochwały, bo efekt sceniczny nie okazał się imponujący. Powiedzmy ściślej: cieszy, że aktorom dano zmierzyć się z wielkim tekstem, że widzowie w siedzibie teatru i w objeździe obcują dzięki temu z wielkim dziełem, ale nie jest to przedstawienie na konfrontacje, w których, chcąc nie chcąc, porównuje się dane osiągnięcie z innymi. Zbyt dużo było tu luk interpretacyjnych, zbyt przeciążona pomysłami scenografia, za dużo zgiełku i krzyku, zacierającego precyzję dykcyjną. Wycyzelowany epizod Rupiliusa w wykonaniu Jerzego Fitio, transformacje Władysława Madeja w trzech rolach: Masynissy, Eutychona i Ulpianusa, cyrkowe efekty rzezi, to za mało, by przeprowadzić przewagę racji po stronie Wiktora, granego przez Tadeusza Mroczka nad Irydionem, granym przez Jerzego Janeczka.

I oto ten sam teatr drugim swoim przedstawieniem, mianowicie "Kolędnikami" Jana Skotnickiego w układzie tekstu i reżyserii tegoż, przy współpracy reżyserskiej Jerzego Janeczka i w scenografii Jerzego Juk-Kowarskiego porwał widownię i zachwycił.

PO burzy braw wyszliśmy z przedstawienia w przekonaniu, że jest to jeden z najlepszych, jeżeli w ogóle nie najlepszy ze spektakli, jakie mogliśmy zobaczyć w ramach owych comiesięcznych wizyt w stolicy, składanych przez teatry z kolejnych województw. Pięknemu układowi towarzyszyła żywiołowa i sprawna gra, stylizowana na ludowy prymityw, ale jakże smakowity!

Świetnie zgrany kilkunastoosobowy zespół ze szczególnie wybijającym się w komice Andrzejem Blumenfeldem, wykazał się pełną sprawnością interpretacyjną, taneczną, pantomimiczną, śpiewną i tym razem (w odróżnieniu od "Irydiona") dykcyjną. Dodajmy, że zagrane to było z sercem, artyści jakby się sami świetnie bawili, z tym, że udzielało się to bardzo żywo reagującym widzom. Również nuty przejmujące i wzruszeniowe zostały przekazane bezszmernie. Nastąpiło pełne współgranie tekstu z predyspozycjami interpretacyjnymi, a cudzysłów artystyczny został też ocalony.

Jedna tylko uwaga pod adresem programu. Autorem jednego z wykorzystanych w przedstawieniu wierszy, mianowicie "Psalmu stajennego", nie jest Zb. Nowak, ale Tadeusz Nowak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji