Artykuły

Witkacy to Jarocki?

Przedstawienie, które ma w podtytule: "według Stanisława Ignacego Witkiewicza", powinno być ciekawe i dobre. Jeśli się do tego doda nazwiska Jerzego Jarockiego jako autora i reżysera "Grzebania", Jerzego Juk-Kowarskiego (scenografia) i Stanisława Radwana (muzyka) - to przy udziale świetnych aktorów Starego Teatru winno się na scenie iskrzyć i wybuchać od nawałnicy problemów, winno się palić od teatralnych pomysłów i fajerwerków. Wszak żadnego teatralnego przedsięwzięcia z Witkacym jako postacie centralne nie można sobie wyobrazić jako czegoś mdłego, czegoś bez ognia. Tym bardziej że Stary Teatr niemal wyspecjalizował się w inscenizacjach witkacowskich sztuk.

Tym razem jednak na scenie nie ma wielkości w swej teatralnej wymowie obrazu. Są piękne poszczególne sceny, wycyzelowane reżyserskim mistrzostwem. Jest świetna, czasami finezyjna gra aktorów, takich jak np. Jan Frycz, Krzysztof Globisz, Szymon Kuśmider, Andrzej Hudziak, Danuta Maksymowicz, Małgorzata Hejewska-Krzysztofik, Beata Fudalej, Dorota Segda, Katarzyna Gniewkowska...

A na scenie nie pali się witkacowska mania, tragizmem, komizmem, szaleństwem. Widać tylko, jak krok po kroku rozpada się człowieczeństwo i zapada w namolne grzebanie. Wszystko podlega grzebaniu. Takie filozoficzne przesłanie, owszem, może być do przyjęcia jako pobudzenie do refleksji w eseju, w czytaniu. Ale w dziele teatralnym mistrza i profesora reżyserii?

Jaka jest przyczyna takiego zmatowienia i zatarcia się ościenia dramatyzmu postaci i tematu. Być może właśnie - nadmiar obrazów i problemów? Zbytnia ufność w teatralną dramatyczność samego tematu i bohatera? Wiara w samoczynność scenicznego pojawienia się postaci, snującej za sobą tragicznie rozwarstwiony tren?

Świetny początek przedstawienia zapowiadał wszystko, co teatralnie może się zdarzyć wokół fascynującej postaci. Niestety, wkrótce potem wychynęły zza kulis na scenę pułapki teatralnej fabularyzacji biografii Witkacego, zbyt ułatwionej, narracyjnej. Co też pociągnęło za sobą nieteatralną rozwlekłość. Skutek: brak ekspresji dramatycznej w ostatnich - ważnych - scenach.

A gdyby rzecz całą skrócić o godzinę, przedstawienie zyskałoby na zwartości, tempie akcji, ostrości i dramatyczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji