Artykuły

Polski bigos ciężkostrawny

- Potrawą nie lada jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa. Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta, która, wedle przysłowia, sama idzie w usta. Zamknięta w kotle, łonem wilgotnym okrywa wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa; l praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie soki żywe, aż z brzegów naczynia żar pryśnie - piał z zachwytu Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu".

Jak widać, Polacy od wieków kochają się w bigosie, a każda gospodyni wie, czym uraczyć wygłodzonych gości, by długo wspominali jedyny w swoim rodzaju smak. Typowo polskie danie wymaga oczywiście ogromnego zachodu, ale -jak twierdzą znawcy - warto poświęcić mu trochę czasu.

Natomiast zdecydowaną stratą czasu jest przyrządzanie tej potrawy na scenie. Za duża ilość składników i przypraw sprawiła, iż ostatnia premiera w Starym Teatrze, przygotowana przez Jerzego Jarockiego, wywołała (przynajmniej u mnie) objawy lekkiej niestrawności.

Reżyser niczym szalony kucharz eksperymentujący na zaproszonych gościach swój oryginalne pomysły, na-wrzucał do potrawy zwanej "Grzebaniem" taką ilość autentycznych i fikcyjnych postaci z życia i utworów niejakiego Stanisława Ignacego Witkiewicza, że przełknąć je mogli tylko uodpornieni w filologicznych bojach poloniści, którzy z samozadowoleniem odkrywali nieobce im teksty, raz po raz wykrzykując scenicznym szeptem: "O, to z "Szewców" , a to z "622 upadków Bunga"...".

Jakby tego było mało, spec kulinarny "przyprawił" swoje dzieło innymi wielkimi pisarzami, co do których istnieje przypuszczenie, że - tak jak w przypadku pamiętnego skandalu z pogrzebem Witkacego - w grobie zastąpiły ich przedstawicielki płci pięknej nadgryzione nieco zębem czasu i ziemi. Tak więc na scenie Krzysztof Globisz i Szymon Kuśmider odkopują - zbyt małe jak na mężczyzn - czaszki i piszczele Kochanowskiego, Fredry, Słowackiego.

Temu procederowi przygląda się z ironicznym uśmiechem sam Witkacy (Jan Frycz), którego jednak zdecydowanie bardziej niż narodowe ekshumacje interesują kobiety. Był on bowiem sławnym uwodzicielem, doprowadzającym czasami swe kochanki nawet do samobójstw. Tak było w końcu w przypadku Czesi (rozbrajająco naiwna Dorota Segda), z którą zastrzelił się w 1939 r.

Jak na grobową tematykę przystało, akcja sztuki rozgrywa się w żałobnej przestrzeni. Scenograf Jerzy Juk-Kowarski usadził widzów w zasłoniętej czarnymi kotarami trumnie, która przeciąga się aż na scenę. Ten pierwszy klaustrofobiczny efekt zamknięcia w ponurym wnętrzu szybko został złamany przez komiczne zachowanie aktorów, wzbudzających wśród publiczności niepohamowany chichot i to wcale nie rodem z Witkacego.

Okazuje się, że w tej pełnej narodowych kompleksów trumnie jest całkiem wesoło. Jareckiemu wprawdzie nie można odmówić intelektualnej precyzji, ale w kiełbasie warzącej się z kapustą znalazło się tak dużo nie pasującego do tego dania, nie dogotowanego makaronu, że jego niemiłosiernie długie nitki ciągną się przez bite trzy i pół godziny."Grzebanie" wg Stanisława Ignacego Witkiewicza Reżyseria: Jerzy Jarocki Scenografia: J. Juk-Kowarski Muzvka: Stanisław Radwan

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji